Strony

środa, 14 czerwca 2017

"Zamknięta trumna" i kłopotliwy spadek


Znana autorka książek dla dzieci zaprasza dwóch detektywów, ponieważ obawia się, że jej dom będzie miejscem zbrodni. I nie myli się, choć ofiarą jest ktoś inny niż początkowo można przypuszczać. Oczywiście o morderstwo zostają posądzeni domownicy i służba, bo nikt inny nie miał ani motywu, ani możliwości by zabić kogoś, kto i tak był umierający... Ale jaki sens zbijać człowieka stojącego nad grobem i to nawet wtedy, gdy staje się on spadkobiercą fortuny, której pozbawi zostają krewni? Można rzec: zbrodnia w starym stylu. I trudno, aby było inaczej, skoro powieść firmuje swoim nazwiskiem Agata Christie. 

I moim zdaniem powinna zawczasu swoich spadkobierców zobowiązać do tego, żeby nie dawali innym autorom praw do stworzonych przez nią postaci. Rozumiem kwestie finansowe, ale jak to mówił Ksiądz w "Damach i huzarach": "nie uchodzi, nie uchodzi". Nie twierdzę, że Sophie Hannah źle pisze, nie! Jej książka jest przyzwoita, ma  nerw, klimat, czasem zaskakuje, a momentami się wlecze. Jest kryminałem retro. Ale nie jest powieścią Christie. I to się czuje! Hannah bierze otoczenie, zamknięty dom na odludziu, rodzinne tajemnice i pewne niejasne okoliczności. Nikt jej nie zabroni! Nikt nie zabroni jej też dodać zadufanego w sobie cudzoziemca detektywa.  Ale niech sobie wymyśli własnego! Ten Poirot jest do Agatowego niepodobny, mało sympatyczny, jakiś taki nie taki, a wtrącane przez niego francuskie słówka i "małe szare komórki" są tylko czymś w rodzaju maski i usprawiedliwienia, że bohater zwie się jak postać z książek Christie. Nie kupuję tego! Fajnie jest się przejechać na plecach królowej kryminału, tyle tylko, że dla mnie Hannah za bardzo się przejechała. "Zamknięta trumna" jest przyzwoitym kryminałem retro i kiepską imitacją stylu Christie. To, co było wadą pierwszej książki (tego komercyjnego wskrzeszania Poirota (Inicjały zbrodni)) powtarza się. Może detektyw przestaje pomiatać angielskim policjantem, ale cały czas nie ma tu więzi, która łączyła go z Hastingesm czy nawet inspektorem Jaapem.
 Gdy zapominam, że to ma być powieść o Poirocie czyta się dużo lepiej niż wtedy, gdy nastawiam się na książę alla Christie. Sophie Hannah pokazuje, że umie wymyślać postacie- charakterystyczne, złożone, czasem nawet dowcipne, więc nie rozumiem, co stoi na przeszkodzie w wymyśleniu własnego sztandarowego detektywa?! Że się nie sprzeda? Że  nazwisko nic nikomu nie powie? Że trzeba będzie przyłożyć się bardziej do pisania i do promowania książki? Cóż... przynajmniej nie będzie porównań, które raczej wyjdą na niekorzyść. Lepiej jest być pierwszą Hannah niż wtórną Christie. I to jest rada i do autorki i do spadkobierców, którzy moim zdaniem robią swojej antenatce niedźwiedzią przysługę. Nie po to Christie napisała "Kurtynę" i własnoręcznie uśmierciła Poirota, żeby teraz go przywracać do działania. I w erze wszelkich fanfików i spinoffów warto to mieć na uwadze.

Sophie Hannah, "Zamknięta trumna". Przeł. Urszula Gardner. Wyd. Dolnośląskie. Poznań 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz