Strony

środa, 5 czerwca 2024

"Times New Romans" nic nowego w świecie romansu


Książka jest miksem  popularnych motywów- są więc przyjaciele z dzieciństwa, których przed laty rozdzieliły trudne wypadki. A że oboje są wziętymi autorami - on romansów, ona kryminałów, pojawia się pomysł na wspólną powieść i  akcję promocyjną opartą na ich romansie.  

 Pomysł dobry jak każdy inny z arsenału komedii romantycznych, tym bardziej, że parę do siebie ewidentnie ciągnie, a o procesie twórczym zawsze fajnie poczytać. Tyle tylko, że o pisaniu jest tu malutko, a cała historia jest rozwleczona na prawie 600 stron, podczas gdy dałaby się zamknąć w 200. Pomysł z opisywaniem sytuacji z punktów widzenia obojga bohaterów byłby dobry, gdyby te perspektywy czymś się różniły, natomiast miałam wrażenie przedrukowanych stron.  Siłą takich książek powinni być bohaterowie, których się po prostu lubi. Theo  ze swoim pomysłem „rozkocham ją po latach” wydał mi się nieprawdziwy. Wybacz Theo.  Natomiast  zachowanie i motywacje Ellie trudno zrozumieć, bo gdy po już 300 stronach dowiadujemy się, dlaczego tak nierozłączni przyjaciele z dzieciństwa  zerwali kontakt, to pierwszym pytaniem jest- dlaczego ta dorosła kobieta nie zrobiła nic, by wydarzenia z przeszłości przepracować i uwolnić się od „nienawiści” (słowo wg mnie mocno w kontekście tej książki na wyrost). To kolejna historia, której by nie było, gdyby jej bohaterowie  porozmawiali ze sobą.   

Język powieści jest prosty (czasem aż za), dowcip dyskusyjny(ile można jechać na prostych, dwuznacznych skojarzeniach, a Theo nazywając Elle najbardziej złośliwą zdradza, że spotkał mało  inteligentnie złośliwych kobiet). Plot twist zaskoczył, ale (spoiler!) najbardziej tym jak bardzo oderwany od całości  jest ten gangsterki element. „Times New Romans” miał być wg polecających go bookstagramerek uroczy, błyskotliwy i zajmujący. Dla mnie nie był.  Może jestem za stara na takie książki. Może lekką rozrywkę pojmuję inaczej ( czy tłumaczy mnie wybór „Masz wiadomość” jako ulubionej filmowej komedii romantycznej?). Może  jestem nudziarą, wymagając od ludzi z karierą i dorobkiem pisarskim umiejętności rozmowy i rozwiązywania problemów.

 W jednej z niewielu rozmów o książkach  Theo mówi o przepisie na idealną powieść i zaznacza: „musimy się okazać warci ich czasu”.   Z przykrością stwierdzam, że mojego nie byli.

Książka powstała na Wattpadzie. Pomysł na platformę, gdzie pisać każdy może jest  świetny. Tyle tylko, że nie wszystko, co dobrze wygląda jako odcinek komputerowej historii nadaje się na wydanie w formie książki.  I to jest zdanie nie jest tylko moje- starej nudziary, ale także studentki, z która jakiś czas temu rozmawiałam o fenomenie „łotpadówek”. 

 Współpraca z wydawnictwem w wyniku akcji na portalu Lubimy Czytać.

 Julia Biel, "Times New Romans". Wyd. Media Rodzina. Poznań 2024. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz