Po historii Tonji nie mogłam się powstrzymać przed sięgnięciem po "Gofrowe serce", powieść, którą Maria Parr zyskała serca czytelników (także tych z mojej biblioteki). Szkoda, że czekałam tak długo,bo "Gofrowe serce" jest fantastyczne, a zachwyt nad umiejętnościami, wyobraźnią i mądrością autorki wzrasta. Bohaterami tej opowieści są Kręciołek, jego przyjaciółka Lena, Dziadek, Ciocia-Bacia, rodzina Kręciołka oraz ich codzienność. Nie taka zwyczajna, dziecięca codzienność, bo nie wszyscy zakopują radia, zakładają schronisko dla krów, a smutkom sprzeciwiają się jedząc gofry i rozmawiając ze sobą.
"Gofrowe serce" porównywane jest do "Dzieci z Bullerbyn", ale książka Parr jest pozycją poruszającą, poza jasną stroną życia, także te smutne strony- Lena nie ma taty i stale poszukuje nowego, cudowna Ciocia-Babcia umiera, a Kręciołek nie do końca rozumie co czuje... więc życie ludzi z Pękatej Matyldy nie jest usłane różami. Ale dzieci potrafią sobie radzić z przeciwnościami dlatego, że mają siebie, wspaniałe rodziny i niezachwianą wiarę nie tylko w moc opiekuńcza Jezusa z obrazka Cioci-Babci, ale także lepsze jutro. Mają też dorosłych, którzy traktują ich jak partnerów do rozmowy i ludzi myślących, a przy tym sami dorośli nie są przerażająco poważni (ach ten Dziadek!). Olbrzymia mądrość przemawiająca z każdej strony sprawia, że nie tylko współodczuwamy z bohaterami, ale zaczynamy ich bardzo lubić i może nawet trochę zazdrościć tych szalonych przygód. Autorka idealnie łączy momenty zabawy, celebrowania codzienności, a przy tym nie szczędzi chwil refleksji, ot, jak w życiu! A przy tym nie ma tu żadnego moralizatorstwa i łopatologicznego wyjaśniania zawiłości życia. Świat widziany z perspektywy Kręciołka jest w gruncie rzeczy przyjazny i zapraszający by zostać w nim na dłużnej. "Gofrowe serce" to jedna z tych książek, które żal odkładać. Ci, którzy cenią napisane z humorem, mądre opowieści, łączące momenty zabawne z wzruszającymi oraz lekko strasznymi powinni przeczytać powieść Parr jak najprędzej. Także po to, by dowiedzieć się, czy Lena znajdzie sobie nowego tatę, a Kręciołek dowie się wreszcie czy jest jej najlepszym przyjacielem:)
"Gofrowe serce" porównywane jest do "Dzieci z Bullerbyn", ale książka Parr jest pozycją poruszającą, poza jasną stroną życia, także te smutne strony- Lena nie ma taty i stale poszukuje nowego, cudowna Ciocia-Babcia umiera, a Kręciołek nie do końca rozumie co czuje... więc życie ludzi z Pękatej Matyldy nie jest usłane różami. Ale dzieci potrafią sobie radzić z przeciwnościami dlatego, że mają siebie, wspaniałe rodziny i niezachwianą wiarę nie tylko w moc opiekuńcza Jezusa z obrazka Cioci-Babci, ale także lepsze jutro. Mają też dorosłych, którzy traktują ich jak partnerów do rozmowy i ludzi myślących, a przy tym sami dorośli nie są przerażająco poważni (ach ten Dziadek!). Olbrzymia mądrość przemawiająca z każdej strony sprawia, że nie tylko współodczuwamy z bohaterami, ale zaczynamy ich bardzo lubić i może nawet trochę zazdrościć tych szalonych przygód. Autorka idealnie łączy momenty zabawy, celebrowania codzienności, a przy tym nie szczędzi chwil refleksji, ot, jak w życiu! A przy tym nie ma tu żadnego moralizatorstwa i łopatologicznego wyjaśniania zawiłości życia. Świat widziany z perspektywy Kręciołka jest w gruncie rzeczy przyjazny i zapraszający by zostać w nim na dłużnej. "Gofrowe serce" to jedna z tych książek, które żal odkładać. Ci, którzy cenią napisane z humorem, mądre opowieści, łączące momenty zabawne z wzruszającymi oraz lekko strasznymi powinni przeczytać powieść Parr jak najprędzej. Także po to, by dowiedzieć się, czy Lena znajdzie sobie nowego tatę, a Kręciołek dowie się wreszcie czy jest jej najlepszym przyjacielem:)
Maria Parr, "Gofrowe serce". Przeł. Aneta W. Haldorsen. Nasza Księgarnia, Warszawa 2007.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz