Strony

środa, 30 października 2024

"Morderstwo w hotelu" na prowincji bez zmian

 

Zaraz listopad, miesiąc niesłusznie cieszący się złą sławą. Żaden inny nie daje takiego przyzwolenia na zaczytanie, na kocykowanie i oddawanie się lekturze. Na nowości, powroty do klasyki i kontynuowane serie. 

„Morderstwo w hotelu” już 4 przygoda księgarki Flory Steel i autora kryminałów  Jacka  Carringtona to historia, po której wiemy czego się spodziewać. Nie zaskoczy, ale i nie rozczaruje, a ja spędziłam w jej towarzystwie bardzo miły najdłuższy (dzięki zmianie czasu) wieczór w roku. 

Tym razem znów akcja toczy się w miasteczku Abbeymead, a jego prowincjonalny spokój mają zburzyć dwa wydarzenia: otwarcie hotelu w Klasztorze i uświetniający to koncert grupy grającej rock and rolla. Tyle że ostatecznym zburzeniem spokoju będzie jeszcze morderstwo. 

Flora i Jack, trochę się ociągając zaczynają prowadzić śledztwo. O ile w pierwszych tomach serii sporo poszlak i dowodów detektywi znajdowali przypadkiem, o tyle tu jest już jakiś sens i dedukcja.  Rozwijający się zmysł śledczy pary docenia nawet zawodowy policjant, namawiając ich do założenia agencji detektywistycznej. Nie ma też ratowania Flory z potrzasku, co wychodzi fabule na dobre. Tempo nie jest zawrotne, raczej można w spokoju  towarzyszyć bohaterom w ich  wycieczkach po miasteczku i okolicy, rozmowach z krewnymi i świadkami  i zbieraniu kolejnych części układanki.  Zgodnie z wymogiem kocykowego gatunku nie ma tu krwawych scen i naturalistycznych opisów (co mi zupełnie nie przeszkadza), a napięcie może nie trzyma w mackach, ale całość czyta się po prostu przyjemnie, bo autorce udało się stworzyć sympatyczną parę bohaterów i klimatyczne miasteczko z jego plotkami, sekretami i rozmowami przy herbacie. I jest scena w bibliotece, a to nie tylko element, który rozgrzewa serce, ale przede wszystkim pokazuje sposoby zdobywania informacji przed era internetu. 

Doceniam też smaczki z lat 50., takie jak nowy kryminał Christie trafiający do księgarni Flory czy wahania dziewczyny, czy wypada jej włożyć spodnie. Autorka zaznacza też różne podejście mieszkańców do nowej muzyki, głośnego grania i zachowania artystów.  I jest scena w bibliotece, a to nie tylko element, który rozgrzewa serce, ale przede wszystkim pokazuje sposoby zdobywania informacji przed erą internetu.  Słowem klimat lat 50.  jest tu budowany lekko i dodaje opowieści sporo uroku. Bo urok wbrew pozorom nie wyklucza się z detektywistycznymi powieściami.

Florę i Jacka coraz bardziej do siebie ciągnie i mam nadzieję, że kolejne tomy nie staną się zbyt obyczajowe, tym bardziej, że wśród dalszych miejsce zbrodni ma być biblioteka, a to już bardzo (zwłaszcza przez kolejne nawiązania do Christie), zobowiązuje.

 

O drugim tomie tutaj Morderstwo w zimowy dzień

 Merryn Allingham "Morderstwo w hotelu". Przeł. Ewa Ratajczak.  Wyd. Mondo. Kraków 2024. 

niedziela, 27 października 2024

"Ciała niebieskie" nanizane opowieści


 "Ciała niebieskie" to wyprawa do Omanu i świata literatury arabskiej, która o wielu rzeczach mówi, ale wymaga też dopowiedzeń.

Czytając myślałam o naszyjnikach z różnych kamieni. Historia tworzona przez autorkę to kamienie różnego kształtu, pochodzenia, wielkości i szlifu. Razem tworzą spójną całość o odpowiednim ciężarze.

"Ciała niebieskie" to powieść składająca się z kilkudziesięciu opowieści o życiu domowym, następstwie pokoleń oraz zmianach w Omanie-tych obyczajowych i historycznych. Zaczyna się od historii zakochanej dziewczyny, która wychodzi za mąż za kogoś innego, a potem do historii dochodzą opowieści innych kobiet i mężczyzn z rodziny. Jest świat ludzi bogatych i uwolnionych niewolników, więzów krwi i emocji. Opowiadany czasem minimalistycznie, czasem z cytatem, obrazem, prowadzący do innej opowieści. 

Warto zauważyć, że choć bohaterek jest statystycznie więcej, o ich losach mówi narrator, a jedynym bohaterem, który dostaje własny, pierwszoosobowy głos jest mąż dziewczyny, przypominający o swojej piastunce, mówiący o córce, badający historię matki.

Jest w tej historii coś, czego się spodziewałam sięgając po literaturę arabską:inny świat, zasady (i rodzące się ślady buntu), cytaty i nawiązania do autorów, których nie znam. I te cytaty, czasem z tekstów o wielowiekowym rodowodzie wzbogacają i szlifują literacki naszyjnik. Są kolory, zapachy, smak daktyli, owoców wykorzystywanych w rytuałach i jedzonych do kawy.

Czego się nie spodziewałam? Formy. Przeskoki między bohaterami, czasami akcji, wydarzeniami, które wymagają dużej uważności w czytaniu, bo nie ma tu chronologii. Lektura wymaga wzmocnienia innymi źródłami wiedzy o Omanie, bo to historia ludzi, a nie historia jako taka (czyli coś, co w literaturze europejskiej czy amerykańskiej jest oczywiste,bo jest po prostu literaturą, tu wymaga poznania kontekstu i to wychodzącego poza słowniczek pojęć z końca książki).

To było ciekawe doświadczenie, ale nie zostałam pochłonięta przez tę historię. Czytanie "Ciał niebieskich" wymaga czasu, bo gdy nawleka się na czytelnicze nitki te chwile, narracje, opowieści to wszystko zaczyna się łączyć. Ale czytanie z doskoku niweczy sensu. Może to, poza historiami o miłości, kobiecości, tradycji i czasach częściowo wysadzających z ram, też propozycja patrzenia na całość,na losy opowieści, składania historii i odnajdowania w tym piękna innych kultur? Pierwsza książka z arabskiej serii mnie nie zachwyciła, ale zaintrygowała na tyle, że czekam na kolejne odsłony.

Za książkę dziękuję wydawnictwu. 

Jokha Alharthi "Ciała niebieskie". Przeł. Hanna Jankowska. Wyd.  ArtRage. Warszawa 2024.

piątek, 18 października 2024

"Encyklopedia elfów i wróżek Emily Wilde" z dziennika fantastycznej badaczki

 


Emily Wilde jest badaczką Ludku, która opuszcza mury Cambridge i wyrusza na wyprawę naukową na północ. Jest koniec XIX w., trwa zima, mieszkańcy Hranfsvik są początkowo nieufni, a Emily nie radzi sobie dobrze w kontaktach międzyludzkich,. Wtedy pojawia się znajomy z wydziału, profesor Wendell Bambleby, dzięki któremu Emily ma szansę poszerzyć swoje badania, a także wziąć udział w konferencji w Paryżu. I tylko nie daje jej spokoju, czy owy profesor jest zwykłym człowiekiem. A to dopiero początek pytań.

To, czym ujęła mnie ta powieść to forma dziennika badaczki, która opisuje wróżki, elfy jak zwykłe funkcjonujące w świecie gatunki, a jej badania są po prostu szerokim obszarem etnografii. Ponieważ  czytam b. mało fantastyki, przekonał mnie tworzony przez autorkę świat, w którym równolegle toczy się życie ludzi i Ludku (nie potrafię porównać tej fantastycznej rzeczywistości z innymi, bo brak mi materiału) . Podobał mi się też pomysł akademickiej kariery Emily, która swój dziennik z wyprawy opatruje przypisami, dzięki którym świat fantastyczny czyni się bardziej realny (w przypisach jest nawet bibliografia, czasem uwagi krytyczne), a nie spowalnia to treści. Sama kariera Emily opisana jest na tyle prawdziwie (konferencje, walki o pokój), że aby uczynić ją odbiciem współczesnej nauki brakowało tylko akapitu o punktozie i cytowaniach.  
Polubiłam Emily "biblioteczną mysz", która musi wyjść zza ksiąg i zacząć rozmawiać z ludźmi ( i Ludkiem), bo tylko tak można pchnąć badania na nowe tory, a przy okazji dowiedzieć się czegoś o sobie. Powoli rozwija się relacja między Emily a profesorem, która zmierza ku ścieżce romansowej (ale bez przesady), a kontrast postaci bywa całkiem uroczy. Im dalej w powieść, tym więcej wątku przygodowo-fantastycznego i przejścia do świata magii, a że ze mnie marny czytelnik fantastyki, to bardziej podobały mi się rozdziały osadzone w realnej (choć wymyślonej przez autorkę) wiosce. 

Czytałam z przyjemnością, bo lekkie (pewnie dla fanów "prawdziwej fantastyki" aż za), dla mnie inne, a z bibliotecznymi myszami czuję duchowe porozumienie. Jestem ciekawa, jak wypadnie konferencja w Paryżu i czy pytania, stawiane w tym tomie znajdą odpowiedzi. Jeśli tylko będzie okazja, sięgnę po II tom, bo po prostu dobrze się przy tej powieści bawiłam, a upale lata opowieści o północnej zimie były dodatkowym plusem!


Heather Fawcett. "Encyklopedia elfów i wróżek Emily Wilde". Przeł. Anna Reszka. Wyd. MAG. Warszawa 2024.

wtorek, 8 października 2024

"Wszyscy zakochani nocą" o samotności i słowach

"Tak naprawdę nie robiłam nic. Nic, co zmieniłoby moje życie. Nie chciałam o tym myśleć, odwracałam wzrok. Nie podejmowałam żadnych istotnych decyzji, żeby nie cierpieć, gdyby nie wyszło."

Fuyoko niebawem skończy 35 lat. Pracuje jako korektorka, ale zajmuje się też redakcją książek. Praca wypełnia całe życie, a jej uzupełnieniem jest sake i rozmowy z koleżanką z wydawnictwa, prowadzącą zupełnie inne życie.  Momentem przełomu staje się spotkanie z  wielbicielem fizyki i muzyki klasycznej. Rozmawiając z nim o świetle, Chopinie, Fuyoko zaczyna czuć potrzebę zmian i  człowieka obok. Wschodnia kultura z jej z dystansem i studzeniem emocji nie pozwala poprowadzić opowieści w stronę taniego romansu. I nie taka jest intencja autorki. Bo jeśli jest to historia o miłości, to do kogoś i do siebie.

Zakończenie, które jest swoistym dopiskiem po pewnym czasie od opisanych wydarzeń, było dla mnie potwierdzeniem, że bohaterka nie tyle wymyka się patriarchatowi czy wymaganiom narzuconym przez inne kobiety, ale po prostu zaczyna myśleć o sobie i dojrzewać do zmiany. Można powiedzieć, że ostatni rozdział to szybkie, zbyt szybkie domknięcie historii. Wg mnie to przemyślany ruch autorki by pokazać, że po jakimś czasie, po przemyśleniu pewnych spraw, one się naturalnie wygłuszają, blakną, a to, co najlepszego może nas spotkać to pójście dalej pewnym krokiem. 

Dla mnie to powieść o zmianie, samotności, spotkaniu kogoś, kto nawet jeśli nie jest portem, może być ważnym przystankiem w drodze do życia, jakie się lubi. O otwarciu się na nowe emocje, wrażenia, nadzieje i rozczarowania. O wpuszczeniu życia do życia. A że czasem boli? Ból też potrafi obudzić.

Mimo różnicy kultur niektóre zdania i przemyślenia były bardzo bliskie. A styl, prosty, ale chwilami metaforyczny podobał mi się. Połączenie pracy z książkami i poszukiwania w nich błędów i nieścisłości oraz kilku słów o muzyce, dopełniły dobre wrażenia.

Mieko Kawakami "Wszyscy zakochani nocą". Przeł. Anna Horikoshi. Wyd.  Mova. Białystok 2024.