wtorek, 15 listopada 2022

"Wraz czyli bez". I Ty zostaniesz przyborianinem

Czy należysz do plemienia przyborian?


Plemię nazwał i scharakteryzował Michał Rusinek, ale istnieje od lat. Jego przedstawiciele otaczają mnie w domu, szkole, pracy,  teatralnej kulisie, gdy gramy teksty Przybory (choć nie tylko wtedy). Jakieś 20 lat temu pojechałam do Paryża i co? Wróciłam z adresem pewnej Karoliny z Warszawy, z którą zaczęłyśmy gadać o Kabarecie Starszych Panów i tak nadal gadamy, choć już mniej listowo, bardziej przez internet.

Dla przyborian wybór opowiadań i listów nie będzie może objawieniem, bo są to teksty już znane. Ale jak zauważył sam Autor we wstępie do "Balladyny'68": "Kto nie czytał? I nie zapomniał? Bo, pamiętajmy, nie zapomina tylko ten, kto nie czyta".  "Wraz czyli bez" jest zatem doskonałą okazją, by przypomnieć sobie za co lubimy Przyborę. Dowcip, nonsens, tworzenie rzeczywistości z słów i skojarzeń, z jakimś odwołaniem do realiów(ogonki!), ale przecież ze światem tak osobnym, osobliwym i pięknym. O specyfice humoru i spojrzenia Przybory pisze we wstępie Rusinek. Pisze o nim w bujnym i rozbudowanym kontekście literackim, zahaczając o mitologię (nie da się bez antyku!), Barańczaka, Eco, Szymborską. Pisze tak, by docenić przyborowe pióro na tle innych, pióro, które samo tłem nigdy nie będzie. I wystarczy przeczytać opowiadanie lub list, by przekonać się dlaczego.

Czytelnicy najlepiej pewnie znają teksty piosenek z Kabaretu. W wydanych parę lat temu "Dziełach (niemal) wszystkich" twarz prozaika (bynajmniej nie prozaiczna) miała szansę wyjść z roli "tego drugiego", z którym kompozytor "wiąże słowo z dźwiękiem".  "Wraz czyli bez" jest książką mniejszą, bardziej dostosowaną do naszych czasów i tempa ( i wielkości torebek). Przystawką dla czytelników, którzy po skosztowaniu opowieści o portrecie wpływającym na twarz modela, rzeźniczce Salamitce, wdowie po kwartecie smyczkowym, zamarzą o uczcie (z kompotem!).

Ta książka to też świetny początek dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, czy  przyborianami. To plemię bowiem nie wymaga urodzenia, kwitu, rytuałów przejścia, jest otwarte dla tych, którzy niosą w sobie sympatię dla gry językowej, nie są skrępowani regułami sensu i realiów, przyjmują za pewnik istnienie serdelterierów, sióstr solenizantek i malarza, przyjmującego  na najwyższym piętrze.

Czy Przyborę warto przypominać, skoro to taki klasyk? Po premierze spektaklu "Jeremi mężczyzna piosenny" przygotowanego w 2015r. przez Asz.Teatr z okazji 100.lecia urodzin Przybory, dziennikarka redakcji kulturalnej zapytała mnie "Czy Dżeremi (!) Przybora napisał te piosenki specjalnie dla was*, na potrzeby tego spektaklu (!!!)?". Niech to będzie odpowiedzą na pytanie, czy warto Przyborę przypominać, drukować na nowo, wydawać w kolejnych zbiorach. Warto, a ponieważ nie wszyscy są (jeszcze?) przyborianami lub świadomymi istnienia plemienia, trzeba.

Jeremi Przybora, "Wraz czyli bez. Opowiadania i listy z krainy nonsensu." Wyd. Znak. Kraków 2022.
 
* Głęboko wierzę, że choć nie napisał ich specjalnie dla nas, to jednak dla nas wszystkich, także tych urodzonych długo po zakończeniu Kabaretu. 

Jeszcze więcej o Przyborze ode mnie, przy okazji jego setnej rocznicy urodzin w 2015 roku  o tu!
 
Za książkę w ramach współpracy barterowej dziękuję Wydawnictwu Znak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz