Strony

niedziela, 9 listopada 2014

"Projekt Rosie", czyli rzuć w diabły harmonogram, Don!

Profesor nadzwyczajny genetyki Don Tilmann postanowił się wreszcie ożenić. Postanowienie może mało oryginalne, za to sposób, w jaki Don poszukuje idealnej kobiety jest już znacznie mniej standardowe. Don, facet z  ogromnym intelektem, ale prawie zerową empatią i umiejętnościami komunikacyjnymi i międzyludzkimi, opracowuje szczegółowy kwestionariusz, który ma mu pomóc w "projekcie żona". Rzekomo idealna kandydatka okazuje się mało idealna, za to pojawia się Rosie, barmanka, którą Don też zaprasza na randkę, bo jest pewien, że została mu podesłana przez kolegę z uniwerku jako potencjalna dziewczyna. I tu zaczyna się komedia pomyłek, bo Rosie do gabinetu Dona przywiodła ciekawość badacza (dziewczyna pracuje w barze, ale tak naprawdę pisze doktorat z psychologii), co więcej losy tej dwójki zostają jeszcze bardziej złączone, gdy Don decyduje się pomóc Rosie w poszukiwaniach jej biologicznego ojca (czy raczej, jak sam go nazywa: osoby przekazującej materiał genetyczny). Sprawy się komplikują, bohaterowie  zaczynają spędzać ze sobą więcej czasu i powoli rodzi się między nimi przyjaźń.  Don, narrator powieści, do tej pory żyjący wg ściśle określonego planu (np. minuta i 22 sekundy na mycie głowy oraz standardowy plan posiłków na poszczególne dni tygodnia) odkrywa irracjonalną radość płynącą ze spontanicznych działań, rozszerza swoje kompetencje, zaczyna wchodzić w relacje społeczne, które dotychczas były mu obojętne, a przede wszystkim przestaje żyć racjonalnie i dopuszcza do głosu skrywane i tłumione emocje.

"Projekt Rosie" to sympatyczna historia z happy endem, która aż prosi się o ekranizację i wg informacji wydawcy ta ekranizacja będzie! Opowieści o ludziach z dwóch światów było całkiem sporo, a;e tym co  wyróżnia "Projekt Rosie" jest język. Don opowiada o swoim życiu w sposób, który może (i pewnie z założenia autora powinien) bawić czytelnika-początkowo ogranicza do minimum nazywanie emocji, wszystkie działania prowadzi wg listy, tłumaczy naukowo irracjonalne zachowania i odpowiada na pytania retoryczne. W jednej z początkowych scen książki Don prowadzi wykład dla dzieci z zespołem Aspergera i omawiając cechy tej choroby czytelnik musi zauważyć podobieństwo między tematem i omawiającym go naukowcem. Z tego bardzo rzeczowego tonu, który Don opisuje często absurdalne sytuacje (kradzież filiżanki z knajpy w celu uzyskania DNA do badań, ucieczka przez okna z gabinetu potencjalnego ojca Rosie) rodzi się największy komediowy potencjał książki.I tu brawa dla tłumacza, bo trzyma żelazną konsekwencję w tym rzeczowym i mało emocjonalnym tonie-nawet prosząc Rosie o rękę, Don "dokonuje ekstrakcji pierścionka z pudełka". Takich perełek i językowych ekwilibrystyk, mających na celu ograniczenie emocjonalnego nacechowania słów jest całkiem sporo i  to, poza oczywistym morałem, że normalność jest pojęciem względnym, wyróżnia tę książkę.  

Audiobuk przeczytał Borys Szyc i jest to przykład bardzo dobrze przeczytanego tekstu, ze słyszalnym komicznym zacięciem,tu także wynikającym ze śmiertelnie poważnego tonu przy zabawnych sytuacjach. Jednocześnie ton narratora jest na tyle zaangażowany, że słuchacz nie traktuje Dona jak pozbawionego uczuć robota i, choć emocjonowanie się losami fikcyjnych bohaterów to coś czego sam Don nie pojmuje, czytelnik ma wszelkie prawa obdarzyć genetyka sympatią. Na jesienną pluchę w sam raz!

 Graeme C. Simsion, "Projekt "Rosie". Przeł. Maciej Potulny. Wyd. Media Rodzina. Poznań 2013. Czyta Borys Szyc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz