Czy należysz do plemienia przyborian?
Plemię
nazwał i scharakteryzował Michał Rusinek, ale istnieje od lat. Jego
przedstawiciele otaczają mnie w domu, szkole, pracy, teatralnej
kulisie, gdy gramy teksty Przybory (choć nie tylko wtedy). Jakieś 20 lat
temu pojechałam do Paryża i co? Wróciłam z adresem pewnej Karoliny z
Warszawy, z którą zaczęłyśmy gadać o Kabarecie Starszych Panów i tak nadal gadamy, choć już mniej listowo, bardziej przez internet.
Dla
przyborian wybór opowiadań i listów nie będzie może objawieniem, bo są
to teksty już znane. Ale jak zauważył sam Autor we wstępie do
"Balladyny'68": "Kto nie czytał? I nie zapomniał? Bo, pamiętajmy, nie
zapomina tylko ten, kto nie czyta". "Wraz czyli bez" jest zatem
doskonałą okazją, by przypomnieć sobie za co lubimy Przyborę. Dowcip,
nonsens, tworzenie rzeczywistości z słów i skojarzeń, z jakimś
odwołaniem do realiów(ogonki!), ale przecież ze światem tak osobnym,
osobliwym i pięknym. O specyfice humoru i spojrzenia Przybory pisze we
wstępie Rusinek. Pisze o nim w bujnym i rozbudowanym kontekście
literackim, zahaczając o mitologię (nie da się bez antyku!), Barańczaka,
Eco, Szymborską. Pisze tak, by docenić przyborowe pióro na tle innych,
pióro, które samo tłem nigdy nie będzie. I wystarczy przeczytać
opowiadanie lub list, by przekonać się dlaczego.
Czytelnicy
najlepiej pewnie znają teksty piosenek z Kabaretu. W wydanych parę lat
temu "Dziełach (niemal) wszystkich" twarz prozaika (bynajmniej nie
prozaiczna) miała szansę wyjść z roli "tego drugiego", z którym
kompozytor "wiąże słowo z dźwiękiem". "Wraz czyli bez" jest książką
mniejszą, bardziej dostosowaną do naszych czasów i tempa ( i wielkości
torebek). Przystawką dla czytelników, którzy po skosztowaniu opowieści o
portrecie wpływającym na twarz modela, rzeźniczce Salamitce, wdowie po kwartecie smyczkowym, zamarzą o uczcie (z kompotem!).
Ta książka to też świetny początek dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, czy są przyborianami.
To plemię bowiem nie wymaga urodzenia, kwitu, rytuałów przejścia, jest
otwarte dla tych, którzy niosą w sobie sympatię dla gry językowej, nie
są skrępowani regułami
sensu i realiów, przyjmują za pewnik istnienie serdelterierów, sióstr
solenizantek i malarza, przyjmującego na najwyższym piętrze.
Czy
Przyborę warto przypominać, skoro to taki klasyk? Po premierze
spektaklu "Jeremi mężczyzna piosenny" przygotowanego w 2015r. przez
Asz.Teatr z okazji 100.lecia urodzin Przybory, dziennikarka redakcji
kulturalnej zapytała mnie "Czy Dżeremi (!) Przybora napisał te piosenki
specjalnie dla was*, na potrzeby tego spektaklu (!!!)?". Niech to będzie
odpowiedzą na pytanie, czy warto Przyborę przypominać, drukować na
nowo, wydawać w kolejnych zbiorach. Warto, a ponieważ nie wszyscy są (jeszcze?) przyborianami lub świadomymi istnienia plemienia, trzeba.
Jeremi Przybora, "Wraz czyli bez. Opowiadania i listy z krainy nonsensu." Wyd. Znak. Kraków 2022.
*
Głęboko wierzę, że choć nie napisał ich specjalnie dla nas, to jednak
dla nas wszystkich, także tych urodzonych długo po zakończeniu
Kabaretu.
Jeszcze więcej o Przyborze ode mnie, przy okazji jego setnej rocznicy urodzin w 2015 roku o tu!
Za książkę w ramach współpracy barterowej dziękuję Wydawnictwu Znak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz