Strony

niedziela, 12 marca 2017

"Dyrygent" i symfonia dla miasta



II wojna światowa.Wokół Leningradu coraz bardziej zacieśnia się pierścień oblężenia.  Mieszkańcy, którzy próbują żyć normalnie, z czasem  tracą nadzieję. Głód, choroby,  ulice na których nie ma już ani ptaków, ani szczurów.  A wśród mieszkańców dwóch muzyków- kompozytor Dymitr Szostakowicz i dyrygent Karl Iljicz Eliasberg.  Szostakowicz, artysta, który komponując nie zwraca uwagi na życie codzienne, dopiero dzięki żonie dostrzega niebezpieczeństwo. Z jednej strony chce komponować dla Leningradu i jego mieszkańców, z drugiej zauważa, że sytuacja w  mieście nie sprzyja pracy, a dla jego rodziny wyjazd  może być szansą nawet nie tyle na lepsze życie,  ci  na przeżycie. Szostakowicz wyjeżdża, a misja skompletowania orkiestry i wykonania dzieła spoczywa na wątłych barkach dyrygenta. Eliasberg jest życiowym bohaterem drugiego planu- pełen kompleksów mężczyzna nagle musi zapanować nad muzykami: nad grupą wycieńczonych ludzi, którzy grają na  instrumentach.  Musi zebrać siły, dać muzykom  motywację  do pracy, osiągnąć efekt artystyczny, który zadowoli kompozytora, jego samego i ludzi, dla których transmisja symfonii ma być wielkim pocieszeniem i nadzieją.  W momencie gdy Szostakowicz opuszcza Leningrad,  Eliasberg jest  jedynym w pełni odpowiedzialnym za koncert artystą i staje się głównym bohaterem książki. Jego  zawodowe zmagania z instrumentalistami przeplatają się z domowymi kłopotami-chorobą i śmiercią matki, dokuczliwym głodem, słabnącym zdrowiem. Jednak, jak wiemy z historii- koncert staje się wydarzeniem artystycznym i historycznym. 

W książce jest kilku bohaterów  drugoplanowych, którzy zapadają w pamięć- baletnica, która umie grać na pianinie i chce się przydać w orkiestrze, bo brakuje jej w codziennej szarości sztuki, mała wiolonczelistka, która bez względu na wojnę chce ćwiczyć i być doskonałym muzykiem. Wreszcie żona Szostakowicza- kobieta potrafiąca być i muzą i twardo stąpająca po ziemie matką, zatroskaną o los dzieci i żyjącego z głową w nutach męża.  W oblężonym mieście łączą się historie tych, którzy  bywając artystami nie przesyłają być ludźmi.  Mieszkańcy Leningradu, miasta umierającego na ich oczach, starają się przetrwać, ale jednocześnie zachować resztki przedwojennej codzienności- poruszający jest fragment o tym, jak ludzie nie godzili się na wycinkę miejskich drzew twierdząc, że spalenie ich byłoby dowodem ich przegranej.  

 Czytając  tę książkę rodzi się pytanie- czy w czasie wielkich historycznych tragedii sztuka jest potrzebna? Czy w momencie gdy brakuje jedzenia, opału, gdy mieszkańców  trawią choroby, kogokolwiek interesuje symfonia? Logicznie myśląc-nie.  Ale w czasach oblężenia logika upada i może  właśnie wtedy, gdy  życie jest tak tragiczne, muzyka jest w stanie dać odrobinę nadziei  i otuchy; przypomnieć o czasach gdy słuchało się jej bezpiecznie i w skupieniu...  Warta uwagi pozycja, bo łącząca w sobie elementy biograficzne (choć nie jest biografią ani Szostakowicza, ani Eliasberga) i historyczne z opowieścią o mieście. Do tego napisana przez autorkę kanadyjska, więc z pewnego dystansu.   

Sarah Quigley, "Dyrygent". Przeł. Bogumiła Nawrot. Wyd. Marginesy 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz