Strony

sobota, 27 listopada 2021

"Wróć przed zmrokiem" rodzinne duchy

 

Lubicie historie o duchach?
Horrorów nie czytam, thrillery dość rzadko, zatem „Wróć przed zmrokiem” było dla mnie książką naprawdę trzymającą w napięciu, taką dla „dzieci, co się lubią bać”( ale bez przesady, bo nie ma tam nic na wyższym poziomie przerażenia). I choć zdaję sobie sprawę, że dla  wytrawnych czytelników dreszczowców arsenał użytych środków może być zgrany- nawiedzony dom, tajne przejścia, włączający się gramofon i żyrandol oraz milczącą sąsiadka, to ja bawiłam się dobrze.

 Sprawdza się forma powieści w powieści.  Równolegle czytamy „Dom grozy”, rzekomo biograficzną powieść ojca Maggie, która już jako osoba dorosła, po latach wraca i rozwiązuję zagadkę kilkunastu dni, po przeżyciu których rodzina w pospiechu opuściła "nawiedzony dom". Co się stało? Czy w domu rzeczywiście straszyły zjawy dawnego właściciela, a miejsce było świadkiem nieszczęśliwych wypadków? Nie będzie wielkim spojlerem, że tu (jak w klasycznym kryminale) nie ma żadnych duchów i jeśli kogoś powinniśmy się bać, to ludzi. Zresztą to właśnie ludzki element tej powieści spodobał mi się najbardziej. Maggie mierzy się z czasami, których nie pamięta, bo miała tylko 5 lat i część zdarzeń wyparła, a jednocześnie książka ojca wywarła wielki wpływ na jej życie, bo była zawsze tą Maggie z „Domu grozy”.   Nawet jako osoba dorosła walczy z lękami i pamięta o Panu Cieniu i Pannie Pieniążek (postaci trochę alla Koralina). Z jednej strony są więc strzępki wspomnień dziecka, z drugiej rozmowy ze świadkami wydarzeń, z trzeciej – książka, z czwartej próba racjonalnego wyjaśnienia rodzinnych tajemnic. Bo o ile autor zaczyna książkę zdaniem, że każdy dom ma jakąś historię i swoje sekrety, o tyle mi dźwięczało zdanie otwierające „Annę Kareninę”, o nieszczęśliwych rodzinach, nieszczęśliwych na swój sposób. Tu rodzinne nieszczęścia, tajemnice i  niedopowiedzenia mogą rujnować świat  dziecka i dorosłego.
Oczywiście, było trochę dłużyzn, ale opowiadana równocześnie historia z przeszłości i teraźniejszości, sprawdziła się. I ostatnie sto stron rzeczywiście trzymało w napięciu, bo spiętrzenie tego, co zdawało się finałem, było naprawdę intrygujące. 


Riley Sager. "Wróć przed zmrokiem". Przeł. Ryszard Oślizło. Wyd. Mova. Białystok 2021.

sobota, 13 listopada 2021

"Madame Piaf" o artystce i Montandzie

 


Lubicie piosenkę francuską? Ja bardzo! Aznavour, Brel, Dalida, Garu, Zaz, Piaf i Montand. O tych ostatnich opowiada "Madame Piaf". Gdy w 1944 r. wyzwolono Paryż, Piaf była gwiazdą, jednak komisja weryfikująca, czy artyści nie kolaborowali z Niemcami sprawdzała, czy może nadal występować. W tym samym czasie na jej drodze stanął młody artysta, syn włoskich emigrantów, który chciał zrobić karierę. Mimo początkowych obiekcji, Edith przyjęła Yves'a pod swoje skrzydła i nauczyła go pieśniarskiego fachu.

To, co bardzo mi się podobało to nacisk na pracę artystyczną Piaf. Piaf jest postacią bardzo wielowymiarową, poznawaną też dzięki retrospekcjom-wyzwoloną kobietą, dzieckiem ulicy, które zdobyło świat i zaprzyjaźniło się z wybitnymi artystami, ale chce udowadniać, co jest warte. Czasem bardzo beztroska, nadużywająca alkoholu, czasem dusza towarzystwa, czasem introwertyczka. Ale, co mocno wybrzmiewa w powieści, to bardzo świadoma artystka. W tych fragmentach, gdy Edith zmienia się w nauczycielkę fachu estradowego, czytamy o scenicznych niuansach: że na estradzie liczy się interpretacja, dykcja, głos, ale także to, jak szybko się na nią wejdzie i jakiego koloru będzie kostium. Piaf w rozmowach z Montandem bywa Pigmalionem, który kształtuje nowego pieśniarza. Każe czytać Moliera, ćwiczyć wymowę, mówi jak skupić uwagę publiczności, wybierać tekst i że Yves najlepiej będzie wyglądał w czarnej koszuli, w która będzie jego znakiem. Jest w tej książce romans, jest obawa, szukanie nowych piosenek w zmienionym wojną świecie, który nie chce już słuchać o nieszczęściach akordeonisty. Jest zazdrość o szczęśliwe dzieciństwo i zabawa do rana, tourne po południu i występ w Nowym Jorku. Kariera będąca wypadkową szczęścia i spotkań  w odpowiednim czasie, ale przede wszystkim: pracy. Jest następstwo pokoleń i to, co od lat wyróżnia piosenkę francuską-tradycja i styl.
I choć losy Piaf trudno nazwać szczęśliwymi, opisany w książce fragment jej biografii to lata, gdy widziała życie na różowo. Choć przez chwilę. Na scenie i poza nią. A nam zostają piosenki. Ich obojga.

Michelle Marly. "Madame Piaf". Przeł. Ewa Mikulska-Frindo. Wyd. Znak. Kraków 2021

sobota, 6 listopada 2021

"Suknia" za kulisami historii

 


Za każdym wielkim wydarzeniem stoi zastęp ludzi. A za każdym człowiekiem, jego historia.  „Suknia” to  opowieść o hafciarkach pracujących przy sukni ślubnej przyszłej królowej Elżbiety. O powojennym Londynie, szykującym się do wielkiego wydarzenia, które ma zjednoczyć naród i pozwolić zapomnieć o czasie leczenia ran i reglamentacji. O ucieczce od przeszłości, rzemiośle na granicy sztuki.

Dziewczęta z atelier Hartnella pracowały przy kreacji, która przeszła do historii. Ale ich wymyślone dzieje pozwalają czytelnikowi zobaczyć, jak w tle wielkiej historii troczy się ta zwykła, codzienna.

 Powieść pisana jest z perspektyw dwóch hafciarek- francuskiej Żydówki Miriam, która w Londynie zaczyna nowe życie i Angielki Ann, babci dziewczyny, która w wątku współczesnym łączy historie z lat 40. i późniejsze dzieje swojej babci i jej przyjaciółki. Mamy więc to, co zwykle lubimy w tak prowadzonych powieściach: różne perspektywy czasowe i osobiste, tajemnice z przeszłości i losy kobiet, zwyczajnych, a jednak takich, które łatwo polubić. Plusem książki jest ukazanie powojennego Londynu i ludzi odnajdujących się w nowej rzeczywistości, a także zwrócenie uwagi na tych, którzy jak Miriam, przeszli przez piekło obozu i potem chcieli wrócić do świata żywych. Autorka nie epatuje cierpieniem, tragedią Ravensbrück, ale w postaci Miriam- najciekawszej z całej powieści, kumuluje ból, chęć nowego życia i walki o szczęśliwą codzienność po wojennej traumie. Autorka pisze powieść o przyjaźni, kobiecym wsparciu i nowych początkach. I choć wątek współczesny jest lekko naciągany, zajrzenie za kulisy pracowni szykującej najważniejsza kreację roku, ma swój urok. To też opowieść o tym, że często nie znamy szczegółów przeszłości naszych bliskich. Po lekturze  aż  chce się spytać o rodzinne sekrety, wspomnienia. Korzystajmy, póki mamy z kim rozmawiać. 

Jennifer Robson. „Suknia”. Przeł. Katarzyna Makaruk Wyd. Literackie.  Warszawa 2021