Strony

środa, 30 sierpnia 2023

"Zaskocz mnie" balet metaforą życia?


  Balet. Po pierwszym zachwycie nad lekkością ruchów i precyzją figur przychodzi refleksja o pracy, próbach, powtórzeniach, ćwiczeniach, o tym ile kosztuje perfekcja.  

 

O ile choreografię trzeba zaplanować co do sekundy, życia nie da się tak prowadzić. Przekonuje się o tym Joan, która zachodzi w ciążę i przerywa karierę baletnicy. Zakłada rodzinę, zmienia miejsce życia, uczy baletu. Wśród uczniów jest córka sąsiadów. Jest i jej syn, chłopak, który w tańcu widzi jeszcze większy sens. I wątek młodszego pokolenia spodobał mi się najbardziej. Między historią współczesną pojawiają się rozdziały o przeszłości: historia pomocy w ucieczce tancerzowi z ZSRR, paryskie praktyki baletowe, przygotowania do spektaklu pod okiem choreografa i wizjonera pana K.  A życie gna do przodu i Joan ponownie musi mierzyć się tym, co wydawało się ma za sobą- baletowymi rozgrywkami, konkurencją, plotkami. I własną przeszłością („sekret”, o którym czytamy w zapowiedzi, czytelnik rozgryzie pewnie w okolicach 50 strony).   

 

„Zaskocz mnie” – tak mówi choreograf pan K. Chce by jego spektakle baletowe były perfekcyjne i porywające. Czy książka jest jak choreografia pana K? Nie. Autorka zręcznie przeskakuje między planami czasowymi, postaciami, tworzy kilka ciekawych portretów (mnie najbardziej zaintrygowała Chloe, młoda tancerka, która nie ma takich warunków, predyspozycji jak jej nauczycielka Joan, ale ma pasję i nie boi się ryzykować. Joan podjęła jedną, niełatwą decyzję. Chloe wybiera stale, co w moich oczach czyni ją postacią po prostu ciekawszą). Powieść z krainy baletu jest opowieścią o świecie pozornie pięknym i klasycznym, ale(to nic odkrywczego) pełnym tarć, brudu, łamania siebie, walki, heroicznej pracy, której efektynie muszą zależeć tylko od jednego tancerza, ale od wielu czynników. To dobra metafora życia. 

 

 Dylematy postaci są ciekawe, napisane wszystko jest sprawnie, ale w powieści o balecie nie przekonują mnie opisy tańca. W przeważającej części techniczne. „Ustawiła stopy w pozycji piątej”, tak, pamiętam z podręcznika do muzyki obrazek z pozycjami baletowymi, ale wolałabym opisy emocji, reakcji ciała, położenia w przestrzeni, a nie suchą arabeskę. Wiem, że opisanie ruchu to rzecz piekielnie trudna, bo może wyjść egzaltowanie i pompatycznie, ale te techniczne opisy do mnie po prostu nie przemawiają, nie odnajduje w nich sensu baletu, ruchu. Taniec to więcej niż figury!  Ten sposób opisywania jest w stylu Joan. Ona była tancerką techniczną.  Dlatego nie została primabaleriną. Warsztat to jeszcze nie jest artyzm. Może to też jakaś metafora? Albo nadinterpretacja. Nabrałam ochoty na balet.    

Maggie Shpstead."Zaskocz mnie". Przeł. Maria Maluch.Wyd. Znak. Kraków 2023.

wtorek, 22 sierpnia 2023

"Pewne włoskie lato" obyczajówka, która mogłaby być czymś innym


 Relacja z rodzicami. Temat na poważną powieść, temat na obyczajówkę, temat na historię z twistem czasowym, do którego autorka zdążyła już przyzwyczaić czytelniczki. Rebecca Serle  zawsze miała w swoich powieściach element grania z czasem: czy to gonienie naprzód, czy też wyciągania z przeszłości ludzi i zdarzeń.

Tym razem jest podobnie. Katy,  kobieta, która właśnie straciła matkę wyjeżdża do Posiatano, bo to właśnie do Włoch planowały ostatnią wspólną podróż i tam matka miała kobiecie coś powiedzieć. Córka sama przemierza Atlantyk, jedzie do Europy i… poznaje własną matkę w wieku 30 lat.  Spojrzenie na kogoś, kto był jej drogowskazem, a nawet wyznaczniki przez całe życie, w tych okolicznościach zmienia się. Poznana kobieta różni się  od tej, która wychowywała i żyła z Katy przez lata. Co więcej, pewna informacja sprawi, że córka zacznie się bardzo mocno zastanawiać nad ich relacją.

To jedna z tych książek, które potrzebują chęci odczytania. Bo można przeczytać opowieść o przeżywaniu żałoby, składaniu świata pozbawionego stelażu matki. Można przeczytać powieść o tym, że matką trzeba się stać, a rola córki nie musi definiować całego, zwłaszcza dorosłego życia. Jeśli ktoś będzie chciał pomyśleć nad tymi tematami, lektura może go prowadzić do ciekawych wniosków. Ale może być też zwykła historią typu: rzucam wszystko i wyjeżdżam do Włoch (i romansuję na wakacjach). A Włochy (o nich zawsze dobrze się czyta!) są ciut telewizyjne: co chwilę trafiamy na opis jedzenia oraz ciuchów bohaterki (ograniczenie opisów stroju, a danie opisów np. Capri  wyszłoby książce na lepsze, ale autorka postanowiła iść w garderobę, chociaż moim zdaniem na wybrzeżu Amalfi naprawdę są lepsze rzeczy do opisywania).I na domiar złego bohaterka "ubiera sukienkę"... jestem ciekawa, w co ją ubiera?! Bo jeśli człowiek coś na siebie zakłada, to ubiera się w coś (daleko mi do policji językowej, ale w książce takie konstrukcje rażą).

Z książkami Serle mam mieszane relacje, bo podobają mi się jej pomysły, grania liniami czasowymi, poruszane przy okazji tematy. Natomiast  nie ciągną mnie opisy strojów ani momentami nieprawdopodobne rozmyślania  bohaterki, która zaczyna analizować, czy matka powinna bardziej przeciwstawiać się jej wyjściu za mąż. Ktoś uzna to za przejaw zagubienia w życiu i mocnej żałoby, tęsknoty. Inny za niedorosłość. I każdy czytelnik będzie miał rację, bo autorka cały czas balansuje na krawędzi, za którą lekka i przyjemna historia mogłaby stać się czymś bardziej bolącym, prawdziwszym, ale tej linii nie przekracza.

To mogła być też powieść o kobiecie, która boi się samotności (uderzył mnie fragment, w którym bohaterka mówi, że nigdy nie wyjeżdżała nigdzie sama, a nawet nie nocowała sama w domu), ale to znów tylko powierzchnia opowieści. Jako wakacyjna książka-ok. Jako powieść lekka i z refleksją- ok. Natomiast mogłaby być czymś więcej. Nie jest. I trochę szkoda.  

Rebecca Serle, "Pewne włoskie lato". Przeł. Michał Kramarz. Wyd. Czwarta Strona . Poznań 2023.

 

czwartek, 17 sierpnia 2023

"Wymarzony dom Anne" i ci, którzy znają Józefa


 Czy macie wśród znajomych tych, którzy znają Józefa?


"Wymarzony dom Anne" to tom, w którym po przestoju fabularnym topól/wierzb, znów akcja przyspiesza. Anne wychodzi za mąż, wyprowadza się, przeżywa wielkie radości i ogromne straty. Siłą tego tomu są  bohaterowie drugoplanowi, którzy nadają historii młodej mężatki dodatkowego kolorytu.Jest tajemnicza Leslie, piękna i nieszczęśliwa, której historia staje się dla Anne chyba największym charakterologicznym wyzwaniem. Jest stary kapitan, miłośnik morza i gawęd. Jest wreszcie panna Cordelia, nieprzyjaciółka mężczyzn, twórczyni tezy o tych, co znają Józefa. Są epizodyczni starzy znajomi z poprzednich tomów np już dorosły Paul.

Poza przeróżnymi emocjami, jest tu wielka siła przyjaźni i wsparcia, które dają ci, ktorzy znają Józefa.

Montgomery, wkładając w usta panny Cordelii słowa o plemieniu, które zna Józefa (dzięki przypisom Bańkowskiej, które ponownie doceniam, wiem, że to sformułowanie o starotestamentowym pochodzeniu) opisuje jasno coś, co trudno wytłumaczyć. Bo przecież zdarza się, że nagle dookoła znajdują się ludzie, z którymi od razu łapiemy kontakt. Którzy bez fazy oswajania rozumieją nasze poczucie humoru i nasz punkt widzenia, którzy mogą tego punktu nie podzielać, ale go szanują. Którzy, gdy trzeba są (i są, gdy wydaje się, że nie trzeba, są na wszelki wypadek). Łączy z nimi nić porozumienia, uśmiechu, wsparcia. Łączy sieć podobnych skojarzeń.

Na studiach, na zajęciach z kultury europejskiej, pani profesor wspomniała, że kultura to zestaw odniesień, dzięki którym ci, którzy znają Józefa lepiej się rozumieją. Kolega (nie nawykły do dziewczyńskich lektur)pytał nas potem o co chodzi z tym Józefem. I tak sytuacja dostała kolejny kontekst-gdy o kulturze mówi się cytatami.

Wiele może być poziomów znania Józefa. I dobrze mieć obok siebie tych, którzy też go znają(nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy).

Lektura "Wymarzonego domu" jest wyczekiwanym powrotem do tych, na spotkanie z którymi się czeka. Bo nawet jeśli ich jeszcze nie znamy, to oni już też znają Józefa.

O Anne z Zielonych Szczytów tu , o Anne z Redmondu tu 

Lucy Maud Montgomery, "Wymarzony dom Anne". Przeł. Anna Bańkowska. Wyd. Marginesy. Warszawa 2023.

czwartek, 10 sierpnia 2023

"Silva rerum IV" koniec w rozdarciu

 

Jest literatura do czytania z doskoku i jest ta, zagarniająca czytelnika. Dla mnie taką literatura są m.in. tomy „Silva rerum”.  Za każdym razem potrzebuję chwili, by wejść w tworzony przez autorkę świat i dać się wchłonąć opowieści, bohaterom i czasom, o których mowa. 

Ostatni tom sagi to rzecz o poszukiwaniu nowego, oświeceniowego świata, ale też jeszcze o barokowym rozdarciu. Bo Franciszek Ksawery z Milkont Narwojsz jest człowiekiem nie do końca dookreślonym.  Określić się próbuje na wielu poziomach- jest jezuitą, ale bez zakonu,  duchownym i filozofem, ale i naukowcem, chcącym pojąć jasne zasady rządzące światem. Wspomina gorące uczucie do przyjaciela z dzieciństwa, ale zaczyna dzielić życie z niezwykłą kobietą.  Widzi potrzebę reform społecznych w szlacheckiej Polsce, ale dostrzega też różnice w podejściu chłopów i szlachty do ojczyzny.  Tęskni za obrazem gwieździstej litewskiej nocy, ale  zachwycają go  wielkie miasta zachodu. Iwłaśnie wątek podróży Franciszka Ksawerego do Holandii, Francji i Anglii był dla mnie najbardziej zajmujący. Bo z jednej strony pokazała człowieka w nowej sytuacji, poznającego kondycję innych krajów- ich podejście do człowieka, obywatela (oraz zaawansowanie stylu życia mierzone  nowoczesnością działania toalet). Człowieka, który może zacząć żyć inaczej, pozornie zapomniany przez dawny świat. Ale i kogoś, kto oba światy porównuje. Tym bardziej, że świat się zmienia, bo  panowanie Poniatowskiego  przynosi nie tylko reformy i konstytucje, ale także rozbiory (choć o rozbiorze napisano mniej niż o obiedzie czwartkowym).  

Sabaliauskaitė nadal kreuje świat językiem.  Opowieścią. Gawęda. Bez dialogów. Świat w wymowie mocno szlachecki, choć nie zawsze szlachetny. Wejście do tak opowiadanego świata i snutej z dykteryjkami i dorzeczami innych myśli historię, wymaga czasu i skupienia.  Zasada sagi jest dopowiadanie losów różnych bohaterów, dopinanie zakończeń dziejów tych, którzy byli bohaterami poprzednich części. Pierwszy tom czytałam w roku 2016, II w 2018, III 2021. W lekturze z takimi przerwami nie jestem  w stanie wyłapać tych dopowiedzeń i do określeń. 

 Pamiętając wrażenia towarzyszące lekturze (bo po latach czasem one górują na detalami z fabuły), najlepiej wspominam drugi, najbardziej kobiecy tom cyklu.  Czy warto teraz, gdy teatrologia w całości na wyciągniecie ręki wejść w ten świat i przejść przez burzliwe losy rodziny? Tak! Czy ja się zdecyduje na powtórną wizytę w  familijnym lesie rzeczy? Nie wiem.  

 Tom III klik 

Tom II klik

Tom I klik