Strony

niedziela, 14 października 2018

"Komeda. Osobiste życie jazzu" ich świat

Zaczyna się od festiwalu jazzowego w Sopocie w 1956 roku. Od szału młodzieńczej wolności, pomysłów, ekspansji nowego brzmienia. Od koncertu Sekstetu Komedy. A potem wracamy do dzieciństwa, młodości (studiów medycznych i pierwszych zespołów) i dorosłego życia jednego z najważniejszych twórców polskiej muzyki XX wieku- Krzysztofa Komedy Trzcińskiego.  
Magdalena Grzebałkowska piszące tę książkę nie miała łatwego zadania, bo jej bohater nie zostawił po sobie niczego, co mogłoby posłużyć za podwaliny biografii- nie pisał dzienników, listy rzadko. Wśród znajomych nie miał opinii człowieka kontrowersyjnego. A jednak jego życie otaczała jakaś tajemnica i lekka niejasność. Niejasny był jego związek z Zofią Lach, bo ona, w przeciwieństwie do męża, budziła w ludziach skrajne, często nieprzychylne jej uczucia. Czy to ona "stworzyła" Komedę? Czy  jej choroba alkoholowa i powodowana piciem agresja była powodem ich rozstania? Niejasne są też okoliczności wypadku, który był przyczyną śmierci muzyka, a które to okoliczności autorka przedstawia w dwóch wariantach. I niejasna jest też rola Hłaski w tych zajściach oraz cała znajomość obu panów-bo mówiono, że Komedia powinien unikać Hłaski. 
 Komeda jest tytułowym bohaterem książki, ale podtytuł- osobiste życie jazzu, pokazuje, że postaci jest tu znacznie więcej. I oni są tu równie ważni. We wspomnieniach czy relacjach pojawiają się m.in. Jan Ptaszyn Wróblewski, Jerzy Milan, Wojciech Karolak, debiutująca Urszula Dudziak  i myślący jeszcze nad karierą klasycznego skrzypka Michał Urbaniak.  Same sławy polskiego jazzu. Do tego ten, bez którego o jazzie i latach 50. mówić nie sposób, czyli Leopold Tyrmand. Na dokładkę Agnieszka Osiecka, Roman Polański, Krystyna Sienkiewicz (znów niejasna relacja), Piotr Skrzynecki. Życie nie tylko jazzu, ale szeroko rozumiany świat artystyczny Polski, a potem polonijny, gdy Komeda zaczyna swoją karierę w USA. Opowieść o ludziach, którzy szukali swojego głosu, swojego sposobu wyrażania, lepszej przyszłości, wolności. I znajdowali to w szalonych, mocno zakrapianych imprezach, koncertach, improwizacjach i sztuce. Ten świat, choć przecież sprzed zaledwie 60 lat,  zachowany na taśmach, w rozmaitych spisanych wspomnieniach, ale też pamiętany przez wielu rozmówców Grzebałkowskiej, wydaje się bardzo odległy (problemy ze zdobyciem instrumentów, płyt, przeróżnych urzędowych pozwoleń). Ale fascynujący.

Magdalena Grzebałkowska wykonała wielką pracę, budując portret Komedy i jego środowiska z jednej strony na podstawie materiałów archiwalnych- książek, archiwów, gazet (kto  dziś pisze takie dokładne i techniczne recenzje muzyczne, jak te ze starych czasopism...), ale też  rozmów z tymi, którzy Komedę i tamte czasy pamiętają. Blisko 40 stron przypisów (nie lubię przypisów z tyłu książki, ale łatwo w takim układzie zobaczyć ich ogrom), najlepiej świadczy o tym, jak mijały 3 lata pisania tej książki. Trochę biografii, ale trochę i reportażu o  tamtych latach.Ze zdaniami krótkimi, wypełnionymi treścią.  
Dla pokazania bohatera, istotny jest kontekst, szeroki plan. Tu ten kontekst jest równie ważny. Grzebałkowska na spotkaniu z czytelnikami mówiła, że o Komedzie wszyscy wypowiadali się bardzo pozytywnie, że był człowiekiem dobrym, pracowitym. A to nie są wymarzone cechy bohatera biografii. Dlatego pojawia się  ten szeroki plan, który wypełnia i dopełnia obrazu.  Może czytelnik, który szuka stricte historii Komedy trochę na tym traci, ale czytelnik zainteresowany ogólnym rysem: zyskuje. Komeda nie jest do końca poznany i pewnie nigdy nie będzie. Paradoksalnie właśnie ci, którzy są tacy dobrzy, poczciwi i nieśmiali, mają najwięcej tajemnic, do których nie ma dostępu. Ale ta książka to ważna publikacja o tamtych ludziach i tamtych czasach, Warta poznania także dlatego, że choć nam wydaje się, że Komeda to gwiazda światowej muzyki filmowej, to dziś w USA mało kto o nim pamięta (tak jak mało kto pamięta u nas o polskim kompozytorze, Bronisławie Kaperze, laureacie Oscara za muzykę, który w znacznym stopniu przyczynił się do zwrócenia uwagi na polskie kino w latach 60. i 70.).  Biografie pisze się trochę po to, aby przypominać. 

Magdalena Grzebałkowska. "Komeda. Osobiste życie jazzu". Wyd. Znak. Kraków 2018. 
Jedna z najbardziej znanych piosenek Komedy. Ze słowami Osieckiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz