niedziela, 17 maja 2015

"Podróż do miasta świateł" Paryż, malarka i irytująca historyk sztuki*

Na konferencji kryminału pewien znany autor kryminałów i nie tylko, nieładnie poczynał sobie z Małgorzatą Gutowską-Adamczyk, nazywając jej najbardziej znaną sagę "Cukiernia pod amorem"- cukierenką pod aniołkiem i zrzucając na nią wszelkie winy masowego czytelnika, który wybiera miałkie powieści... A ja pytam: od kiedy kryminał jest literaturą elitarną? Nieładnie jest się tak zachowywać, bardzo nieładnie, zwłaszcza gdy autorki nie ma na spotkani i nie może się bronić! To podśmiewanie z Amora przypomniałam sobie gdy zobaczyła audiobuka dwutomowej powieści "Podróż o miasta świateł", której akcja delikatnie łączy się z "Cukiernią..." i tak samo jak poprzednia saga wykorzystuje splot planu historycznego ze współczesnym. O ile "Cukiernię..." przekartkowała, o tyle losy malarki Róży i współczesnej badaczki jej twórczości poznałam dogłębnie przez słuchanie bardzo dobrze przeczytanego przez Dereszowską audiobuka. 

Dereszowska czyta po aktorsku, wyraziście, a taki sposób interpretacji świetnie odpowiada  historii łączącej w sobie trochę powieści historycznej, odrobinę kryminału i współczesną  babską obyczajówkę (przy czym ta ostatnia jest niestety nawiną i momentami drażniącą opowieścią o pani historyk sztuki, która  jest toksycznie związana z matką, a jej samoocena uzależniona jest od posiadania przy swoim boku faceta). Historyczna część obu tomów to losy polskiej szlachcianki, Róży z Wolskich, która jako dziecko wyjechała z kraju do Francji i tam toczyło się jej nieszablonowe życie. Brak szablonowości zawdzięczała nie tylko pochodzeniu, ale też talentowi malarskiemu, którego chęć rozwijania spowodowała, że zamiast zostać panią domu została znaną malarką. A że historia toczy się na przełomie XIX i XX wieku można się domyślić, że droga do  kariery malarskiej nie była ława, zwłaszcza dla pozbawionej koneksji emigrantki. Róża Wolska, późniejsza księżna de Vallenord,  przeżywa Komunę Paryską, dorasta w biednej dzielnicy, potem próbuje swoich sił na salonie malarskim i uczestniczy w kolejnych wystawach światowych. Powoli, zaczynając jako projektantka haftów, potem całych sukien zbliża się do zrealizowania planu o własnej pracowni oraz wejściu w świat artystycznej bohemy. Z czasem staje się uznaną malarką, sensacją sezonu, tym bardziej, że wokół niej krążą bogaci i sławni arystokraci i twórcy. Życiowa droga Róży jest pełna zakrętów, nie zawsze trafnych decyzji, fałszywych przyjaciół, ale także chwil radości, triumfu i szczęścia. Jej historia jet dobitnym potwierdzeniem tezy, że czasem szczęście osiąga się dopiero po burzliwym życiu. Dzieje Róży są o tyle ciekawe, że autorka bardzo  sprawnie buduje paryską otoczkę losów swoich bohaterów- topografia miasta, przewijające się postaci historyczne, wydarzenia artystyczne i polityczne, którymi żył Paryż dodają historii smaczku i sprawiają, że opowieść nabiera bardzo dużej dozy prawdopodobieństwa (Gutowska-Adamczyk jest współautorką popularnonaukowej książki o Paryżu czasów, w których dzieje się akcja tej powieści, więc wie o czym pisze).

 Gorzej jest w części współczesnej- Nina, doktor historii sztuki w pierwszym tomie zaczyna się interesować losami malarki, w drugim leci do Paryża, by tam zbierać materiały do książki o Rose. Zamiast tego znajduje argentyńskiego milionera, który dorobił się na handlu mięsem, a teraz kupił rodową posiadłość męża malarki. I co z tego wyniknie? To, czego łatwo się domyślić- najpierw romans, potem groza na zamku w uroczej dolinie. I marnotrawny narzeczony z pierwszego tomu ruszy pani swego serca na ratunek... Naciągane i tyle. Można dwa tomy spokojnie zebrać w jeden i ograniczyć się do losów Róży na przełomie wieków, ponieważ działania współczesnej badaczki niczego nie dopowiadają, nie rozjaśniają  i próżno między dwoma paniami szukać podobieństw.  Całości słucha się przyjemnie ze względu na interpretacje Dereszowskiej, choć niektórym to mocno grane czytanie, dramatyczne pauzy i inne typowo aktorskie środki mogą być w smak, ale co kto lubi-ja lubię. Gutowska-Admaczyk napisała bardzo przyzwoitą powieść obyczajową, mocno osadzoną w historycznych realiach, stworzyła  intrygującą bohaterkę i ciekawie poprowadziła jej losy, a to bardzo dużo i absolutnie nie należy autorki odbierać talentu tworzenia historii, które wciągają czytelnika a zwłaszcza czytelniczkę. I chyba tylko zazdrość przemawia przez innego autora, który się z takich powieści naigrywa. 

Małgorzata Gutowska-Adamczyk, "Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich". Wyd. Nasza Księgarnia. Warszawa 2012. Czyta Anna Dereszowska. 

Małgorzata Gutowska-Adamczyk, "Podróż do miasta świateł. Rose de Vallenord". Wyd. Nasza Księgarnia. Warszawa 2013, czyta Anna Dereszowska.

* wiem, że istnieje sfeminizowana wersja: historyczka sztuki, względnie: historyczka sztuczna (tak, tak, słyszałam taką opcję) ale że historyczka zbyt kojarzy mi się z histeryczką, zostanę przy wersji męskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz