Gdy ktoś wymyśli wielkiego detektywa, odda go czytelnikom w pakiecie z kronikarzem i świadectwem wybitnych zdolności intelektualnych, potem żal takiego bohatera zostawić w literackiej otchłani. Antony Horowitz zaopiekował się Sherlockiem Holmesem i zrobił to bardzo sprawnie, z wyczuciem i lekkością, której zabrakło Sophie Hannah wskrzeszającej Poirota.Horowitz zastosował niezły chwyt z ujawnieniem historii, której ze względu na wielu wplątanych w nią dygnitarzy, Watson nie mógł opowiedzieć wcześniej. Przejął wszystkie składowe powieści Conan Doyla- dedukującego Sherlocka, zapatrzonego w niego choć nie pozbawionego własnych przemyśleń doktora, od czasu do czasu majaczącego Lestrada oraz Londyn roku 1890. Miasto wraz ze swoimi rozwarstwionym społeczeństwem (trafiamy do domu eleganckiego marszanda oraz spotykamy gang uliczników), z biedą i bogactwem jest świetnym tłem wydarzeń, które zaczynają się od kradzieży obrazu, a kończą aferą kryminalno-obyczajową z udziałem przedstawicieli socjety. Tajemniczy Dom jedwabny, który pojawia się w rozmowach policjantów, ulicznych rzezimieszków i prowadzących szkolę dla chłopców, jest siedliskiem zła i występku, jednak jakiego rodzaju zło w nim panuje i dlaczego widok jedwabnej wstążki nie zwiastuje niczego dobrego, czytelnik dowiaduje się pod koniec zagmatwanej akcji. A w trakcie powieści Holmes trafi do więzienia oskarżony o morderstwo, Watson zje kolacje z niebywale tajemniczym człowiekiem, który podaje się za przestępcę, ale jednocześnie chce pomóc detektywowi.
Czyta się dobrze, z rosnącą ciekawością, czasem wędrując myślą ku trudom życia wiktoriańskiej Anglii i Dickensowskim klimatom. Horowitz skrupulanie odrobił lekcję z lektury dzieł swego literackiego idola. Sherlock zaskakuje nieszablonowymi pytaniami, dedukuje, przebiera się i zamyśla. Watson jest wiernym kronikarzem, zapatrzonym w geniusz swego przyjaciela, choć dostrzegającym jego grzeszki. Pomysł z ujawnieniem po latach akcji z przeszłości świetnie się sprawdza i pozwala Watsonowi na trochę wspomnieniowy, momentami nawet rozliczeniowy ton. Pojawiają się także epizodyczni bohaterowie tworzący klimat Baker Street- pani Hudson i działający w wyższych sferach brat Sherlocka-Mycroft, są niezbyt natrętne wspomnienia dawnych przygód Holmesa, które nie tylko utwierdzają czytelnika w założeniu czytania opublikowanego po latach opowiadania, ale też pozwalają umościć się w znanym kontekście ligi rudowłosych, spotkania z Irene Adler i wodospadu. Jest więc i atmosfera, i zagadka, i nerw dramatyczny. Autor w przedmowie wyraził nadzieję, że udało mu się dołączyć do tradycji Conan Doyla, moim zdaniem wywiązał się z tego zadania. I jeśli nowa powieść Horowitza o Holmesie "Moriarty" jest w podobnym tonie, dobrze się zapowiada!
Anthony Horowitz, "Dom jedwabny". Przeł. Maciej Szymański. Wyd. Rebis. Poznań 2011
Anthony Horowitz, "Dom jedwabny". Przeł. Maciej Szymański. Wyd. Rebis. Poznań 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz