wtorek, 27 czerwca 2023

"Nim dojrzeją maliny" prawie u Czechowa


Co jest ważniejsze: to, co jest w samej książce? Czy to, co ona sobą w nas otwiera?

Klimat jest w malinach czechowowski. Są siostry, jest sad, jest siedzenie na ganku i myśl, że może coś zmienić i wyjechać do Moskwy, tj. przepraszam! Do Australii. I jest uprawa dyń (choć to tuż nie Czechow, a Christie i Poirot). Jest też słynna strzelba, która musi wystrzelić (aczkolwiek to strzał spodziewany i nie aż tak zaskakujący). "Zanim dojrzeją maliny" to powieść o zrobieniu sobie przerwy w życiu, by przez wakacje przemyśleć i pobyć obok wydarzeń. Z klimatem trochę nostalgicznym, trochę refleksyjnym. I tym spojrzeniem wyrozumiałym dla człowieka, kobiety, która się waha, zamyśla i zastanawia nad decyzja, nawet gdy to, co przed nią to już nie jej podjęcie, a jej konsekwencje.

Ale mimo wszystko to nie jest Czechow. Główną wadą powieści jest dla mnie jej nierówność. Są  sceny udane, wzruszające (zwłaszcza z Babcią), ale są też sceny i wydarzenia, które do niczego nie prowadzą i nie ukrywam, że często czułam się obok historii, a która bohaterka jest która  załapałam po 200 stronach (wiem, późno jak na 270 stron książki). Nie poczułam się ani szczególnie zainteresowana historia, ani nią otulona-raczej był tu jakiś smutek, bo lato mija, a pewnych spraw nie da się odwrócić . To, co było dobre to od czasu do czasu  ładna myśl (choć bywało, że myśli są rzucane chaotycznie) i przywołanie we mnie poczucia takiego beztroskiego siedzenia i patrzenia w letni chruśniak. Tego poczucia lata, gdy można sobie w gorącym powietrzu pozwolić na bezruch i czekać na to, co będzie potem. Tylko to jest mój odbiór, moje wrażenia zapoczątkowane przez lekturę, a nie siła samej książki. 

To taka książka  zatrzymana w pół drogi: nie do końca obyczajówka, ale na pewno nie coś, co można nazwać piękną literaturą. Z momentami dobrym pomysłem na rozwinięcie w osobny rozdział anegdoty, czyjegoś wspomnienia, a czasem niewiele znoszącym opisem budowania tarasu. Zapamiętam może klimat, ale to bardziej przez to, że odbiła się w moich wspomnieniach i myślach niż wydarzeniach z życia kobiet.  Kobiet, które przybyły do miejsca bezpiecznego i poza czasem. Ale ten czas i ta oaza w postaci babci nie stoją w miejscu. Huk strzelby. I nadchodzi  przyszłość. 

 Eugenia Kuzniecowa "Nim dojrzeją maliny". Przeł. Iwona Boruszkowska. Wyd Znak. Kraków 2023.

wtorek, 20 czerwca 2023

"Eneida" Dydona walczy i opowiada.


Wierzenia Greków i Rzymian czytałam namiętnie w podstawówce, potem przydały się przy rozpoczęciu przygody z operą barokową. I dzięki Purcellowi poznałam lepiej Dydonę- to dźwięczące w uszach lamentacyjne „Remember me, but ah! forget my fate”, które tyle mówi o bohaterce. Teraz nowe spojrzenie na mit zaproponowała włoska autorka Marilu Oliva.

Najpierw zastanawiałam się, jak z krótkiej historii, można  zrobić całą powieść. I dlaczego polskie wydanie nosi tytuł „Eneida”, skoro Dydona powinna, zgodnie z Wergiliuszem, zginąć  w jednej trzeciej eposu? Autorka w oryginalnym tytule ”Eneida Dydony” sama sprawę spoleruje, więc uwaga, zdradzam główny pomysł.  #spoileralert   Dydona  nie ginie, ale przywdziewa zbroję Eneasza i rusza wypełniać przepowiednię, dowodząc wojskiem i szykując podwaliny pod nowy, wspaniały Rzym. 

Powieść zrodziła się z wątpliwości autorki czy pewna siebie królowa Kartaginy rzeczywiście mogłaby umrzeć z miłości? Tu żyje dalej i podając się ze mężczyznę walczy o przyszłość syna Eneasza, którego pokochała jak własne dziecko (a jednak opuszcza swój lud, czego z kolei ja nie rozumiem).  Na okładce czytamy, że to opowieść o miłości wszech czasów (na ilu okładkach było już to hasło?) Miłości jest tu niewiele, zdrady i rozpaczy z podtytułu jeszcze mniej, jest za to dużo, zgodnie z duchem Wergiliusza , wojny:  najpierw opowieści z Troi, potem  bitew o przyszłość Italii. Wielka historia mężczyzn, zostaje rozpisana na kobiety, bo poza narratorką Dydoną, wydarzenia opowiadają też Junona i Wenus- działając przeciwko sobie, potem już razem.  Dydona, poza męska zbroją,  dostaje też wątpliwości natury duchowej - na początku nie wierzy w wolę i ingerencję bogów (u Wergiliusza przyzywała Junonę i Hekate). Po kolejnych wydarzeniach zaczyna dostrzegać wpływ tych, w których rękach się znalazła (bo choć wydaje się, że Dydona ma siłę sprawczą, mimo wszystko gra toczy się wśród bogiń i to one są  w mojej opinii ważniejsze dla całej historii). Gdzieś tam są jacyś ludzie, jacyś faceci, jakieś Fatum, ale rozgrywającymi są już kobiety.

Jak pisać o tym, co tak bardzo przeszłe, tak wiele razy i w tylu kodach, opowiadane? Tu wybrano ton archaizacji i przyznam, że ten język do mnie nie trafił. Brzmiał sztucznie, a całość- samą w sobie i tak niezbyt emocjonalną i pozbawioną  głębszego spojrzenia w postać, postawił w izolacji. I choć doceniam pokazanie kobiecej perspektywy, to jeśli ktoś zapyta o najbliższe mi przedstawienie losów Dydony i Eneasza to będę polecać Purcella.  


Za premierową możliwość przeczytania powieści dziękuję  wydawnictwu. Współpraca barterowa.

Marilu Oliva. "Eneida". Przeł. Mateusz Kłodecki. Wyd. Znak Koncept. Kraków 2023


poniedziałek, 12 czerwca 2023

"Saga o ludziach ziemi. Wpatrzeni w niebo". Osadzeni w ziemi.

Często zdarza się,  że czytając współczesną powieść historyczną, zamyślam się czy takie zachowanie, działanie, odezwania się było historycznie możliwe. Przy powieści Fryczkowskiej nie miałam takich wątpliwości.

Autorka wiedzie nas polną drogą  przez Kujawy, do chłopskich chat, na pole dziedzica, na którym chłopi wyrabiają pańszczyznę. Prowadzi głosami bohaterów po meandrach prostego życia -  pracy, miłości, wyborów i decyzji.  Historia zaczyna się od mezaliansu:  oto Hanka, córka komornicy, wychodzi za Antka parobka i razem ruszają do pustej wsi, wybitej przez zarazę, by tam zacząć owe życie. 

Pojawiają się kolejni osadnicy, rodzi się syn, zjawia się kobieta z córką, która wiele wie o ziołach, ale niektórych drażni widzą i samodzielnością. Zatrzymuje się dziad, który sporo widział i przeżył, ale teraz chce na chwilę być w jednym miejscu.  Są sprawy kobiece i męskie.  Boskie i te od boginek z lasu.  Życie płynie zgodnie z rytmem nadawanym przez pory roku. Gdzieś tam toczy się wielka historia, ale co chłopom przyjdzie z powstania, skoro to ziemia jest im najbliższa i pole trzeba bronować. Kolejne lata mijają, młodzi się buntują, pragną żyć inaczej. Ale będzie rewolucji, widowiskowej zmiany w jedną noc. Tu garnki gliniane zostają zastąpione żeliwnymi, chłop pańszczyźniany zmienia się w czynszownika. Chłopi nie chcą szkoły, ale dziedzic wierzy w prace u podstaw. I to wszystko dzieje się spokojnym, naturalnym rytmem. Z mojego puntu widzenia: bardzo autentycznym. Z boku ludziom i ich troskom przyglądają się Morowiacy, Janek i Janka, dzieci ocalałe z moru, które nie pracują w polu, ale opiekują się wsią, żyjąc na styku świata ludzi i  natury. Morowiacy, przez całą historię coraz bardziej wrastający w ziemię, nadają opowieści ton lekkiego realizmu magicznego, równoważąc surowy realizm chłopskiego życia.

 Anna Fryczkowska, podobnie jak w Cyrkówce Mariannie,  snuje opowieść. Prezentuje różne perspektywy i emocje.  Korzysta z rodzinnych opowieści, gawęd i jak sama pisze w posłowiu, oddaje głos kobietom.  Kobietom, które mają swoje życie, dzieci, sąsiadki, troski i radości,  które nie marzą o wielkim i  niemożliwym, ale gdy pada wiosenny deszcz, biegają w ulewie, by przez chwilę poczuć się wolne. To osadzenie w realiach, pokazanie jak stopniowo nadchodziły zmiany, jak ludzie otwierali się na nowe,  licząc się jednak z opinią innych,  daje tej historii prawdę. Zza płotu przyglądamy się ludziom prostym, zapatrzonym w ziemię, która daje spokój i niebo, które daje nadzieję. Chętnie dowiem się, co czekało na bohaterów za zakrętem drogi.

 

 Anna Fryczkowska. "Saga o ludziach ziemi. Wpatrzeni w niebo". Wyd. WAB. Warszawa 2023.

 

 Za  przedpremierowy egzemplarz dziękuję wydawnictwu.  

 


środa, 7 czerwca 2023

"Fotograf utracony wspomnień" kadry z przeszłości

 


Zdjęcia mentalne. Robicie?
Bal absolutoryjny, sala z lustrami. W pewnej chwili z kolegą znaleźliśmy się przed jednym z nich. I on wtedy powiedział: :patrz, a teraz zamknij oczy i zapamiętaj to wszystko!" I tak nauczyłam się robić zdjęcia mentalne.  Chociaż nie pokażę ich nikomu, są bardzo ważne.

Fotograf utraconych wspomnień pracuje w miejscu, do którego trafiają zmarli i mogą wybrać się raz jeszcze w miejsce i czas z przeszłości, ponownie sfotografować ważny moment, ale bez możliwości zmienienia czegokolwiek.

W książce poznajemy trzy historie i ludzi na różnych etapach życia. Starsza nauczycielka przedszkola, wspominająca powojenną rzeczywistość i początki pracy z dziećmi. Mafioso, który jeszcze raz chce spotkać Szczura, wyjątkowego pracownika, potrafiącego naprawić prawie wszystko. Dziewczynka, mająca w swoim zbiorze zdjęć bardzo mało szczęśliwych chwil, ale przecież czasem spust migawki nie jest ostateczny. Opowieści o momentach, które wpływają na życie, stanowią o jego kolorycie i treści. Ulotne, pojedyncze. Pokazujące inną twarz tego, kto wydaje się tak określony. Nie ukrywam, że historia mafiosa zrobiła na mnie największe wrażenie. A do tego jeszcze kontrapunkt w postaci pana Hirasaka, fotografa, który sam nic nie pamięta. Bo to jest kolejna książka o czasie i pamięci. O wadze siedzących w nas wspomnień. I o życiu- przeżytym w pełni, z rozczarowaniem, danym kolejny raz.

 Historie opowiedziane prosto, z tą japońską oszczędnością. Skojarzenia z „Zanim wystygnie kawa” pojawia się naturalnie- Japonia, to samo wydawnictwo, podobna szata graficzna okładki. I tu i tam wspomnienia wydarzenia sprzed lat są ważne (ale z innych powodów). O ile w "Kawie" była teatralność, sceniczność, o tyle "Fotograf" jest bardziej obrazowy, filmowy. I  jest w tej obrazowości wyciągany na pierwszy plan godny zapamiętania kadr, w którym wszystko powinno być tak, jak jest, który nie wymaga i nie potrzebuje poprawek. Nawet jeśli jego idealność uświadamiamy sobie po latach. Gdy zostaje wyblakły kartonik albo zdjęcie mentalne. Myśl, że wtedy było tak pięknie. A przy okazji  czy dziś, w czasach robienia setek zdjęć, drukuje się ich tyle co kiedyś, gdy film z 36 klatkami miał starczyć na całe wakacje? Paradoks.
 
 Sanaka Hiiragi. Fotograf utraconych książek".  Przeł. Barbara Słomka. Wyd. Relacja. Warszawa. 2023.