środa, 13 grudnia 2023

"Morderstwo w zimowy dzień" powrót do tradycji


 Jak spolszczyć modne modne ostatnio sformułowanie cosy crime? Kryminał kocykowy zupełnie mi nie brzmi, a przytulność z morderstwami ma niewiele wspólnego. A może taka kategoria jest niepotrzebna?

Bo przecież to, co dziś wydaje się pod nowym gatunkiem to właśnie stare, dobre klasyczne kryminały w stylu Christie czy Grimes. Po zachłyśnięciu się skandynawskimi  opisami krwi i okropieństw (fakt, nie wytrzymałam rozcinania brzucha w Millenium!), powraca to, co było od początku- zagadka, niewielka społeczność i śledztwo z użyciem małych szarych komórek i znajomości ludzkiej natury. Bez epatowania zbrodnią, krwawymi opisami. Wiadomo, kryminał z zasady dehumanizuje zbrodnię, ale w tym wypadku mamy jednak potrzebę sprawiedliwości i chwilę zadumy zamiast  sensacyjnego tempa.

„Morderstwo w zimowy dzień” to drugi tom przygód księgarki Flory i autora kryminałów Jacka, którzy w poprzedniej części spotkali się w małym angielskim miasteczku w latach 50. i rozwiązali pierwszą zagadkę trupa znalezionego w księgarni.  Warto czytać książki po kolei, bo zyska na tym dynamika relacji głównych bohaterów, a także lepiej poznamy mieszkańców miasteczka. W zimowy dzień  ginie bowiem dziewczyna, która pod koniec poprzedniego tomu zaczynała karierę modelki. Tajemnicza śmierć na molo nie daj spokoju jej koleżance, Florze, która jest przekonana, że młoda kobieta nie mogła popełnić samobójstwa. I zaczyna się amatorskie śledztwo. Nie jest ono prowadzone z „porządkiem i metodą”, a raczej jakimś intuicyjnym łapaniem strzępków informacji i skojarzeń, które prowadzą do rozwiązania. 

 Zamknięty krąg podejrzanych, tajemnice, ukrywane animozje- to, za co od lat lubimy kryminały. I lekki rys powojennej angielskiej rzeczywistości. Choć nie jestem fanką natrętnego wątku obyczajowego w kryminalne, to znajomość Flory i Jacka nie jest prowadzona tak, by przykryć śledztwo, a raczej warstwa obyczajowa uzupełnia książkę. Nie wiem, czy to zabieg, który pojawi się też w kolejnych częściach, ale znów w finale mamy chwilę, gdy Flora wpada w wielkie tarapaty i jej sytuacja wydaje się już bez wyjścia.  Czy mamy tu zagadkę, która trzyma w kleszczach i nie wypuszcza? Nie. Czy czyta się to dobrze? Tak.  Zatem jest to kryminał, dla którego może nie zarwie się nocy, ale którego lektura będzie  przyjemnością. Może o to chodzi w cosy crime.

 Za książkę dziękuję wydawnictwu Mando #współpraca 

  Merryn Allingham "Morderstwo w zimowy dzięń". Przeł. Ewa Ratajczak.  Wyd. Mondo. Kraków 2023. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz