Strony

niedziela, 13 kwietnia 2014

"Dobre wychowanie". Zasady (prze)życia w Nowym Jorku

Nowy Jork lata 60, wystawa fotografii, wśród wielu zdjęć Katey dostrzega znajomą postać Tinkera Grey'a, mężczyzny, z którym przed laty wiązała ją szczególna relacja. I zostając w Nowym Jorku przenosimy się  w czasie, do schyłku lat 30. Młoda Katey razem ze swoją szaloną i nieprzewidywaną przyjaciółką Eve wchodzą w życie dźwięczącego jazzem miasta. Poznają też młodego, bogatego Tinkera... Wesołe życie trójki przyjaciół przerywa wypadek, w skutek którego Eve odnosi poważne obrażania. Katey widząc rodząc się między Eve a Tinkerem uczucie postanawia szukać szczęścia w pojedynkę. Pnie się po szczeblach kariery, pracuje w prestiżowej gazecie, poznaje przeróżnych ludzi, w tym tych z wyższych sfer. Jednocześnie los nieustannie styka ją z Tinkerem i nakazuje powracać uczuciom i niejasnym do końca emocjom.
 Tinker jest postacią dość tajemniczą, z pozoru typowy złoty chłopiec okazuje się w końcu zręcznym oszustem, który sukces towarzyski oparł na Zasadach Wychowania spisanych przez Waszyngtona. To właśnie zbiór 110 porad dotyczących zachowania i ogólnych zwyczajów społecznych ma w tej książce istotne, tytułowe wszakże, znacznie. Eve żyje na przekór zasadom, jest nieprzewidywalna i całkowicie poza konwenansami, co się z nią dzieje po rozstaniu z Tinkerem, nie wiemy. Tinker, pozorami buduje swój status i ukrywa mało interesującą przeszłość, ale sama znajomość, bez stosownej i stosowanej praktyki, nie wystarcza. Katey jest wierna własnym zasadom i sądząc z epilogu jej droga jest najwłaściwsza.

Powieść czyta się szybko,łatwo, tym bardziej że świat tworzony z urywków jazzowych standardów i wspominanych przez Katey książek (Christie, Woolf, Hemingway) jest całkiem kuszący. Z drugiej strony są tu dłużyzny i niepotrzebne powtórzenia (gdy bohaterka kolejny raz "wstawała od stołu, wygładzała spódnicę i brała notes do stenografii" nie wiedziałam zupełnie czemu to ma służyć, zwłaszcza że życie Katey dalekie było od mechanizmu i rutyny), postaci są nierówne np. niektóre osoby z barwnego nowojorskiego światka nie mają w sobie nic charakterystycznego i zlewają się w całość- pozostaje wierzyć, że to zabieg celowy i autor chciał w ten sposób pokazać jednorodny tłum złotej młodzieży.Książka debiutanta, wyróżniona nagroda Fiztgeralda ma w sobie pewien urok, tworzony przez wspomniane już cytaty z jazzowych evergreenów, ale mnie ta historia nie porwała tak jak powinna- powinna niczym zgiełk jazzowego baru i pędzącego kolorowego tłumu prowadzić do zatracenia w opowieści, a tu nic z tego.Choć czyta się nieźle, a klimat retro jest przyjemy, brakuje emocji, które ułatwiłby przeniknięcie do świata literackiej fikcji.

I jeszcze słówko o reklamującym książkę przyrównaniu do "Wielkiego Gatsby'ego" i "Śniadania u Tiffany'ego"- już samo porównanie wymienionych książek jest chybionym pomysłem, a "Dobre wychowanie" łączy się z nimi jedynie przez miejsce akcji, bo historie są tu zupełnie inne. To, co dla Fitzgeralda  było emocjonującą współczesnością, u Towlesa jest po prostu stylizacją, historią w stylu retro, a  porównanie Holly do Eve też jest mocno naciągane.
 Amor Towles, "Dobre wychowanie". Wyd. Znak, Kraków. 2013.

To wartość dodana tej książki-przypomniałam sobie standard, który kiedyś bardzo lubiłam, a ostatnio wyleciał mi z pamięci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz