Strony

środa, 1 czerwca 2022

"Maria Callas i głos serca" głos kobiety


W historii opery było wiele świetnych śpiewaczek. Ale tylko jedna La Callas.

Jej życie wielokrotnie wykorzystywała kultura popularna. Powieść jest kolejnym ogniwem w łańcuchu budownia legendy, w której sztuka łączy się z romansem i wielkimi pieniędzmi.
Michelle Marly skupia się na związku śpiewaczki z Onassisem, ale w swojej opowieści przeskakuje też do czasów z młodości i początków kariery. Historia nie jest opowiadana chronologicznie, co wymaga od czytelnika pewnego skupienia.  Znajomość słynnej sopranistki i greckiego milionera to główny wątek książki, ale pojawia się oczywiście Jackie Kennedy, a w epizodach Marylin Monroe, Cary Grant czy Renata Tebaldi (elektryzująca publiczność walka sopranów jest jednak na b.dalekim planie).

Powieść jest spojrzeniem na Marię-kobietę: samotną w małżeństwie z własnym impresariem, marzącej o tym, by ktoś widział w niej nie tylko divę z pozycją oznaczającą pełne sale koncertowe, ale kobietę godną uczucia i zainteresowania. Maria żyje w klatce obaw o swój głos (który bywa bardzo kapryśny), wygląd, kontrakty, stale jest narażona na ataki paparazzich i plotki pozornych przyjaciół. Jest też osobą z pogranicza (amerykańskiego i greckiego) oraz wielbicielką jazzu i mody. Jest gwiazdą, która w zaciszu domów, hoteli i luksusowego jachtu marzy o miłości i spokoju. A jednocześnie-co autork przemyca-w życiu osobistym znajduje nawiązania do losów kreowanych przez siebie operowych heroin-Violetty, Medei, Normy,Aidy...
 
Życie Callas to materiał na wiele filmów  i książek. Wspaniała biografia "Boski potwór" pozwala spojrzeć na Callas jako na artystkę, śpiewaczkę i operową aktorkę(do dziś pokutuje stereotyp śpiewaka, który "gra" tyl­ko łapiąc się za serce, albo unosząc rękę, a Callas grała inaczej). Powieść biograficzna Marly nie jest zła, choć jeśli ktoś miałby przeczytać tylko jedną rzecz o Callas, polecam jednak "Boskiego potwora". Zwłaszcza, że momentami w stylu powieści coś mi nie pasowało-jakaś ckliwość, egzaltacja, nadmiar przymiotników? Ale z drugiej strony może to bardziej obyczajówkowe spojrzenie skłoni do wysłuchania nagrań i wysłyszenia emocji, bo te były dla  Callas w życiu i na scenie kluczowe. I choć opera jest konwencją nad konwencjami, to tym, co sprawia, że zawsze mam nadzieję, że "Tosca" będzie miała happy end, jest granie na wrażliwości i zachwyt nad jednością muzyki, opowieści i teatru, która to jedność była Callas bliska już wiele lat temu. I dlatego książek (filmów, seriali)o niej będzie więcej. Bo była La Callas, a romans z Onasisem był sensacją, która wciąż kusi do ponownej opowieści w dość operowym stylu-on jeden i one dwie.
 
 Michelle Marly. "Maria Callas i głos serca Madame Piaf". Przeł. Urszula Pawlik. Wyd. Znak Horyzon. Kraków 2022.
 
Inne tytuły z serii wyjątkowe kobiety: o Piaf  , o Fridzie

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz