Strony

niedziela, 5 lipca 2015

Pogoda a sprawa ambitnego czytelnictwa

Zdjęcie z Pinteresta, które robiło furorę w sieci

Nadeszło lato. Fakt to kalendarzowy, astronomiczny, a nawet zaokienny. Czy pory roku mają wpływ na czytanie? Tak. W naszym kraju pogoda ma wpływ na wszystko! I z moich obserwacji wynika, że o ile każda pora roku sprzyja czytaniu literatury lżejszego kalibru, o tyle na tak zwaną książkę ambitną nigdy nie ma  dobrego momentu.
Przykłady?! Lato. Czytelniczka. Staje przed regałem z nowościami, bierze książki do ręki, czyta opisy i marszczy brwi. Po chwili prosi o pomoc. Przez chwilę próbujemy znaleźć coś ciekawego. Czytelniczka stwierdza, że: „owszem, ciekawe,ale za gorąco na takie wymagające lektury, lepiej lżejszego”.
Zima. Czytelniczka (ta sama lub inna). Sytuacja się powtarza, jednak tym razem wybór książki jest argumentowany następująco: „tak zimo, ciemno, nie chcę się dołować. Niech pani da coś ciepłego, obyczajowego".
Jesień też nie sprzyja czytaniu, bo przecież dni coraz krótsze i ogólna deprecha; wiosną z kolei trzeba robić wiosenne porządki, więc do poważnej lektury nikt nie ma głowy... I co? I to, że jeśli chce się poczytać coś lekkiego, nie ma powodu zasłaniać się pogodą, a jeśli ma się chrapkę na literaturę poważną", trzeba ochotę wykorzystać w każdych warunkach klimatycznych. A najlepiej przestać dzielić książki i czytać te, które się chce. Nie biczować się, bo czytujemy mózgotrzepy”, ani nie snobować na intelektualistę przez duże IN, gdy po miejskich placach przechadzamy się z noblistą pod pachą. Tym bardziej, że przecież  literatura nie aż tak lekka, wcale nie równoważy się z  nudna, a takie skojarzenia ma zwykle przeciętny Kowalski.
 I jeszcze jedna pułapka. Książka ambitna miewa zaskakującą pojemność znaczeniową. Czytelniczka staje przy ladzie z miną „czytam, więc jestem” i prosi o coś ambitnego. „Nie czytam bzdur, proszę panią, muszę coś wynieść z lektury, nie mam czasu na marne książki!”*. Stajemy przy nowościach, w których prężą grzbiety nobliści, nominowani i laureaci Nike (rzecz dzieje się wczesną zimą). Czytelniczka pazurem stuka w książki, nakazując sobie opowiadać, o czym jest każda z nich (przecież to jasne, że przeczytałam WSZYSTKIE książki w bibliotece, zwłaszcza te sprzed tygodnia). Ta nie, ta też nie. Po kwadransie zniecierpliwiona moimi propozycjami Myśliwskiego, Llosy i Dehnela, macha ręką z wyrazem twarzy mówiącym „te młode to nic nie wiedzą”.  Po kolejnym kwadransie podchodzi dumna i zwycięska. „Mówiłam przecież, że chcę jakąś dobrą, ambitną książkę!”. Bez mrugnięcia okiem wypożyczam pani wybraną pozycję. Coelho.
 Dobrych wakacyjnych lektur!

*cytat oryginalny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz