czwartek, 3 grudnia 2020

"Zwyczajne cuda" w bibliotece

 

Obowiązkowe elementy książki  świątecznej?  Śnieg, pierniki,  ludzie w szale przygotowań,  rodzinne historie i happy end. W książce Agnieszki Jeż jest coś jeszcze -książki.  Może mam spaczone spojrzenie, ale bardzo lubię książki o książkach, a tu tych książek  jest kilka, a pokazane są  bardzo ciekawie, przy okazji spotkań klubu czytelniczego. W bibliotece. Bo to biblioteka najbardziej przykuła moją uwagę w pierwszych opiniach i dlatego tak chciałam tę książkę przeczytać. 

 Główne wątki to przenikające się losy Marty i Krzyśka. Marta ma 30 lat, jest oddana swojej pracy w bibliotece, ma niezbyt łatwe relacje z rodzicami, a jakiś czas temu na przystanku zobaczyła kogoś i zapragnęła by nadchodzące święta były naprawdę pełne miłości.  Krzysiek jest 40letnim naukowcem, zatrudnionym w korporacji farmaceutycznej, który świetnie odnalazł się w stolicy. Ale trochę tęskni za ciepłem, jakie dawała mu matka. Na horyzoncie pojawia się kobieta, która być może będzie tą jedyną, ale… no właśnie.   Te dwie opowieści dopełniają historie ludzi, z którymi spotykają się głowni bohaterowie- współpracowników, rodziny, przyjaciół, a w przypadku Marty także czytelników. 

To, że będziemy mieć szczęśliwe zakończenie, że nagle wielka Warszawa skurczy się do grona osób, w którym wszyscy w jakiś sposób są ze sobą powiązani,  rodzinne nieporozumienia zostaną wyjaśnione, a zatargi sprzed 15 lat znikną w aromacie piernika i jarskiego pasztetu, to elementy, które w książce świątecznej być muszą. Tym, co tę powieść wyróżnia jest właśnie sprawa klubu czytelniczego i książek czytanych na spotkaniach. Agnieszka Jeż nie tylko wspomina o tytułach, ale daje bohaterom rozgadać się na temat czytanych pozycji, dzięki czemu lepiej poznajemy wspominane tytuły i same postaci.  Sceny ze spotkań  klubu są ważnym elementem budowania  charakterystyk jego członków i moderatorki, bo przecież to właśnie dzięki, pozornie bezpiecznym, rozmowom o książce można  lepiej poznać i człowieka i bohatera.  Ta książka prowadzi do innych książek, a taki łączniki zawsze bardzo cenię.  Opinie czytelników są też głosami w dyskusji o istocie czytania- czytamy z potrzeby rozwoju rozrywki,  rozwoju, ucieczki… Temat zajmujący  dla wielu czytelników i sporej grupy bibliotekarzy.  Biblioteka nie jest szczególnie popularnym tłem dla książek (dlaczego!?). Agnieszka Jeż robi bibliotekom dobry PR- może trochę z początku  narzekamy na malowane olejnicą ściany i napięty budżet, ale mamy tu obraz biblioteki, która żyje i jest miejscem ważnym dla mieszkańców.  Marta lubi swoja pracę, oddaje jej serce i zaangażowanie. Nie jest też stereotypową bibliotekarką w koku i pulowerze. Ale  moją sympatię zdobył bibliotekarz Piotr- sympatyczny, znajdujący wspólny język i z dziećmi i dorosłymi.  Od takich ludzi i od ich codziennych  działań zależy postrzeganie bibliotekarstwa.  Bo nawet jeśli klub Marty spotyka się w gronie 5- 7 osób raz w tygodniu (szacun! co tydzień nowa książka) to sednem i sercem pracy bibliotekarza jest indywidualny, codzienny kontakt z czytelnikiem, taka mało widowiskowa praca u podstaw. I fajnie, że tę stronę też tu pokazano.

Pomysł z klubem czytelniczy uważam za bardzo udany, bo pozwolił ożywić wątek głównych bohaterów i urozmaicić książkę kolejnymi historiami.  I te historie były dla mnie najciekawsze. Bo jak skończą Marta i Krzysztof było dość jasne.  Przyznam, że nie zapałałam szczególną sympatią do tych bohaterów- Marta, jak na osobę tyle lat pracującą z ludźmi, średnio się na nich zna (jak można się tak pomylić  w stosunku do Kamili! Przecież od pierwszej strony to jest najbardziej frapująca postać!), a Krzysztof daje się omotać blond Wenus jak gimnazjalista, ale... niech będzie. Przecież chodzi o to, by  po wielu perypetiach  był happy end.  Nawet tak (spojler!) otwarty. 

Ciekawie był też wykorzystany motyw ogłoszenia i ludzi, którzy na nie odpowiadają. Autorka pięknie wychwyciła naszą potrzebę zostania zauważonym, docenionym i poczucia, że szczęście jest blisko, a tym szczęściem możemy dla kogoś być my sami.  Kolejny przewijający się temat to kwestia naszych ocen, łatek i szybkiego ferowana wyroków.  Tu  też autorka pozwala czytelnikowi  zmieniać podejście do niektórych bohaterów, przybliżając po kolei różne wydarzenia i tajemnice z ich życia. Jeż ma dla swoich postaci dużo życzliwości, a historia którą tworzy  niesie sporo nadziei na szczęśliwe zakończenia i  cuda, które nie zawsze są wielkie, ale mogą się przytrafić nawet w drodze ze śmietnika.  I wbrew tytułowi, nie są wcale takie zwyczajne.  

Polecam tę książkę  zwłaszcza tym, którzy chcą poczytać o świętach, które nie są oblane lukrem, ale mają też w sobie trochę obaw dot. przyszłości i niełatwych wspomnień z przeszłości.  Dla tych, którzy  lubią watki poboczne i lubią czytać o książkach.  Bo w sumie to właśnie książki są zwyczajnymi cudami naszego życia. I za ten książkowy element w nawale bombek, pierników, świeczek i prezentów z kokardką autorce dziękuję. 

Agnieszka Jeż. "Zwyczajne cuda". Wyd. Filia. Poznań 2020. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz