poniedziałek, 27 lipca 2020

"Miasteczko" jakich wiele


Czasem są takie powieści,  że nieźle się je czyta, ale po lekturze zaczyna nurtować pytanie: jak cel miała ta książka. Takie pytanie pojawiło się po  „Miasteczku”. Bo rzecz zaczyna się jak obyczajówka, trąci romansem, by potem stać się kryminałem. Przy czym obyczajówka z romansem są  naiwne, a kryminał ma ten spory mankament, że od początku  wiadomo, kto zabił.  Ponieważ akacja toczy się dość szybo, nie ma dłużyzn fabularnych, a niektórzy bohaterowie są kreśleni naprawdę fajnie, szkoda, że  wyszło tak, jak wyszło.

Monika, 30 letnia polonistka, po rozstaniu z korpo-bucem, wraca do rodzinnego Doruchowa, by w tam rozpoznać pracę w liceum.  Jej uwagę szybko zwraca jeden z maturzystów, będący jednoczenie chłopakiem dyrektorskiej córki. Szybko też okazuje się, że zainteresowanie nie jest jednostronne i wykracza poza realcję ucznia i nauczyciela. Jednak zanim miasteczko zacznie huczeć od plotek, wydarza się tragedia. Podczas urodzinowej imprezy córki dyrektorki umiera jeden z nastolatków.  I tu do akcji wkracza  twardy glina, Wolbus. Zakończenie książki wyjaśnia  kwestie śmierci, zostawi  przymkniętą sprawę romansu.  Proste. Może aż za.  Monika, która na początku wydaje się kobietą rozsądną, nagle traci głowę, w  co trudni uwierzyć. Przypadkowe dotknięcie jej włosów przez ucznia aż tak burzy krew?  Nie kupuję tego. Zachowanie Moniki- trzydziestolatki i nauczycielki dziwi i zaskakuje pochopnością i brakiem refleksji. A jej wyrzuty sumienia topione w kieliszku wina przydają całości klimatowi z telenoweli. 

Drugim bohaterem tej książki, znacznie ciekawszym, jest Wolbus, policjant, który z radością mógłby stanąć w szeregu śledczych, którzy mają problemy  rodzinne, za dużo piją i nie dbają przesadnie o higienę. Wolbus jest bezczelny, jak na obyczajówke trochę za bardzo rzuca mięsem, stosuje metody nie zawsze zgodne z zasadami, ale ma respekt wśród ludzi, których umie słuchać. I nawet przybycie policjanta ze stolicy mu tej pewności siebie nie nadszarpnie.  Rozwiązanie zagadki jest  niestety od początku oczywiste i szkoda, że doświadczenie gliny, zostaje  zderzone z historia, której  finału czytelnik zaczyna się domyślać  dużo wcześniej.   A do tego, policjant ma pewien sekret z przeszłości, na który  też wpadamy, uważnie czytając prolog.    
 I jest jeszcze Miasteczko- Doruchowo, nie wiedzieć czemu przeniesione z Wielkopolski pod Łódź,  z niewykorzystanym elementem ostatnio na ziemiach polskich procesu czarownic- można było z tej historii jeszcze coś wykrzesać. Miasteczko, które nie ma jakiegoś charakterystycznego klimatu, a wrażenie tego, że wszyscy wszystko o sobie wiedzą powstaje zaledwie na podstawie  rozmowy babci Moniki z sąsiadką. Jest jeszcze pani Halina z zajazdu, osobowe źródło informacji Doruchowa. Ale żeby w powietrzu czuć  było atmosferę podglądactwa, podejrzeń czy plotek, nie powiem.  

Powieść czytałam szybko, bez specjalnych zawieszeń, ale zupełnie nie wiem, komu ją polecić i jak ją odebrać. Nie jest to książka z gatunku cieplutkich opowiastek i czasoumilaczy. Nie jest to kryminał.  A jeśli chodzi o powieści obyczajowe, to jest kilka lepszych.  Trochę szkoda, bo nastawiałam się  na coś intrygującego i klimatycznego, a książkę zapomnę pewnie za miesiąc. 

Natalia Nowak-Lewandowska. "Miasteczko". Wyd. Filia. Poznań 2020. 

środa, 15 lipca 2020

"Dziewczyna z wieży" i "Zima czarownicy", Wasia z krainy mrozu


Pierwsza część opowieści o Wasi   "Niedźwiedź i słowik" zaintrygowała mnie połączeniem baśniowego klimatu, mocno czerpiącego z rosyjskiego folkloru z tematami zupełnie nie baśniowymi tematami i brutalnymi opisami. Drugi i trzeci tom opowieści to z jednej strony historia dojrzewania Wasylisy i poszukiwania jej tożsamości na styku świata demonów i rzeczywistości, z drugiej to opowieść o bezwzględnej walce o władzę i konfliktach na Rusi. 
 „Dziewczyna z wieży” skupia się bardziej na opowieści o Wasi i jej dorastaniu. Dziewczyna w męskim przebraniu wyrusza do Moskwy i tam mierzy się nie tylko z oczekiwaniami innych, ale także własnymi ambicjami. I to nie tylko knowania na styku świata duchów i realności, ale i  nadmierna pewność siebie i pozbawiona instynktu brawura doprowadzają Wasię do  dramatycznego finału. „Zima czarownicy” to bardziej opowieść o poszukiwaniu przeszłości i historii rodziny. Wasia zaczyna lepiej rozumieć swoje zdolności widzenia tego, co niematerialne i dostrzega też ciąg tych zdolności, które objawiają się  u jej  siostrzenicy Maszy. W tle cały czas rozgrywa się walka o zachowanie kraju przed tatarskimi najazdami, a finałowa scena bitwy na Kulikowym Polu jest odwołaniem do autentycznego wydarzenia z 1380 oku, uznanego za jedno z tych, które budowało tożsamość Rusi. Historycznie zgodna jest też opowieść o księciu Dymitrze, który na czas bitwy przebrał się w stój zwykłego żołnierza i tym samym uniknął śmierci.  Wątkiem stale obecnym jest też walka o przetrwanie duchów, zjaw, rusałek i innych stworzeń, których istnienie sprzeczne jest z prawosławną wiarą. Arden głównym antagonistą Wasi czyni Konstantego, mnicha, który  dla osiągnięcia własnych celów oddaje się we władanie mocom nieczystym. A jednocześnie cały czas autorka podkreśla, że wybory nalezą do człowieka, a zło i dobro otacza nas zawsze i wybór zależy od nas, a nie jakichkolwiek sił.  Im dalej w historię, tym mniej oczywiste stają się też podziały wewnątrz baśniowego świata- pierwszy i drugi tom to ugruntowywane w czytelniku przeświadczenie, że Niedźwiedź, brat i przeciwnik Morozki, boga śmierci i snu, jest wcieleniem zła. Trzeci tom pokazuje, że ani w świecie rzeczywistym, ani w krainie magii nie ma aż tak jednoznacznych podziałów i każdy może albo zmienić się, albo swoje siły wykorzystywać w różnych celach. 
Siłą powieści Arden jest stworzenie odważnej, wyprzedzającej swoje czasy bohaterki i  danie jej trzech tomów na rozwój i dojrzewanie. Wpierw zagubiona, potem butna, na końcu świadoma i pełna mądrości Wasia jest bohaterką bardzo ciekawą i w pełni korzystającą z doświadczeń, którymi autorka wzbogaca jej postać. Ciekawa jest też jej relacja z Morozką, przypominająca trochę mitologiczne historie o bogach i śmiertelniczkach. Doskonałym urozmaiceniem historii jest wplecenie w nią postaci historycznych (np. brak Wasi, mnich-rycerz Aleksander Pierieswiet),  a także nadanie kolorytu przez bohaterów ze świata magii- Północnicy, Baby Jagi, Dziadka Grzyba. To, co historyczne łączy się z tym, co magiczne i wywodzące się z znanego przecież i u nas słowiańskiego folkloru z domowymi duchami i niezwykłym Żar-Ptakiem. Przed oczami malują się obrazy bogatych książęcych komnat, gwarnego rynku Moskwy,  bezkresnych, śnieżnych pól i tajemniczych ostępów  przepełnionych zapachami lodu i sosny.   Przede wszystkim jest to jednak powieść o dojrzewaniu i coraz szerszym pojmowaniu świata, jego zakazów, nakazów, istniejących zależności i zmiennych.  To historia momentami brutalna, pełna emocji, ale też z niezwykłą fantastyczną aurą, pozwalająca traktować się jak baśń dla dużych dzieci. I zapraszająca do świata bez łatwych wyborów, ale migotliwie wciągającego i dającego nadzieję na szczęśliwe, choć niejednoznaczne zakończenie. 

 Katherine Adren,  "Dziewczyna z wieży", "Zima czarownicy". Przeł. Katarzyna Bieńkowska. Wyd. Muza Warszawa 2019 i 2020.

piątek, 3 lipca 2020

"Tangerynka" i dane wrażliwe


 Obsesja, tajemnica, zbrodnia i duszny, migotliwy Tanger.  To znajdzie czytelnik w „Tangerynce”.  Jej równorzędnymi bohaterkami są Alice  i Lucy, przyjaciółki z czasów szkolnych, które spotykają się po latach w Maroku  w połowie lat 50. Alice to dziewczyna z dobrego domu, szybko osierocona, która w amerykańskim collage’u znalazła przyjaciółkę i wielką miłość, a potem przeżyła kolejną tragedię.  O Lucy wiemy bardzo mało,  jednak to jej charakter zdominuje opowieść. Gdy po latach Lucy odwiedzi mieszkającą w Maroku Alice spotkanie to będzie miało dalekosiężne skutki. I choć nie można tej powieści zarzucić braku akcji (mamy tu intrygi, wyprzedzanie ruchów przeciwnika, zabójstwo i podejrzanych znajomych), to, co najważniejsze, dzieje się między bohaterkami powieści, a napięcie tworzy się przez emocje każdej z kobiet i  zmiany tych emocji w następujących po sobie rozdziałach, pisanych z perspektywy bohaterek.  Niepokój, wyciągane z zakamarków pamięci wspomnienia, powoli kojarzone po latach fakty, poczucie osaczenia i bezsilności- to wypływa z relacji Alice.  Lucy z kolei doskonale przewiduje kolejne kroki, kalkuluje, wie, kto i co może jej się przydać, a przy tych chłodnych rachunkach zysku i strat pali ją obsesja i chęć kontroli.   Temat próby przejęcia czyjeś tożsamości,  budowania relacji na półprawdach i wyobrażeniach nie jest niczym nowym.  Do tego zakończenie książki jest boleśnie życiowe. Ale nie zmienia to faktu, że czytałam z ciekawością, co będzie dalej. I choć owo boleśnie życiowe zaskoczenie może rozczarować, bo nie jest spektakularną bombą na koniec, to właśnie to prawdopodobieństwo i pewne rozmycie stanowi o jego sile. 

Poza relacją między dwiema kobietami mamy tu jeszcze Tanger. Miasto będące drugoplanowym bohaterem,  a nie tylko  miejscem akcji, bo poza konkretnymi adresami, nastrój powieści budują też opowieści o dawnych nazwach miasta,  opisy bazarów i knajp, widoków z przedmieść i  brzęczących bransoletkami mieszkanek. Ta duszna atmosfera, pełna  lepkości i palącego słońca, dobrze koresponduje z poziomem emocji bohaterek. Możemy się zżymać, że Alice jest bezwolna i bierna, ale Alice jest kobietą skrojoną na miarę swoich czasów, w rozkloszowanych sukienkach i z kloszem opieki ciotki, która zarządza jej majątkiem i martwi się nadwątlona równowagą psychiczna bratanicy. Lucy może wydawać się zbyt demoniczna i wyrachowana, bo w książce nie pada żadne usprawiedliwienie, które odnosi się do tego, jakie braki emocjonalne z przeszłości kompensuje sobie Lucy przejmując historie innych kobiet. Ale to połączanie  bardzo kontrastowych postaci jest tym, co  trzyma przy powieści.  To nie jest „tzw. typowa wakacyjna lektura na leżaczek, bo choć pisana jest lekko, to nie jest przyjemna. A nawet, przy poświeceniu  kilku chwil na przemyślenia po zamknięciu tej książki, może być uwierająca.  Bo co wiemy o ludziach, którym opowiadamy nasze życie? Jak, nawet teraz, w czasach wszechobecnego RODO, można stracić swoje dane wrażliwe- wrażliwe emocjami, a nie tylko nazwą. Co dzieje się z zaufaniem i jak wrażenie osaczenia może zmienić spokojne i uporządkowane życie… Książka, którą można traktować jak thriller (choć wtedy zakończenie raczej nie zachwyci), można traktować jak powieść obyczajową z ostrzeżeniem. Bo choć akcja dzieje się w latach 50 w Maroku, to w kwestii emocji miedzy ludźmi i kobiecej przyjaźni, niewiele się zmienia. 

 Christine Mangan, "Tangerynka". Przeł. Agnieszka Wilga. Wyd. Marginesy. Warszawa 2020.