czwartek, 31 marca 2022

"Anne z Zielonych Szczytów", czyli "cóż znaczy imię"?

 

Czy Anna Bańkowska i Zielone Szczyty zniszczyły mi dzieciństwo?


Rudowłosa dziewczynka wyraża wątpliwość, czy róża pachniałaby tak samo gdyby nazwana była ostem. Tej wątpliwości nie miał autor "Romea i Julii", bo "cóż znaczy imię"? I zgadzam się z Williamem. Ania jest Anne. Przekład narobił szumu (marketingowo- złoto!), pojawiło się mnóstwo komentarzy (zwłaszcza zanim ktokolwiek nowe tłumaczenie czytał). Pojawiły się głosy sprzeciwu i zachwytu.

Do czytania podeszłam bez  komparatystycznych zapędów. Po prostu wróciłam do książki sprzed lat. Sprawdzałam, czy widzę jakieś zmiany i kontrowersje. I przyznam, że nie za  bardzo. Jezioro Lśniących Wód i Biała Droga Rozkoszy zostały,  bohaterka wpada w "otchłań rozpaczy" jak wpadała. Nazw botanicznych przyznam nie pamiętałam, więc tu nie było żadnego szoku. Do Anne przywykłam równie szybko co do Josie Pye, bo jak słusznie zauważono, przywykliśmy do obcych imion w literaturze. Nadal jest to przekład grający z czasem przeszłym- choćby przez słowa niewiasta i kwiecie. Zawiesiłam się w jednym miejscu- gdy po pikniku Anne mówi, że było byczo. W dawnym przekładzie zdaje się- bajecznie. I przyznam, że u rozanielonej dziewczynki lubującej się wyszukanej frazie to "byczo" mi ciut zgrzytnęło.

Ale do sedna. Wbrew temu, co gdzieś słyszałam, Anne nadal jest Anią. Jest tą rudowłosą dziewczynką z marzeniami,  którą zawsze była. Zamyśla się, rozmarza, śni o bufkach. Z czasem dorasta, widzi i rozumie siłę nauki i moc wykształcenia. Rywalizuje z Gilbertem.  Jest znaną wszystkim dziewczyną. Wrażliwą, czasem roztrzepaną, farbującą włosy na zielono i z zimną krwią ratującą chore dziecko, doprawiającą tort nie walerianą a anodyną. Na oczach czytelnika dojrzewa, zmienia się, ale pozostaje dziewczyną z celami, marzeniami i wielkim sercem. Plusem nowego przekładu są przypisy z informacjami o parafrazach i cytowaniach, bo dzięki nim czytelnik docenia elokwencję dziewczynki, która w książkach szukała piękna i wzruszeń.

Z wielką przyjemnością wróciłam do Avonlea. Patrzyłam, jak z rozwojem bohaterki znikają poetyczne frazy, ale zostaje wrażliwość na piękno i drugiego człowieka. Jak rozwija się ta, która wreszcie do kogoś należy. Spojrzałam świeżym okiem na Cuthbertów, na ich troskę, obawy i serce. Wróciłam w znane kąty (mapka!), w których człowieka raduje nowy dzień, nawet gdy może to być dzień nowych błędów i awantur. W Zielonych Szczytach było mi tak samo dobrze jak na Zielonym Wzgórzu. Jeszcze tam wrócę. Do Ani, do Anne. Bo "cóż znaczy imię"?

Lucy Maud Montgomery, "Anne z Zielonych Szczytów". Przeł. Anna Bańkowska. Wyd. Marginesy. Warszawa 2022. 

 

środa, 23 marca 2022

"Niezwykłe. 366 kobiet, które zmieniły bieg historii". Kobiety na każdy dzień.


Najbardziej inspirująca kobieta to...?

Artystki, działaczki społeczne i polityczne, władczynie, lekarki, poetki, noblistki, mistyczki, podróżniczki, matematyczki, kosmonautki... Kobiety sprzed wieków i te, które żyją, kobiety z różnych epok i wielu miejsc świata.

Książka jest pokłosiem internetowego kalendarza, który każdego dnia roku wspominał jakąś kobietę. Z racji swojego Twitterowego pochodzenia nie należy się spodziewać, że biografie zawarte w książce będą wielowątkowe. To typowe notki, które dają pojęcie o postaci i mogą także zachęcić do lepszego i szerszego ich poznania.

Siłą rzeczy wybór przedstawionych tu kobiet jest subiektywny, a zmienienie losów świata- różnie pojmowane. Autorki musiały podjąć się wyboru kryteriów owej zmiany i na moje oko były to przede wszystkim kryteria społeczne. Jest (bezdyskusyjnie świetna) Leontyne Price opisana m.in. jako pierwsza Afroamerykanka, która zainaugurowała sezon w MET, nie ma Marii Callas, która bywa jednym z pierwszych operowych (i popkulturowych) skojarzeń. Dla mnie wielką nieobecną jest Agatha Christie, bo jej książki od stu lat są punktem odniesienia i kamieniem milowym literatury kryminalnej.

Wśród pań z różnych epok i stron świata widać te, której działały na rzecz poprawy losów kobiet- dostępu do edukacji, pracy, prawa głosu, przeciwdziałania przemocy. Taki kobiecy krąg, rozciągający się przez lata i kontynenty na rzecz lepszego życia tych, które są tu i teraz i tych, które przyjdą potem. Ta kobieca, szeroka perspektywa jest kolejnym elementem determinującym wybór autorek. Przeglądając książkę można utwierdzić się w przekonaniu, że nie ma dziedziny życia pozbawionej kobiecego wpływu-sztuka, nauka, polityka, religia, gospodarka, moda, myśl społeczna i prawodawcza, wszędzie były i są kobiety. Działały w cieniu jak Maria Kaczyńska i na pierwszej linii jak Katarzyna Wielka (nazwanie "osiągnięciem jej życia przyłączenia części Polski i Ukrainy", którego konsekwencją był rozrost imperium to jasny sygnał, że historię- jak i herstorię- tworzą wygrani, a reszcie zostaje gloria victis).

Książka to mocna dawka wiary w kobiecą mądrość, empatię, siłę i determinację. To też sam w sobie produkt kobiecej współpracy, bo kobiety książkę napisały, w Polsce kobiety przetłumaczyły, zredagowały. Aż chce się zanucić-być kobietą, być kobietą! Tym bardziej, że te "występne i zdradzieckie" też się w publikacji znajdą!

 Jo Bell, Tania Hershman, Ailsa Holland. "Niezwykłe. 366 kobiet, które zmieniły bieg historii". Przeł. Małgorzata Bortnowska, Hanna de Broekere. Wyd. Znak Koncept. Kraków 2022. 

 













 

 

środa, 16 marca 2022

"Oprzyj swoja samotność o moją" intertekstualność fraktali

 Matematyka. Literatura. Historia. Muzyka. Co wybierasz?


Rakel jest wybitnie uzdolnioną matematycznie studentką, jej wykładowca Jakob twierdzi, że ma "doskonały gust do skomplikowanych problemów". Wkrótce miłość dziewczyny i żonatego wykładowcy stanie się taką właśnie komplikacją.

 

Ale zgrany temat romansu studentki i profesora zyskuje nowe dopełnienie. Jakob bowiem zajmuje się, a część tej fascynacji przechodzi na Rakel, postacią i historią rosyjskiej matematyczki Sofii Kowalewskiej. Historia przebijającej się w naukowym środowisku, poszukującej zrozumienia i miłości kobiety, którą łączy trudna do zdefiniowania więź z Karlem Weierstrassem, wybitnym niemieckim matematykiem, staje się dla Rakel ważnym punktem odniesienia. Dziewczyna myśli o napisaniu książki o Kowalewskiej, zamienia swój punkty widzenia z matematycznego na literacki. Historia rezonuje w niej zwłaszcza gdy romans się kończy.

 

Ta książka to ciągła gra kontekstów- jest to trochę o matematyce (autorka jest doktorem matematyki), o muzyce- m.in. o Clarze Schumann, jest o poezji (tytuł powieści zaczerpnięto z wiersza Steina Mehrena). Nad historią Rakel wisi także choroba, która izoluje ją i sytuuje w świecie własnych wyobrażeń. 

 
I są jeszcze fraktale. O nich pisała doktorat autorka książki, nad nimi pracował   Weierstrass, fascynowały Jakoba i Rakel. A Klara Haveberg próbuje w książce odtworzyć literacką strukturę fraktalu. Są więc fragmenty, urywki całosci3, autotematyczność, powtórzenia, krążenie wokół tych samych tematów. Jest eksperyment formalny. Ale jest i opowieść o kobiecie, miłości, samotności, intertekstualności. Bliskości kochającego człowieka i samotności porzucenia. Książka jest podzielona na dwie wyraźne części, które jednak zazębiają się tekstem i kontekstem.
Powieść ciekawa, obejmująca z jednej strony wiele tematów, ale też skupiającą się na emocjach, które opisywane z dystansu trzecioosobowego narratora pasują i do Rakel, i do Sofii, (i może nawet do Klary?). A może i do czytelniczki? Gdy będzie chciała o coś oprzeć swoją samotność?

  Klara Haveberg, "Oprzyj swoja samotność o moją". Przeł. Karolina Drozdowska. Wyd. Marpress. Gdańska 2021. 





czwartek, 10 marca 2022

"Córka rzeźnika". Książka a czas(y)


Książkę czytamy w czasie. Bywa, że między jedną sprawą a drugą. Niektóre wymagają czasu, by wejść w ich rzeczywistość. Tak było w tym przypadku.
Ale czyta się też w określonym czasie, momentami świat literacki zderza się z realnym. I nagle łotrzykowską hebrajską powieść zaczynam odbierać jako powieść o Rosji.

Fania, córka żydowskiego rzezaka, rusza na poszukiwania szwagra, aby zmusić go do podpisania listu rozwodowego. W podróży pomaga jej milczący Żiżko. Po drodze spotykają kantora i człowieka z przeszłego życia Żiżka. A że już na początku drogi Fania musi wykorzystać swój rzeźnicki nóż, rusza za nimi kapitan ochrany Piotr Nowak. Trafiają na kolejnych ludzi, z ich historiami, a losy wędrujących zaczynają zyskiwać dopowiedzenia. Za każdym człowiekiem stoi historia i doświadczenia. Uciekają i gonią przez większość książki.

Ale w tych okolicznościach nagle zaczyna się wybijać w czytaniu obraz Rosji, w zamierzeniu powieści pikarejskiej powinien być wyolbrzymiony, aż śmieszny. A tu czytamy o ślepym posłuszeństwie, rzucaniu ludzi na pewną śmierć. Ale też o człowieku, który sprytem ratuje żołnierzy od udziału w bezsensownych bitwach. I wreszcie o agencie ochrany, który nie może być już neutralny i poddańczy. Akcja powieści toczy się w 1894 i rozgrywa się w społeczności żydowskiej (Rosja ukazana jest jako kraj wielonarodowościowy, bez wchodzenia w szczegóły życia Białorusinów, Żydów, Polaków; Orzeszkowa wymieniana jest w linijce ówczesnych twórców wraz z Gogolem).

Czytałam teraz, w oczywistym kontekście. I widzę w tej powieści (trochę przegadanej, przegawędzonej) historię odwiecznego wyboru między dobrem a złem. Toczy o to spory jeden z bohaterów- owy szwagier, odnosząc się do biblijnego początku. Myśli o tym każdy, kto dla zachowania życia swojego i innych posuwa się do zbrodni, kłamstwa, występku. I ostatecznie triumfuje życie i wybór człowieka ponad rozkazami i bezdusznym wypełnianiu bezprawnie nałożonych wyroków. Powinno to bawić, bo łotrzykowski spryt wygrywa z machiną władzy. Mnie, choć widzę jasny happy end, nie bawi. Bo chciałoby się triumfu dobra bez tych sprytnych działań, bez sprawiedliwości noża, wieloznaczności słów.

Książka wymaga skupienia, bo postaci sporo. Elementy kultury żydowskiej są raczej nadaniem kolorytu niż obrazem, więc nie oczekujcie gęstej opowieści etnograficzno-historycznej. W jednym z końcowych rozdziałów pojawia się zdanie o końcu pewnej epoki w dziejach i myśleniu. Pobrzmiewa to dziś złośliwym, złowieszczym chichotem, bo choć ludzie potrafią się zmienić, system oparty na opresji i bezprawiu niestety nie jest fikcją literacką.

Książki nie są pisane w próżni czasu, nie są w niej wydawane, ani czytane. I zaskakują komentarzem do rzeczywistości. Choć przecież jest szczęśliwe zakończenie. A na to zawsze czekamy.

Yaniv Iczkovits. "Córka rzeźnika". Przeł.  Anna Halbersztat. Wydawnictwo Poznańskie. Poznań 2021.