Tyle osób polecało książki Macieja Siembiedy, że nadszedł czas przekonać się w czym tkwi sekret jego, zasłużonej, popularności.
Krótko? W warsztacie. Maciej Siembieda wie, co pisze i po co pisze. I pisze tak, by z jednej strony opowiedzieć historię, a z drugiej dać czytelnikowi możliwość poczucia sedna i serca opowieści. Lata dziennikarskich doświadczeń i działania w obrębie słowa procentują. Są napięcia, są opisy, są kulminacje. I jest twist, że czytelnik pyta siebie-ale jak to?
W "Katharsis" autor zaczyna od wojny w Grecji, by potem opowiedzieć o kopalniach uranu w Kotlinie Kłodzkiej i królu przemytu z Gdyni. Rozwija i plącze losy Polaków i Greków, którzy w Polsce Ludowej znajdują swoja nową ojczyznę. Opowiada o Sacharynie, przedwojennym królu półświatka, który i po wojnie wie, jak się ustawić.
Saga kryminalna ma to do siebie, że łączy prywatne losy bohaterów z zagadką i panoramą czasów. Panorama jest tu bardzo szeroka, bo obejmuje i ogarniętą wojną Grecję i powojenną Polskę, zapuszcza się nawet do Kairu. Losy Sacharyny, członków rodziny Tosidosów i pozostałych postaci łączą się, tworząc sieć, czasem dość nieoczywistych, powiązań osobistych, historycznych i politycznych. Tajemnic jest tu kilka i trochę jak w greckiej tragedii gra toczy toczy się o poznanie i tytułowe oczyszczanie (a nie tylko uranowy skarb).
Przed "Katharsis" czytałam "Kołysankę" i tam też autor łączył światy i historię, przy czym była to rzeczywistość historycznie bardziej odległa w czasie, bo XIX wieczna. W "Katharsis" historia jest rozpisana na bliskie siebie pokolenia, co daje jeszcze więcej wewnętrznej dynamiki. I chociaż nie jestem fanką skandynawskich sag kryminalnych, w których śledzi się życie policjantów, a gdzieś tam w tle toczy się akcja kryminalna, to typ narracji, który wybrał Siembieda, czyli losy rodzin z mocno tajemniczym, momentami sensacyjnym twistem, bardzo mi odpowiada.
Maciej Siembieda. "Katharsis". Wyd. Agora. Warszawa 2023.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz