Podobno by stworzyć rzeźbę wystarczy odjąć niepasujące do niej kawałki kamienia. W przypadku powieści dodaje się słowa, składa historie, nadbudowuje nowe. A dziś mam bardzo dobrze złożoną powieść, bo
„Czuwając nad nią” to dla mnie taka powieść w starym stylu. Z bohaterem, opowieścią, której chronologia zostaje tylko momentami naruszona przez migawki z ostatnich dni Mima i teksty o jego pełnej tajemnic Piecie. Jest więc Mimo, obdarzony talentem karzeł, w którego życiu jest i upokorzenie i zaszczyt, cyrk i akademia, sztuka i codzienność. Jest też Viola z rodziny Orsinich, którzy będą mecenasami Mima. Viola, dziewczyna o niezwykłej pamięci, rozległej wiedzy i marzeniu o lataniu. Dziewczyna, która ze względu na sferę i czasy nie będzie rozwijała się tak, jak jej przyjaciel Mimo. Bo są i czasy, rozpięte między dwiema wojnami, z rodzącym się w Włoszech faszyzmem, rozwojem techniki i potrzebą sztuki.
Losy dwójki bohaterów splatają się w różnych okolicznościach, czasem dopełniając ważne chwile ich życiorysów, kiedy indziej będąc oczekiwaniem na to, co to drugie powiedziałoby lub zrobiło. To powieść o niezwykłej przyjaźni fałszywych kosmicznych bliźniąt. I o wielu innych postaciach z różnych sfer: o pracownikach cyrku i biur watykańskich, gwiazdach filmowych i czeladnikach, biznesmenach i arystokratach. Powieść o poszukiwaniu szczęścia, potrzebie przyjaźni i uczuciu, które jest trwałe jak marmur.
Powieści w dawnym stylu bardzo lubię i tę czytałam z przyjemnością i zaciekawieniem (podsycanym przez drobiazgi o pracy rzeźbiarza, jego perspektywie i pomysłach). Top też powieść o dorastaniu, trudnym nawet gdy nie jest się innym. Powieść o artyście- twórcy poruszających rzeźb, który w zachwycie patrzy na freski Fra Angelica, z płaczem słucha „Nessun dorma” i zapałem czyta książki wyniesione przez Violę z biblioteki, bo z czasem poznaje, że i w książkach jest świat. Powieść po prostu intrygująca, przez którą się płynie wraz z malowanymi scenami i bohaterami. Z żywym językiem artysty, który jest w głębi serca niepewnym chłopcem poszukującym przyjaciół. I aurą, która pozwala wierzyć, że Pieta Vitalianiego istnieje naprawdę.
Czy jest to najlepsza powieść francuska (nagroda Goncourtów zobowiązuje) nie wiem. Ale jest to bardzo dobra powieść z postaciami, tłem historycznym i tajemnicą, która trzyma w klamrze różne elementy fabuły. I jest głosem w dyskusji, że dzieło nigdy nie jest oderwane od doświadczeń twórcy i jego emocji.
Jean-Baptiste Andrei, Czuwając nad nią. Przeł. Beata Geppert. Znak. Kraków 2004.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz