niedziela, 8 października 2017

"Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze", a Ty?

Eleanor nie jest taka, jak większość bohaterek sympatycznej babskiej obyczajówki.  Ma problemy w relacjach interpersonalnych,  zaburzenia społeczne, stanowczo za dużo pije i nie może wyzwolić się toksycznego wpływu matki.  Ale pewnego dnia zakochuje się, jak zupełnie zwykła bohaterka obyczajówki. Jednak to jej zakochanie nie jest aż tak typowe. A i kolejne zachowania odbiegają od norm. Eleanor jest po prostu bardzo samotna.  I choć wydaje się, że ma w życiu wszystko czego potrzebuje,  dopiero kolejne wydarzenia sprawiają, że jej, wydawało się, bezpieczny i poukładany świat ma bardzo wiele luk. 

Eleanor jest prawdziwa, szczera  i często zadziwiona otaczającą ją rzeczywistością (ludzie są bardziej życzliwi jeśli ktoś dobrze wygląda; pójście do salonu Bobby Brown nie oznacza, że pani Brown zrobi makijaż; na odzieżowych zakupach można wydać pieniądze na rzeczy niepraktyczne; ludzie pytający jak się czujemy nie zawsze chcą znać prawdę;  buty na rzepy nie pasują do wszystkiego).  Zakochanie bohaterki powoduje ciąg zmian w jej życiu. Bo dla wspaniałego muzyka, który na pewno jest jej pisany można się zmienić. Nieważne, że go nie zna...  Czy jest happy end? Jest, ale nie taki, jakiego możemy się spodziewać po typowej obyczajówce.  Najszczęśliwszym zakończeniem, które w sumie nie jest wcale zakończeniem jest odnalezienie przez bohaterkę równowagi.  Typowa  sympatyczna obyczajówka nie kojarzy nam się z powieściami o zaburzeniach, omawianych u psychologa lękach i fobiach. Jej bohaterki nie mają blizn po pożarach, a książęta na białych koniach nie noszą flaneli.  I w tym zderzeniu opowieści, która jest opowieścią o Kopciuszku, ale z pewnymi ciekawymi zawijasami fabularnymi, tkwi siła debiutu Gail Honeyman. Książka o depresji, uzależnieniu, toksycznych relacjach, nieprzepracowanej traumie z dzieciństwa, porażającej samotności, o tym, co może kryć się pod wyrażeniem, że "mam się całkiem dobrze". Książka o poszukiwaniu harmonii, wyjściu ze swojej skorupy i dostrzeżeniu w życiu większych atrakcji niż zakupy w Tesco. To ta sama powieść! I ta sama bohaterka, która czasem zabawnie, czasem z przerażającą szczerością opisuje mechanizmu społeczne i życie codzienne.  Warto przeczytać i warto czekać na kolejna książkę autorki, bo to może być bardzo ciekawy głos w świecie obyczajowych powieści nie tylko dla kobiet!  A gdy ktoś odruchowa zapyta jak się mamy, może odpowiemy inaczej niż zwykle :)

Gail Honeyman, "Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze". Przeł. Magdalena Słysz. Wyd. HarperCollins Polska. Warszawa 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz