Strony

czwartek, 9 maja 2013

"Morderstwo na mokradłach" kryminał prowincjonalny


Nie ma chyba lepszej scenerii dla kryminalnej intrygi niż angielska prowincja. O wrzosowiskach, pubach i starych pannach zaludniających osady i miasteczka pisało i pisze wielu- niezrównana Angielka Agatha Christie, świetna Amerykanka Martha Grimes. Dołącza do nich Polka Sasza Hady, ze swoim debiutem "Morderstwo na mokradłach". Kryminał pisany jest zgodnie z najlepszymi tradycjami gatunku. Mamy więc tradycyjne herbatki, podczas których łatwo zebrać poszlaki, stare i nowe tajemnice mieszkańców, ploteczki oraz nieodłączne angielskie ciotki, które zawsze wiedzą lepiej. Mamy sympatycznego, choć nieśmiałego głównego bohatera, Nicolasa Jonesa, który na swoje nieszczęście mieszka w tym samym miejscu, co wymyślony przez pisarza Ruperta Marley'a, as dedukcji-Alfred Bendelin. Dlatego to właśnie do policjanta Nickolasa puka mieszkanka angielskiej wsi z prośbą o wyjaśnienie,w jaki sposób w beczce z dyniami w jej domu znalazła się ludzka głowa... Policjant/as dedukcji incognito wybiera się na prowincję, za towarzysza mając przebojowego pisarza Ruperta, który w wyprawie widzi źródło inspiracji do kolejnej powieści.

I co jest dalej? Dalej czytelnik poznaje całą galerię bardziej i mniej podejrzanych mieszkańców, ludzi z mokradeł, miejscowych funkcjonariuszy policji i kilka tajemniczych kobiet. Historia toczy się niespiesznie, spowijana angielską mgiełką humoru. I humor, językowy i charakterologiczny, działa na opowieść ożywczo, zwłaszcza gdy kryminalna atmosfera się rozwiewa, ustępując obyczajowym wątkom. Ale nie dajmy się zwieść prostocie i sielance- zakończenie może zaskoczyć, a o to przecież chodzi!


"Morderstwo na mokradłach" to dobry kryminał prowincjonalny, który co prawda nie trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony (a ma tych stron prawie 400, czyli piekielne dużo by wypełnić je samą tylko dedukcją i czatowaniem na mordercę, który co rzadkie(!) popełnia tylko jedną zbrodnię), ale za to czyta się szybko, z lekkim przymrużaniem oka i docenieniem konwencji, która w zalewie skandynawskich czarnych, depresyjnych i przygnębiających chmur, jest naprawdę przyjemna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz