Strony

środa, 8 listopada 2023

"Widmo z Głogowego Wzgórza" dreszczyk z humorem



Na widok „Widma z Głogowego Wzgórza” zabiło moje serce czytelnika, wielbiącego nastrojowe przygotówki. I co ważne- ta reakcja trwała przez całą lekturę. To ten rodzaj przyjemnego mrowienia, gdy wie się, że coś jeszcze się w książce wydarzy i czeka się z poczuciem przyjemnego dreszczu. A Edward Fenton stworzył  właśnie taką aurę i  umiejętnie zrównoważył  ją humorem.

 James jedzie swojego kuzynostwa na Głogowe Wzgórze. Okazuje się, że w niedawno kupionym  domu dzieje się coś tajemniczego. Zresztą każdy stary dom ma swoją historie, a w historii tego ważną rolę odrywa jego niedawno zmarła właścicielka i… pies. Sytuacje komplikują opady śniegu, które odcinają domowników od świata. Założone przez Jamesa,  Obiego i Amandę Widmowe Zgromadzenie zaczyna mieć co robić, gdy za oknem widać tajemniczą twarz, a na śniegu pojawiają się ślady…

To historia w idealnych proporcjach z dreszczykiem (i zupełnie racjonalnym rozwiązaniem zagadki) i humorem. Wspaniała jest Amanda, zaczytana w „Wichrowych Wzgórzach”, jej logiczny brat oraz młodsza siostra Dzidzia (uroczo rozpieszczona domowa walkiria z psem Zyglindą).  Przemili są  gospodyni Irlandka pani MacMinnies i rodzice dzieci. Zwłaszcza tata, autor poczytnych powieści wzbudza sympatię, dając Jamesowi radę, czego powinien wystrzegać się pisarz.  Radę przepiszę, bo świetna: „Czterech rzeczy, których każdy człowiek piszący musi unikać: niechlujnej myśli, mętnego zdania, pretensjonalnego zwrotu i niezdarnie budowanej fabuły”.  Jeśli ktoś zastanawia się, po co czytam książki dla dzieci to właśnie dla takich smaczków. A Fenton słuchał własnych rad, czego skutkiem było wyróżnienie  powieści nagrodą im. Edgara Allana Poego dla najlepszej książki dla młodych czytelników.

To książka sprzed lat (pierwsze wydanie w roku 1963), z czasów, gdy uszkodzenie telefonu zrywało kontakt ze światem, z czasów, gdy siadano przy kominku i opowiadano sobie niezwykłe historie. I uruchamia się tęsknota za taką rzeczywistością (nawet jeśli oznacza picie wody z topionego śniegu). Tęsknota za dniem dzieciństwa, który mógł być przygodą, za entuzjazmem wynikającym z lektury „Wichrowych Wzgórz” lub próby napisania własnego wiersza.  Za wiarą, że dziecięce marzenia muszą się spełnić, a przeczucie niezwykłości na pewno zwiastuje coś fantastycznego! I dlatego mrowienia i przeczucia czytam książki dla dzieci. I wracam do klasyki, której seria Mistrzowie Ilustracji jest gwarantem jakości.    

 

Edward Fenton, "Widmo z Głogowego Wzgórza". Przeł. Irena Tuwim. Wyd. Dwie Siostry. Warszawa 2019. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz