Strony

środa, 8 września 2021

"Blizna" codzienności życia

 

W Teatrze Telewizji grana była kiedyś sztuka "Ballada o kluczu"- o facecie, który postanowił  się zabić, ale nie dokonał tego aktu, bo  odkrył radość zwykłego życia dzięki sąsiadce z hotelu robotniczego, która była na tyle miła, że chciała mu np. pożyczyć  krzesło (które było bohaterowie potrzebne do zawieszenia pętli). Ogólnie sztuka była nieco groteskowa, ale w wymowie optymistyczna i świetnie prowadzona. Dlaczego tym mówię? Bo  „Blizna” nieco przypomniała mi tamten spektakl. 

Tu też rozczarowany życiem facet postanawia ze sobą skończyć, a aby to zrobić wyjeżdża do kraju, który jeszcze niedawno ogarnięty był wojną.  I (co nie będzie zaskoczeniem) zamiast dokonać żywota, zaczyna żyć- pomagać w domu dla kobiet, wspierać prace  przy restauracji  cennej mozaiki.  Jonas myśli o życiu,  byłej żonie, córce, matce. I zabliźnia  rany, które tkwiły w nim i jego pamięci.  Ale też widzi kolejne rany i blizny swojego życia oraz życia innych. 

 To historia o pogodzeniu się z losem i docenieniu życia. To  też historia o konfrontacji  człowieka, który z komfortowej, bezpiecznej Islandii przybywa do zniszczonego  wojną, pełnego niepokojów i wciąż żywych tragicznych wspomnień, nienazwanego kraju. To zderzenie szczególnie dobrze wydać w scenie, gdy bohater rozmawia z recepcjonistą i mówi, że ostatni raz wojna w jego kraju była w XIV wieku.  Wojna, której koszmar poznaje w rozmowach za mieszkańcami miasta, a wcześniej, za sprawa czytanych przez jego matkę książek (a wśród tych znajdziemy nawet opowiadania Borowskiego), jest świeżą blizną rozmówców.   Wojenne rany i blizny to jedno,  indywidualne, codzienne, życiowe blizny bohatera- drugie.  

 Całość intymna, delikatna,  klarowna, pisana z dużym miejscem na oddech.  Z zakończeniem  nieoczywistym, choć nie aż tak zaskakującym, bo spinającym klamrą relacje Jonasa i myśli o zabliźniających się życiu i śmierci.  Po wielu fantastycznych opiniach spodziewałam się po tej książce nieco więcej-  to jest dobra książka, napisana ze znajomością i wyczuciem emocji, czyta się płynnie, czasem można się zatrzymać na kilku zdaniach i wartych dodatkowej refleksji myślach, jednak nie doznałam zachwytu, ani czytelniczego przełomu.  Ale przecież nie w każdej książce chodzi o aż tak ważkie wrażenia.  Czy warto przeczytać –tak! Czy wrócę? Nie wiem.


Auður Ava Ólafsdóttir, „Blizna”. Przeł Jacek Godek. Wyd Poznańskie. Poznań 2020.

2 komentarze:

  1. Również słyszałam o tej książce wiele pozytywnych opinii. Sama jeszcze jej nie przeczytałam, ale przyznam, że tematyka wydaje mi się być dość ciekawa... Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat i sposób opowiedzenia historii rzeczywiście ciekawy! Jeśli będzie okazja przeczytać, warto sprawdzić :) Pozdrawiam!

      Usuń