Karolina
trafia do Krakowa latem 1939 roku uciekając ze swojego kraju, w którem
toczy się wojna. Razem z panem Cyrylem Brzezikiem tworzy piękne
zabawki i wydaje się, że znajduje spokój. Ale koszmar wojny zaczyna
się też w Krakowie, a na ulicach coraz więcej niemieckich żołnierzy,
przypominających szczury*, które zaatakowały jej poprzednią krainę.
Krainę lalek. Bo Karolina jest lalką, którą ożywia magia wiatru i
niezwykłego lalkarza, dzięki temu lalka umie mówić i czuć. Lalczyne
serce wypełnia przyjaźń i miłość do lalkarza oraz znajomego skrzypka i
jego córeczki Reny. Czasem wypełnia też strach, gdy niemiecki oficer
odkrywa, że Karolina nie jest zwykłą lalką (czyżby zręczne nawiązanie do
okultystycznych ciągot niektórych niemieckich żołnierzy?). Ale i
lalkarz nie jest tylko lalkarzem, jest czarodziejem, który dzięki swojej
mocy ratuje dzieci, trafiające za mur getta. Jednak magia nie może
zawsze wygrać i nie może pomóc, gdy sam lalkarz znajdzie się w bydlęcym wagonie
na torach do Brzezinki…
Jak zauważał autorka, podczas II wojny światowej nie
było magii lalkarza, która mogła zmienić ludzi w lalki, a lalkom dawać
ludzkie serca, ale wielu doświadczyło magii współczucia, odwagi i
pomocy. Ta magia towarzyszyła ludziom żyjącym w okupowanych miastach i
pomagała im przeżyć kolejny dzień. Autorka w swojej książce połączyła
powieść historyczną z fantastyką, która oswaja niezwykle trudne tematy
poruszane w książce- nazizm, „kwestia żydowska”, listy folksdojczów,
tworzenie i działanie obozów zagłady. To nie jest powieść łatwa- nie ma w
niej ani łatwych tematów, ani łatwych wyborów, nie ma też łatwych
emocji. Wiele dzieje się w niedopowiedzeniu, które jest jednak mocne w
swoim wdzięku. Bo przecież wiemy, co znaczy prysznic w Oświęcimiu… To
połączenie historii (na końcu książki znajduje się kalendarium
wydarzeń, rozpoczynające się nie we wrześni 1939, a od wybuchu I wojny
światowej, przez całe XX lecie międzywojenne z 1921 gdy Hitler staje
na czele NSDAP) z baśniową, fantastyczną historią pozwala pięknie grać z
wrażliwością dzieci. Szczur w krainie lalek plądrują mieszkanie
Karoliny, niszczą szyte przez nią suknie z zaszywanymi marzeniami.
Twarda rzeczywistość wojny w krainie lalek, która toczy się równolegle
do historii krakowskiej doskonale ją uzupełnia i może być swoistą
tarczą wrażliwości dzieci (wiem, że obrazy wojny nie są niczym
zaskakującym i trzeba je znać i o nich pamiętać, jednak w przypadku
młodego czytelnika dobrze, gdy jest wentyl, który pozwoli emocje trochę
wyciszyć. A że emocje są i to nie tylko u dzieci świadczy fakt, że mojej
koleżance rodzice napisali w liceum usprawiedliwienie z nieprzeczytania "Innego świata" ze względu na wrażliwość córki…). Romero napisała
książkę ciekawą i bardzo potrzebną. Potrzebną nie tylko Polakom, bo u
nas o wojnie dla dzieci sporo się pisze, ale właśnie dzieciakom z
całego świata. Amerykanka, która kiedyś z wycieczką pojechała do
Brzezinki, a potem zaczęła pracować przy odnowie żydowskiego cmentarza w
Oświęcimiu pokazuje, że wojna, okupacja i holokaust to nie była ani
tylko polską, ani tylko żydowską tragedią. Pokazuje, że wolność i odwaga
to nie tylko słowa. I że choć życie to nie bajka, czarodziejem może być
każdy. Warto przeczytać i obejrzeć, bo to pięknie wydana i
zilustrowana książka. I historia, o której mimo bólu musimy pamiętać: bo, jak czytamy, „nikt nie jest tak naaaprawdę utracony, dopóki istnieje jego historia".
*Ciekawe, czy szczury są nawiazaniem do myszy z jednej z najbardziej znanych niemieckich baśń tj."Dziadka do orzechów", czy sobie nadinterpretowuję....
*Ciekawe, czy szczury są nawiazaniem do myszy z jednej z najbardziej znanych niemieckich baśń tj."Dziadka do orzechów", czy sobie nadinterpretowuję....
Rachel Maria Romero. "Lalkarz z Krakowa". Przeł. Marta Duda-Gryc. Galeria Książki. Kraków 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz