Jednym z takich jest dla mnie opera. Na książkę rzuciłam się zachłannie, ale chyba nie takiej opowieści się spodziewałam.
Gustawa Starewicz marzy o Królowej Nocy, ale ciągle ćwiczy Paminę. Czas ucieka, one nie jest już taka młoda, a wojna zmusiła do szybkiego dorastania, zatem odreagowuje, żyjąc w świecie wstającej z gruzów stolicy, w której śpiewaczka może dorobić na prywatnych koncertach, dających złudzenie wielkiego świata. Ale że ambicją nowej władzy jest kultura pod strzechy, Gusta jedzie na występy do Białowieży. Potem wraca. W międzyczasie giną znajome śpiewaczki-znana diva i dwie koleżanki. Gusta, w finale, zachowuje się jak Herkules Poirot i łączy kropki.
Tylko to nie jest kryminał. To nie jest też opowieść z mocnym wątkiem operowym (a na taki liczyłam! Niestety, stare gwiazdy i młode zdolne to są tylko osadzone w świecie opery, a nie nim oplecione. I szczerze nie wydaje mi się, by w Warszawie w 47 już ktoś ekscytował się debiutem Callas w Wenecji, bo Callas dopiero zaczynała swoją karierę). To nie jest też powieść historyczna, ani psychologiczna, bo mamy strzępki informacji o bohaterce, które nie tworzą jej spójnego (nawet tworzonego z wielu składowych) charakteru.
Jest w tej książce wiele wątków-konflikty w akademii, morderstwo, ukrywanie się Żydów, traumy wojenne, magia, rodzinne tajemnice, przedwojenni hrabiowie i szeptuchy z puszczy, dzieci porzucane dla kariery, przystojny leśniczy... na moje oko-wątków za dużo, by zgrać je w partyturę, w której każdy temat nie tylko zaistnieje, ale wybrzmi w pełni. Takiego dopracowania i dopełnienia mi w tej książce zabrakło. To debiut, a sądząc z potoczystości opowieści o dawnej Warszawie, autorka może mieć jeszcze w zanadrzu inne historie, kto wie czy też nie inspirowane rodzinną historią? Życzyłabym sobie opowieści,może także krążącej poza gatunkami, ale jednak bardziej skupionej w strukturze.
I jeszcze coś. W czytanym w gazecie przez bohaterkę komunikacie o pierwszej śmierci padają słowa "śpiewaczka(...) którą nasi czytelnicy mieli okazję podziwiać ostatnio jako Casta Divę". "Casta diva" to nie postać tyko początek najbardziej znanej arii Normy, bohaterki opery Belliniego. Czy to miała być jakaś aluzja do niedouczonych dziennikarzy? Aż nie chce mi się wierzyć, że merytoryczny błąd zrobiła wnuczka śpiewaczki i redakcja zacnego wyd. Znak. Bo to brzmi trochę tak, jak gdyby napisać, że Piotr Beczała był podziwiany jako "Szumią jodły na gór szczycie".
Sylwia Stano. "Opera na trzy śmierci". Wyd. Znak. Kraków 2023.
Inne kryminały z operą z tle "Zbrodnia w Lindebourne" "Łzy pajaca"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz