Strony

czwartek, 24 września 2015

"Temat na pierwszą stronę", eksperyment i jego konsekwencje

Bardzo lubię literaturoznawcze teksty Umberta Eco ("Supermen w kulturze popularnej" dumnie się pręży na mojej półce i często do niego wracam), jednak z literackimi działaniami profesora z Bolonii nie jest mi aż tak po drodze. Po "Temat na pierwsza stronę" sięgnęłam dlatego, że był w nowościach (każdy na pytanie: co teraz czytasz, lubi z dezynwolturą rzucić: "ach, wiesz, nowego Eco";) A poza tym byłam ciekawa co po "Cmentarzu w Pradze" ma do zaoferowania Eco, a przede wszystkim jak w jego wykonaniu wygląda "lekka powieść". Rzeczywiście powieść nie jest ciężka ani realnie, ani gatunkowo. Czyta się dobrze, całkiem lekko, a jednocześnie niektóre zdania i przemyślenia przekonują, że nawet w tej najbardziej rozrywkowej powieści, profesor zostaje profesorem i chce zwrócić  uwagę  na pewne aspekty szeroko rozumianej wolności.  

 Głównym bohaterem i narratorem jest Colonna,  facet, któremu w życiu nie wyszło, ale los się odwraca i zostaje poproszony o bycie autorem widmo powieści o kulisach powstawania gazety. Przygotowywana gazeta  (która nigdy się nie ukaże) ma być zawsze neutralna, pozytywna i bezpieczna. Wydaje się, że ten eksperyment może się powieść, co bowiem trudnego w pisaniu pełnych optymizmu horoskopów i unikaniu politycznie niepoprawnych tematów? Ale jeden z dziennikarzy zamiast pisać  zadane artykuły, zaczyna pracować nad tajemnicą śmierci Mussoliniego. Czy Duce  przeżył? Czy miał swego dublera? Jaki wpływ na losy powojennych Włoch miała loża masońska? To nie jest neutralny temat. Do tych rewelacji z gatunku political fiction dochodzą dylematy samego Colonny, który będąc mężczyzną po przejściach zakochuje się w koleżance z redakcji, Mai, i choć z początku jest nieufny wobec tego,co ich łączy, wkrótce często "czuje potrzebę oczyszczenia się u boku Mai". 

To Eco, więc jest trochę zbaw językiem, kilka nawiązań literackich i odrobinka pławienia się w dostępnych szczęśliwcom problemach z wyższej intelektualnej póki, czyli np. czy pisać w neutralnej i radosnej gazecie recenzje książek... "Zresztą kto czyta publikacje recenzowane w gazetach? Samym recenzentom rzadko się to zdarza. Należy się cieszyć, że książkę przeczytał jej autor, bo po zapoznaniu się z pewnymi dziełami trudno oprzeć się myśli, że nawet on tego nie zrobił." Książka kończy się zostawiając czytelnika spokojnym o dalsze losy Colonny i Mai, i zaniepokojonym o tzw. wolność mediów, bo jak zauważa na końcu dziennikarz: "Jeśli zdołaliśmy najpierw zaakceptować, a potem zapomnieć te wszystkie rzeczy, o których opowiedziała nam BBC, to znaczy, że przywykliśmy do utraty poczucia wstydu". I to nie jest dla nas szczęśliwe zakończenie!

Umberto Eco, "Temat na pierwszą stronę". Przeł. Krzysztof Żaboklicki. Oficyna Literacka Noir sur Blanc. Warszawa 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz