Strony

niedziela, 30 sierpnia 2015

Literackie nadmorskie promocje

Ostatnia powakacyjna refleksja...Czytanie robi się modne. Nie jest to może moda  bardzo powszechna (kiermasze taniej książki były najmniej zatłoczonymi punktami usługowymi w mieście), ale lekki snobizm czytelnika można dostrzec tu i ówdzie.  Podczas urlopu miałam okazję obserwować literackie sposoby promowania nadmorskich kurortów. Oto one!

NA LITERACKIE OPAKOWANIE Nawet na wakacjach trzeba jeść, więc idę po nasz powszedni chleb, a na woreczku, poza składem pieczywa, mogę przeczytać legendę o Stence. Tak promuje się Kamień Pomorski - miasto opowieści. W sumie, dlaczego nie? W czasach, gdy wszyscy zachęcają do czytania etykiet, dobrze jest znaleźć na opakowaniu coś więcej niż tylko mąkę pszenną i żytnią. A legenda ciekawa, więc tym bardziej warto. 

NA KSIĄŻKĘ O MIEŚCIniE  Opowieści miejskie (nie tylko, choć najczęściej w kryminalnym klimacie) stają się coraz popularniejsze. Pobierowo, "moja" miejscowość letniskowa też doczekało się literackiego portretu. Książka "Lato w Pobierowie", to, jak przeczytałam na stronie gminy Rewal ,zbiór opowiadań z czasów, gdy szczytem marzeń były wypoczynek w ramach FWP. Nic dziwnego, że promocja ma odbyć się na początku września, podczas zlotu fanów Bajki,czyli niegdyś kultowej (i jedynej) pobierowskiej kawiarni. Jeśli książka wpadnie mi w ręce, chętnie przeczytam, tym bardziej, że napisał ją krakowski psycholog, dając wyraz swojej nadmorskiej sympatii. Podziwiam takich ludzi!Ale am zastrzeżenia do okładki i zapisanego ne niej tekstu autora: "Piękno to zachody słońca nad Bałtykiem, szum przelewających się fal, "krzyki "mew, zapach wydm i igliwia... Wtedy nawet dotyk i smak staja się mniej istotne. "Przelewające się fale" trochę mi zgrzytają (pewnie piaskiem, który niosą), a z tym, że "dotyk i smak staja się mniej istotne"  zupełnie się nie zgadzam, ale pewnie przemawia przez mnie zwykła zazdrość. Muszę to kiedyś przeczytać.

NA ŁAWECZKI LITERACKIE Ławeczki są przydatne, bo można na nich przysiąść, stają się dobrym punktem orientacyjnym, słowem: wywołują dobre emocje. W Rewalu, mieście gminnym, postawiono na razie dwa literackie siedziska:jedno z małym Księciem na swojej planecie (są nawet kratery), drugie z Romeem i Julią. O ile para z Werony robi jakieś wrażenie na przechodniach (widziałam osoby przysiadające, robiące zdjęcia) o tyle Książę jest mniej rozpoznawalny (kiedy zapytałam znajomych, którzy spędzi urlop w Rewalu o to, czy widzieli Małego Księcia zamyślili się głęboko, by po chwili krzyknąć-Ten smutny chłopiec to był Mały Książę!). Książę jest rzeczywiście smutny, ale to nie zmniejsza jego uroku; może tęskni za Różą? Może zmęczył się czyszczeniem kraterów? A może właśnie zastanawia się nad byciem odpowiedzialnym za kogoś, kogo oswoił...  O ile Książę podobał mi się, o tyle Romeem z Julią  trochę się rozczarowałam. W ramach polonistyczn-bibliotekarskiej misji dokładnie przyjrzałam się Montekiemu i muszę powiedzieć, że bardzo sztywny z niego facet. Najważniejsze, że Julia jest w niego stale wpatrzona.
 Dlaczego właśnie ci bohaterowie stanęli na promenadzie, nie mam pojęcia. Może mieli wzbudzić we wczasowiczach romantyczny nastrój? Może radni i twórcy rzeźb chcieli pokazać kosmopolityczny Rewal i zaproponować spotkanie z włoskimi kochankami stworzonymi przez Brytyjczyka oraz Księciem z obcej planety z francuskim ojcem? Jestem bardzo ciekawa, czy w następne wakacje na promenadzie staną kolejne rzeźby, które urozmaicą wakacyjne spacery, a może i zainspirują do literackich podróży... Może, trzymając się romansowego klucza, Zosia z Panem Tadeuszem w ogródku?


Czy literatura okaże się dźwignią nadmorskiej promocji? Podniesie wrażliwość wczasowiczów i kuracjuszy? Zobaczymy za rok. Można o tym podumać na plaży, gdy zamiast znanych z książek fraz słychać rymowanki sprzedawców: "Lody bambino za trzy złote ino" lub "Mężu, mężu nie bądź głupi,niech ci żona browar kupi" albo "Naleśniki na śmietanie przyspieszają opalanie".Tak, tak, literatura jest wszędzie!

środa, 26 sierpnia 2015

"Książę w cukierni". Smak szczęścia.

Są książki, które należałoby przepisać w całości, bo tak wiele mają w sobie mądrych słów. Bardzo często są to książki dla dzieci. Dlatego dziś kilka cytatów z pięknej i mądrej książki Marka Bieńczyka. To jest książka typu: zazdrość w zenicie (gdy podczas czytania odzywa się głos: ach!ech!uch! skoro myślę tak samo, czemu  na to nie wpadłam?!)

Rzecz dzieje się w cukierni, nad ciastkiem Książę  siedzi  z Kaktusicą, snując rozmyślania o szczęściu, bo gdzie ono jest lepiej widoczne niż w cukierni? 

"...szczęście to dopust boży. Kiedy jest, to go nie zauważasz. W ogóle o nim nie myślisz. Jesz pysznego pączka albo pyszną napoleonkę w najwspanialszym towarzystwie, jakie znam, i nawet nie wiesz, że nic lepszego nie może ci się już przydarzyć. Przynajmniej dzisiaj."

"(...) szczęście mija zupełnie niezauważone. Spodziewasz się, że takie prawdziwe szczęście, takie że ach, przyjdzie dopiero jutro, za tydzień, no, kiedyś, i zupełnie nie podejrzewasz, że przeżywasz je tu i teraz. Jedząc tę napoleonkę... A teraz tę bajaderkę..."


"(...) wiem, że powinienem wiedzieć, że jestem właśnie szczęśliwy, jak tu z tobą zajadam te ciastka, jedno po drugim. Bo uwielbiam ciastka i uwielbiam ciebie. Ale za rok albo za miesiąc, albo nawet jutro będę z pewnością świadom tego, że jestem... że byłem dzisiaj szczęśliwy."



"(...) I powiem ci jeszcze, że gdy jestem szczęśliwy bardzo mi przeszkadza myśl, że inni nie są." 



Książę  mówi o strachu, który dosięga nas gdy jesteśmy szczęśliwi i zaczynamy się martwić, że za takie szczęście pewnie będziemy musieli zapłacić. Na koniec zauważa jeszcze, że szczęście pewnie zaraz się skończy, dlatego postawia posiedzieć jeszcze troszkę. I to jest szczęście! Bardzo mądra, prosta książka o szczęściu i Księciu-filozofie. O szczęściu, które powinniśmy dostrzegać szybciej i przeżywać pełniej. Pozycja wyjątkowa także edytorsko, bo w formie harmonijki, z niezwykłymi ilustracjami Joanny Concejo. Palce lizać!

Marek Bieńczyk, "Książę w cukierni". Wyd. Format.Wrocław 2014.