czwartek, 10 marca 2022

"Córka rzeźnika". Książka a czas(y)


Książkę czytamy w czasie. Bywa, że między jedną sprawą a drugą. Niektóre wymagają czasu, by wejść w ich rzeczywistość. Tak było w tym przypadku.
Ale czyta się też w określonym czasie, momentami świat literacki zderza się z realnym. I nagle łotrzykowską hebrajską powieść zaczynam odbierać jako powieść o Rosji.

Fania, córka żydowskiego rzezaka, rusza na poszukiwania szwagra, aby zmusić go do podpisania listu rozwodowego. W podróży pomaga jej milczący Żiżko. Po drodze spotykają kantora i człowieka z przeszłego życia Żiżka. A że już na początku drogi Fania musi wykorzystać swój rzeźnicki nóż, rusza za nimi kapitan ochrany Piotr Nowak. Trafiają na kolejnych ludzi, z ich historiami, a losy wędrujących zaczynają zyskiwać dopowiedzenia. Za każdym człowiekiem stoi historia i doświadczenia. Uciekają i gonią przez większość książki.

Ale w tych okolicznościach nagle zaczyna się wybijać w czytaniu obraz Rosji, w zamierzeniu powieści pikarejskiej powinien być wyolbrzymiony, aż śmieszny. A tu czytamy o ślepym posłuszeństwie, rzucaniu ludzi na pewną śmierć. Ale też o człowieku, który sprytem ratuje żołnierzy od udziału w bezsensownych bitwach. I wreszcie o agencie ochrany, który nie może być już neutralny i poddańczy. Akcja powieści toczy się w 1894 i rozgrywa się w społeczności żydowskiej (Rosja ukazana jest jako kraj wielonarodowościowy, bez wchodzenia w szczegóły życia Białorusinów, Żydów, Polaków; Orzeszkowa wymieniana jest w linijce ówczesnych twórców wraz z Gogolem).

Czytałam teraz, w oczywistym kontekście. I widzę w tej powieści (trochę przegadanej, przegawędzonej) historię odwiecznego wyboru między dobrem a złem. Toczy o to spory jeden z bohaterów- owy szwagier, odnosząc się do biblijnego początku. Myśli o tym każdy, kto dla zachowania życia swojego i innych posuwa się do zbrodni, kłamstwa, występku. I ostatecznie triumfuje życie i wybór człowieka ponad rozkazami i bezdusznym wypełnianiu bezprawnie nałożonych wyroków. Powinno to bawić, bo łotrzykowski spryt wygrywa z machiną władzy. Mnie, choć widzę jasny happy end, nie bawi. Bo chciałoby się triumfu dobra bez tych sprytnych działań, bez sprawiedliwości noża, wieloznaczności słów.

Książka wymaga skupienia, bo postaci sporo. Elementy kultury żydowskiej są raczej nadaniem kolorytu niż obrazem, więc nie oczekujcie gęstej opowieści etnograficzno-historycznej. W jednym z końcowych rozdziałów pojawia się zdanie o końcu pewnej epoki w dziejach i myśleniu. Pobrzmiewa to dziś złośliwym, złowieszczym chichotem, bo choć ludzie potrafią się zmienić, system oparty na opresji i bezprawiu niestety nie jest fikcją literacką.

Książki nie są pisane w próżni czasu, nie są w niej wydawane, ani czytane. I zaskakują komentarzem do rzeczywistości. Choć przecież jest szczęśliwe zakończenie. A na to zawsze czekamy.

Yaniv Iczkovits. "Córka rzeźnika". Przeł.  Anna Halbersztat. Wydawnictwo Poznańskie. Poznań 2021.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz