Zaczyna się od nieudanej próby samobójczej, a potem napięcie rośnie! W
"Hotelu" Bartłomiej Marcinkowski łączy losy Karola Skałeckiego z historią I wojny światowej i Powstania Wielkopolskiego. Księgowy,
najpierw (nie chcąc walczyć w armii pruskiej) trafia do Legii
Cudzoziemskiej, a potem dostaje zadania związane z działaniami
planowanego powstania. Do jego misji wojskowej, zadań ochrony samego
Paderewskiego i uniemożliwianiu związanych z tym spisków, dochodzi
jeszcze niełatwa sytuacja osobista. Mamy w tej powieści wielką
tajemnicę, zdradę oraz losy kochających i kochanych. Postaci, które nie są historycznie i politycznie neutralne.
Książka jest laureatką konkursu na powieść o Powstaniu Wielkopolskim.
Autor nie miał łatwego zdania, bo o ile myśląc o dziewiętnastowiecznych zrywach mamy jakieś ich literackie obrazy (daleko nie szukając-
"Dziady", "Wierna rzeka", "Nad Niemnem"), o tyle Powstanie Wielopolskie nie
doczekało się swojej opowieści. Konkurs miał wypełnić tę lukę i
książka Marcinkowskiego jest dobrym początkiem powstańczych
historii.
Autor, z wykształcenia historyk, do swojej opowieści o
ludzkich losach dodał kilka rozbudowanych opisów sytuacji politycznej,
które mają z jednej strony uzupełnić opowieść, z drugiej poszerzyć
wiedzę czytelnika. Te historyczne akapity jednoznacznie pokazują, że Powstanie Wielkopolskie nie było zrywem spontanicznym, który się „udał”,
a przemyślanym działaniem, do którego mieszkańcy Wielkopolski
przygotowywali się wiele lat np. pracując nad wyszkoleniem młodzieży.
W tych fragmentach autor odwołuje się nie tylko do wydarzeń przeszłych,
ale nawiązuje do historii II wojny światowej i czasów nam bliższych.
Narrator nie jest tu bowiem kimś, kto relacjonuje wydarzenia i chowa się
w ich cieniu, ale czasem, właśnie wybiegając w przyszłość, pokazuje się
na chwilę. Historyczne wprowadzenia prezentują nie tylko sytuację Poznania i Wielkopolski w XIX wieku i podczas I wojny światowej, ale także pokazują
jakimi torami szły myśli twórców polskiej niepodległości. Jedną z
najciekawszych scen powieści jest rozmowa Korfantego z Piłsudskim, w
której ścierają się dwa punkty widzenia na obecność Wielkopolski w
odrodzonym kraju. Wrażenia na czytelniku robią też opisy francuskich
okopów oraz sceny, w których główny bohater musi się rozprawić z
wrogami ojczyzny. Okrucieństwo podane z zimną trzeźwością. Jednak "Hotel" to nie tylko wielka historia. To też dzieje wystawionej na próbę miłości, ukrytych listów i swoistego drugiego życia głównego bohatera. Opowieść, w której postacie wymyślone łączą się z tymi historycznymi, tworząc wspólnie historię, która mogła się wydarzyć. I ta opowieść wciąga!
Powstanie Wielkopolskie było powstaniem dobrze przygotowanym, przemyślanym, w konsekwencji zwycięskim. Zadecydowało o obecności Wielkopolski w odrodzonej Rzeczpospolitej i wbrew powtarzanym w Kongresówce żarcikom nie wybuchło po wojnie, dlatego że wtedy wywoływanie powstań nie było już zabronione. W grze o kształt granic, poznaniacy udowodnili, że umieją walczyć o swoje, że chcą i zasługują na bycie jednym z regionów odrodzonej Polski. Kolejne lata, powołanie uniwersytetu, utworzenie wielu szkół, teatrów i instytucji, wreszcie PeWuKa pokazało, że zryw przełomu 1918 i 1919 roku był niezbędny. I dlatego powieści o Powstaniu Wielkopolskim należą się współczesnym czytelnikom i to nie tylko z Wielkopolski, ale może przede wszystkim tym, którzy tej historii nie znają. Oby "Hotel" do nich dotarł!
Bartłomiej Marcinkowski, "Hotel". Wydawnictwo Miejskie Posnanian. Poznań 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz