Strony

sobota, 30 października 2021

"Florentyna od kwiatów" z ducha romantyczności


Realizm romantyczny. Taki  z ducha  „Romantyczności”, czucia i wiary. Choć akcja rozpoczyna się niemal wiek po wybuchu romantyzmu i obejmuje międzywojnie, czas okupacji i  lata powojenne, ma w sobie coś, co przypomina o wierzącej głęboko gawiedzi. O  mądrości i tradycji  polskiej wsi, pustelniku i topielicy, o dziewczynce, która urodziła się pośród kwiatów i z nimi związała swój los.  Wydarzenia opisane w książce, nawet te fantastyczne, przejmowane są w Sokołowie, wsi  leżącej gdzieś w Polsce, za normę. Bo tak, jak po zimie przychodzi wiosna, tak jasnym jest, że zazdrość i zło może być ukarane uderzeniem pioruna, a w lesie można zagubić się na długi czas, choć wydawało się, że to była jedna noc. A poza tym, czy to wszystko dzieje się naprawdę?

Autorka snując opowieść o Florentynie,  dziewczynie niezwykłej, a przecież zwyczajnej, opowiada o świecie przeszłości. O zwyczajach, pierwszych porywach serca, nagłych odejściach i wyczekiwanych powrotach. Snuje barwną opowieść o wsi odwiedzonej przez wędrowny teatr, o tragicznych i radosnych chwilach rodzinnych, o samotności, miłości, wojennych dzieciach w lesie i  wychowaniu dzieci, które nie będą bały się mieć własnego zdania. O młodzieńcu z głową w gwiazdach. O przemianie pokoleń, tak łagodnej i naturalnej jak przejścia pór roku. O konfliktach z tymi po drugiej stronie lasu i współpracy, gdy gdzieś w mieście dopełnia się apokalipsa. 

Historię Florentyny budują opowieści i  gawędy o  tych, co byli, są i będą. O dziedzicu szukającym idealnego wina, o aktorce o złamanym sercu. Przez wątki dopełniające historie, książka jest wielowymiarowa i barwniejsza.  A postaci, choć czasem ledwo nakreślone, stają się  gwiazdami w konstelacji opowieści.  Piękno tkwi w prostocie, ale też  wyważeniu języka, który operuje metaforą , równoważy realizm baśniowością i  ludową tradycją. Opowieść o silnej dziewczynie, opowieści i trwaniu. O czasie i pamięci, która zachowuje to, co ważne. Piękny jest też pojawiający się motyw domku dla lalek, w którym toczy się równoległe życie. Bo, czy zawsze wiemy, co dzieje się naprawdę, a co jest tylko odbiciem rzeczywistości? 

 

Agnieszka Kuchmister, „Florentyna od kwiatów”. Wyd. Książnica. Katowice 2021. 



niedziela, 24 października 2021

"Biblioteka o północy" historie alternatywne


 Kto nie zastanawiał się co by było gdyby? Czy rozważaliście inną wersję życia?Gdybym zrobiła doktorat? Została aktorką? Poszła na tego sylwestra?


Nora jest nieszczęśliwa i nie widzi w niczym sensu. Po próbie samobójczej trafia do Biblioteki o północy. Tam, w książkach zapisane są różne historie jej życia. Nora wędruje między wersjami samej siebie:jest gwiazdą rocka, właścicielką winnicy, badaczką lodowców. Każde jej wcielenie to inne życie jej bliskich-brata, rodziców i przyjaciółki. To jej radości i doświadczenie. Bo, jak mówi prowadząca ją przez regały bibliotekarka, każda decyzja to konsekwencje.
Przekaz książki jest prosty-szczęście może wyglądać inaczej niż wyobrażenia o nim. A nasze działania mają wpływ na losy innych. I choć zakończenie nikogo nie zaskoczy, daje nadzieję, że każdy ma swoją księgę szczęśliwego życia.

Książka jest trochę za długa, wątek innego podróżnika w alternatywach zbędny i niedopracowany. Momentami bywa też patetycznie, ale wymowa powieści jest krzepiąca. Bo łatwo zapomnieć o rzeczach prostych, a szczęście może przybrać postać kogoś lub czegoś, co początkowo wcale nie rymuje się z naszym pojęciem szczęścia. Na wielki plus motyw biblioteki, jako skarbca ludzkich historii i bibliotekarki, która prowadzi Norę, bo była jej bliska od dzieciństwa.
"Bibliotekarki mają dużą wiedzę. Kierują nas do właściwych książek. Do właściwych światów. Znajdują najlepsze miejsca. Jak ulepszona wyszukiwarka z duszą". Sama prawda!
 
Matt Haig, "Biblioteka o północy". Przeł. Ewa Wojtczak. Wyd. Zysk i spółka. Poznań 2021. 
 

poniedziałek, 11 października 2021

"Szarady" obłędu i spokoju


Johan Nagel przybywa do miasta w kolorowym stroju i z buteleczką trucizny w kieszeni. Podobno jest bardzo bogaty. Kim jest? Ekscentrykiem? Filozofem? Dobroczyńcą? Szaleńcem? Czy spełni swój plan? Czy ocali go miłość? Czy można wygrać z przeznaczeniem i humbugiem, który tkwi w człowieku? Gdzie jest granica normy i obłędu? Czy można bywać  ekstrawertykiem w tłumie i introwertykiem, tkwiącym w swojej wyobraźni jednocześnie?Książka zadaje wiele pytań, a tytułowe szarady rozgrywają się na kilku poziomach.
Jak na powieść sprzed 120 lat, jest zaskakująco współczesna-także w formie. Hamsun śmiało korzysta z tego, co stanie się prozatorską codziennością w kolejnych pokoleniach. Strumień świadomości, monologi wewnętrzne, gawędy- to wszystko czyni narrację gęstą i wymagającą uważnego czytania. Ale jednocześnie odwdzięcza się opowieścią o człowieku w pełni jego niejednoznaczności, rozedrgania i pogmatwania oraz pozornie tylko jednolitym społeczeństwie.

Nie sposób nie wspomnieć o przekładzie Marii Gołębiewskiej-Bijak, który pozwala nam znów bardzo współcześnie (choć z zachowaniem historycznego języka) odbierać powieść sprzed lat, ale także, dzięki przypisom, daje możliwość poznania kontekstów, frazeologizmów i smaczków niedostępnych dla tych, którzy nie znają historii i literatury Norwegii.

I choć życie Hamsuna, a zwłaszcza jego sympatia dla nazizmu do dziś budzą kontrowersje, wartości literackiej prozie odmówić nie można. I odwieczny problem czytelnika: czy oddzielać autora od dzieła czy też życie pisarza rzutuje na odbiór jego twórczości?


Knut Hamsun."Szarady". Przeł. Maria Gołębiewska-Bijak. Wyd. Poznańskie. Poznań 2021.

niedziela, 3 października 2021

"Wszystkie barwy marzeń" i niespieszność zatrzymań

 


Emilia jest przed 30,lubi nosić baletki, chować się za grzywką i pisać historie, które codziennie rano wiesza na klatce schodowej. Straciła pracę, opiekuje się mieszkaniem przyjaciółki i... stoi na rozdrożu. Nicola ma 10 lat, rozwodzących się rodziców, lubi "Gwiezdne wojny", zadaje pytania,nad którymi nie zastanawiają się dorośli. Jest jeszcze starsza pani i dwa koty...

Ta książka może zauroczyć. Niespiesznością wydarzeń, oddechem, dostrzeganiem rzeczy ważnych, a mijanych w codziennym pośpiechu. Nastrojem, który ma w sobie coś z "Małego księcia", ale także sporo z "Amelii". Bo Amelia i Emilia to nie jest chyba przypadkowa zbieżność. Emilia wrażliwa, trochę zamknięta w sobie, ale mająca właśnie w sobie wiele barw szczęścia i nieszczęścia, łączy światy i ludzi. Małego chłopca i starszą panią. Jej historie wieszane na klatce kamienicy dają nadzieję, ale także uwierają tych, którzy widzą w nich swoje problemy.
Te opowieści, będące częścią rozdziałów są historiami dla wszystkich, materiałem do codziennych rozważań i zatrzymań. Bo Emilia łapie i zapisuje chwile codzienności, wspomnienia i wątpliwości znane czasem aż za dobrze, ona myśli o nich po przebudzeniu, my strzepujemy z powiek,biegnąc dalej w rutynę.

Nie chciałam tej książki czytać szybko. Jej nastrój, pewną zwiewność,  język z metaforami można sobie dawkować, by nie zgubić myśli Emilii i bardzo wnikliwych obserwacji Nicoli, chłopca, który przejrzał dorosłych.
To historia o sile opowieści, słowach,terapii pisaniem i czytaniem, o sposobie na samotność. O tym dziwnym uczuciu; gdy ktoś bezbłędnie ubiera w słowa to, co czujemy, ale nie umiemy nazwać. O potrzebie kolorów i swojego miejsca.Książka napisana z wyczuciem, wrażliwością, pisana nastrojem, a nie fabułą. Taka, którą zapamiętam!

Natascha Lusenti. "Wszystkie barwy marzeń". Przeł. Monika Woźniak. Wyd. Literackie. Kraków 2021.