Strony

niedziela, 29 listopada 2015

"Skazaniec. Na pohybel całemu światu" dojrzewanie za kratami

Stefan Żabikowski, zwany przez kolegów z celi Ropuchem, miał niespełna dwadzieścia dwa lata gdy trafił do więzienia we Wronkach z wyrokiem dożywocia. Za co? Tego autor nie mówi, trzymając czytelnika w napięciu i oczekiwaniu. Ale brak informacji o zbrodni bohatera to za mało, by przykuć uwagę czytającego na ponad pięćset stron, dlatego w książce sporo się dzieje. Ropuchowi spełniło się chińskie przekleństwo: obyś żył w ciekawych czasach. Tak jak młody jest tytułowy skazaniec, tak młoda jest dopiero niedawno oswobodzona Polska, bo rzecz dzieje się w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Za mury wiezienia trafiają strzępy informacji o działaniach Piłsudskiego, wprowadzeniu polskiej waluty. Wiadomości  szczątkowe, bo przemycane przez mur, ale nadające historii pewnego prawdopodobieństwa i osadzające ją w czasie. Jednak "Skazaniec" to przede wszystkim powieść o dojrzewaniu i wrastaniu w człowieczeństwie. Stefan na wolności nie miał czasu ani nauczyć się czytać, ani poznać różnych ludzkich postaw i emocji, nadrabiał w więzieniu. Dzięki pomocy Ojczulka poznał nie tylko litery, ale i dobrostan płynący z lektury. Dzięki kontraktom z różnymi osadzonymi dowiedział się, czym jest przyjaźń i niegodziwość. Za kratami uczył się o wolności, którą każdy musi sobie sam wypracować i zrozumieć. Pierwszy tom kończy się w momencie, gdy bohater rozumie co powinien zrobić, ale pewnie też wie, jakie konsekwencje będzie miał jego czyn... O tym, w kolejnej części. 

Książka napisana jest w formie wspomnień starego człowieka. Skazaniec cofa się do lat młodości i opowiada o nich, od czasu do czasu wtrącając refleksje kogoś, kto patrzy na tamten świat i wydarzenia z dystansu. To ciekawy, dający powieści głębszego sensu, zabieg.  Bohaterowie, a jest ich sporo, kreśleni są charakterystycznie, niektórzy z miejsca dają się lubić,  inni wzbudzają niechęć czy podejrzenia. Co ciekawe, większą sympatię budzą więźniowie niż, teoretycznie stojący po stronie prawa, pracownicy wiezienia.  Bo to jest zupełnie inny świat, z którego nie ma ucieczki, z pracowania stolarska, w której pracuje Ropuch, dając mu pozory zwykłego życia, jeszcze bardziej uświadamia tragiczne położenie bohatera. Nie mam doświadczenia w prozie więziennej, ale do dziś pamiętam wrażenia, jakie zrobiły na mnie "Mury Hebronu". "Skazaniec" nie ma takiej siły i może dobrze, bo na wspomnienie prozy Stasiuka cały czas trochę mi  słabo.  Spadło bardzo mocne sceny równoważy refleksjami i wspomnieniami bohatera, a nawet, w rozmowach osadzonych, wprowadza trochę humoru. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że książkę o więzieniu w latach międzywojnia będzie się tak dobrze czytać! 

I jeszcze słowo o samym pomyśle na książkę i jej promocję. Krzysztof Spadło wydaje tę serię na zasadach self publishingu i odpowiada nie tylko za powieść, ale także za pomysł na reklamę i dotarcie do publiczności. Kolejne tomy "Skazańca" ukazują się jednocześnie jako e-booki, audiobooki i książki tradycyjne, a każda część promowana jest też filmem krótkometrażowym. Bardzo ciekawy i, jak się okazuje, skutecznie przyciągający czytelników do lektury pomysł. 

Z możliwość przeczytania pierwszego tomu "Skazańca" dziękuję Autorowi.

Krzysztof Spadło, "Skazaniec. Na pohybel całemu światu".  2013.

1 komentarz: