Czy jesteśmy autentyczni? Czy mówimy o
sobie prawdę? Ile marzeń, wątpliwości, prawd taimy? Powieść "Cała prawda
o miłości" (w oryginale "Projekt autentyczność") to historia kilkorga ludzi, których połączyła
jedna kawiarnia i zeszyt w zielonej okładce.
Pomysłodawcą projektu
autentyczność jest osiemdziesięcioletni malarz, którzy lata sławy
ma już dawno za sobą, a w przeżywaniu samotności ma mu pomóc pewien
eksperyment. Zeszyt z opisaną przez niego historią trafia w ręce
właścicielki kawiarni, byłej prawniczki Moniki, marzącej o stabilizacji i
rodzinie. Dalej zeszyt rusza w podróż na daleki wschód i wraca w
plecaku prostolinijnego Australijczyka. Jest jeszcze próbujący wyjść z
uzależnienia makler giełdowy, ciekawska opiekunka środowiskowa i
kobieta, której życie na Instagramie śledzą tysiące fallowersów, ale
wolałaby mieć serce swego męża niż miliony serduszek pod sponsorowanymi
postami.
Powieść, której konstrukcję bardzo lubię, czyli splatająca w osobnych rozdziałach los kilku bohaterów i pozwalająca czytelnikowi popatrzeć na te same wydarzenia z różnych punktów widzenia. To też opowieść o prawdzie, w której najtrudniej stanąć przed sobą samym. A poza tym o przyjaźni pozornie różnych ludzi, którzy na początku dostrzegają tylko zieleńszą trawę na podwórku sąsiada. Książka, którą określiłabym jako słodko-słoną, bo jest tu oczywiście wątek romantyczny (ich dwóch, ona jedna), ale sporo też spostrzeżeń o codzienności kreowanej przez oczekiwania społeczeństwa i świat mediów społecznościowych Opowieść o problemach, z którymi borykają się bohaterowie, autentyczniejsza tym bardziej, że jak oparta na prawdziwych doświadczeniach- w posłowiu autorka opowiada,że ma za sobą wyjście z uzależnienia od alkoholu, które przyczyniło się do rozpoczęcia przez nią pisania.
Powieść bardzo dobrze mi się czytało, bohaterowie budzili emocje przez to, że nie byli idealni, a jednocześnie udawało im się poradzić z problemami. Pomysł z zeszytym autentyzmu był trafiony, a wątki i postaci dobrze łączyły to co lżejsze, z tym co poważniejsze. A zakończenie...Cóż, to właśnie dlatego uznaję lekturę za słodko-słoną. Zakończenie jest prawdopodobne. Autentyczne.
Powieść, której konstrukcję bardzo lubię, czyli splatająca w osobnych rozdziałach los kilku bohaterów i pozwalająca czytelnikowi popatrzeć na te same wydarzenia z różnych punktów widzenia. To też opowieść o prawdzie, w której najtrudniej stanąć przed sobą samym. A poza tym o przyjaźni pozornie różnych ludzi, którzy na początku dostrzegają tylko zieleńszą trawę na podwórku sąsiada. Książka, którą określiłabym jako słodko-słoną, bo jest tu oczywiście wątek romantyczny (ich dwóch, ona jedna), ale sporo też spostrzeżeń o codzienności kreowanej przez oczekiwania społeczeństwa i świat mediów społecznościowych Opowieść o problemach, z którymi borykają się bohaterowie, autentyczniejsza tym bardziej, że jak oparta na prawdziwych doświadczeniach- w posłowiu autorka opowiada,że ma za sobą wyjście z uzależnienia od alkoholu, które przyczyniło się do rozpoczęcia przez nią pisania.
Powieść bardzo dobrze mi się czytało, bohaterowie budzili emocje przez to, że nie byli idealni, a jednocześnie udawało im się poradzić z problemami. Pomysł z zeszytym autentyzmu był trafiony, a wątki i postaci dobrze łączyły to co lżejsze, z tym co poważniejsze. A zakończenie...Cóż, to właśnie dlatego uznaję lekturę za słodko-słoną. Zakończenie jest prawdopodobne. Autentyczne.
Clare Pooley, "Cała prawda o miłości". Przeł. Wyd. Zysk i spółka. Poznań 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz