Po twórczość Daphne du Maurier sięgnęłam dopiero kilka lat temu (tzw. efekt serii butikowej i czytam jej powieści z dużą przyjemnością, także dlatego, że są to historie bardzo różne. I choć "Rebeka" jest na razie poza konkurencją, z zainteresowaniem czytam kolejne wznowienia).
Zdanie
na okładce „o jednym z najpiękniejszych romansów w historii literatury”
nie pokazuje istoty powieści. „Generał i panna” dzieje się w czasach
wojny domowej w epoce Cromwella, są bitwy rojalistów i
parlamentarzystów, spiski, aresztowania, czyli wszystko, co kojarzy się z
powieścią historyczną. Do tego dochodzą tajemnice, stare posiadłości w
Kornwalii i skrytki przy schodach, zatem elementy powieści
gotyckiej. Jest historia nietuzinkowego związku,
ale określenie książki mianem romansu może czytelników rozczarować. Bo o ile
powieść rozpoczyna się dość typowo- młoda dziewczyna Honor poznaje
żołnierza, który wyróżnia się odwagą i buńczucznością, to potem nie będzie
już dalszego ciągu z typowego romansu. Honor spada z konia i traci
władze w nogach. Mijają lata, Honor już jako kobieta dojrzała mieszka
przy rodzinie i ponownie spotyka mężczyznę, dla której kiedyś szybciej
biło jej serce. Ale teraz nie czas na wspomnienia, bo wokół wojna
domowa, a generał Richarda Grenville znów staje na czele armii. Czy,
skoro mówię, że to nie romans, nie ma tu uczucia? Jest, to rozmowy
ludzi z bagażem doświadczeń, osadzonych w konkretnej rzeczywistości
historycznej, ludzi z których każdy ma swoje życie, ograniczenia,
wybory. To jest opowieść o miłości, przyjaźni, walce o życie drugiego
człowieka i wierze w jego honor, ale ci, którzy spodziewają się typowej
miłosnej historii mogą się zdziwić lub wręcz rozczarować, bo wiele razy
wojna i polityka wychodzi tu na pierwszy plan, a relacje między Honor i
Richardem nie są prostym romansowym schematem.
Trochę
w "Generale i pannie" przygodowo-awanturniczego nastroju z „Zatoki
Francuza” (ale mnie niż w niej namiętności), ciut nastroju z "Oberży na pustkowiu", ale
bardziej w arystokratycznym wydaniu. Du Maurier umie wywoływać klimat,
tworzyć nastroje, wie jak szelestem za drzwiami i skrytką w podłodze
pobudzić wyobraźnię. Ale umie też świetnie budować postacie. Generał
jest po prostu szlachetnym zawadiaką (wymarzona postać do powieści, choć i człowiek, z którym w prawdziwym świecie trudno byłoby
żyć, a zwłaszcza być jego dzieckiem. Postać syna, którego przez chwilę
bierze pod opiekę Honor jest bardzo poruszająca, bo pokazuje trud bycia
chłopcem w wojskowej, arystokratycznie rodzinie, gdy od narodzenia ciążą
obowiązki i nadzieje spełniania rodzinnych oczekiwań). Panna Honor za
to jest niezwykłą kobietą, pełną sprytu, odwagi, która walcząc z
ograniczeniami ciała potrafi i tak wielokrotnie dokonywać czynów
teoretycznie nie dla kobiet z jej epoki. I właśnie ta konstrukcja
bohaterki i zarazem narratorki powieści jest najsilniejszą stroną książki, bo
oddając jej głos pisarka daje czytelnikowi nie tylko kobiece spojrzenie
na wojnę w Anglii XVII w., ale też perspektywę kobiety, która doświadcza
innego losu niż damy z jej sfery. I ta kaleka, stara panna przy
rodzinie snuje opowieść naprawdę niesamowitą. A niesamowitość wzrasta,
gdy wiemy, że i generał, i panna, istnieli naprawdę.
Daphne du Maurier. "Generał i panna". Przeł. Anna Bańkowska. Wyd. Albatros. Warszawa 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz