niedziela, 26 marca 2017

"Hygge. Duńska sztuka szczęścia" importowany dobrostan

"Źle się dzieje w państwie duńskim"  to już od dawna cytat nieaktualny. Duńczycy przodują w zestawieniach na najszczęśliwszy naród świata, ich system społecznej opieki nad obywatelem  zdobywa uznanie, a w Kopenhadze mają Instytut Badań nad Szczęściem. Od jakiegoś czasu recepta na duńskie szczęście przestaje być tajemnicą i HYGGE wyskakuje z prawie każdego kąta. Z grubsza wiadomo o co chodzi- o coś, co można spróbować zamknąć w polskim słowie dobrostan. Jednak Duńczycy tworząc swoją filozofię hyggę poszli dalej. Już samo słowo jest dość niezwykłe, bo nie dośś, że nieprzetłumaczalne, to może być rzeczownikiem, czasownikiem i przymiotnikiem. I ma mnóstwo pochodnych- można hyggować, można kogoś hyggować, hygge może być czynność, rzecz i miejsce. 

W książce jest cała lista słów, które łączą się z hygge. Autorka książki przybliża ideę hyge w sposób bardzo prosty- przedstawia relacje ludzi, którzy hyggują. I okazuje się, że to, co teraz zachwyca świat, w Danii jest odwiecznym sposobem zachowania spokoju, równowagi  między pracą, przyjemnością i codziennością. Starsza pani wspomina bułeczki, które piecze na wypadek niespodziewane wizyty, wnuczka i babcią opowiadają o wspólnie spędzonym czasie, który wypełniają rodzinnymi opowieściami, kierownik knajpy opowiada o tym, co robi, by jego goście dobrze się czuli. A do tego kilka porad o wystroju wnętrz, kilka przepisów i podział czynności, które w zależności od pory roku mogą sprawić nam przyjemność. Bo, choć tylko Duńczycy mają na to osobne słowo, to hygge jest czymś, co jest znane wszystkim- rozmowa ze znajomymi, spacer, dobry film, chwila z książką (z przyczyn oczywistych ten pomysł bardzo mnie ucieszył!). Po lekturze okazuje się, że hyggujemy, choć nie wiemy, że tak to się nazywa;) Bo jednym z sekretów popularności hygge jest to, aby oddać się danej przyjemności i docenić ją. Cieszenie się z małych rzeczy i próba znalezienia harmonii między tym, co trzeba, a tym co chce się robić jest chyba tym, co nawet bez używania duńskiego słowa staramy się robić. I może właśnie ten moment refleksji, że tu i teraz, z tymi ludźmi, z tą książką, na tej kanapie i z tą kawą w tym kubku jest mi dobrze,  celebrowanie chwil małych przyjemności, cieszenie się nimi i cieszenie się na nie, jest czymś, czego mogą nas uczyć Duńczycy. Celebrowania dobrostanu w sprzyjającym otoczeniu i czerpania z tego energii. Żeby poczuć się po prostu dobrze.  

Książka jest ładnie wydana, ma ciekawe reprodukcje obrazów, parę fajnych zdjęć. Do czytania nie ma dużo- pół godziny i po sprawie, ale jeśli ktoś potrzebuje inspiracji do tego, by poszukać dookoła siebie elementów poprawiających nastrój, albo wyrażonego wprost zdania, że poza obowiązkami trzeba mieć czas na przyjemności, bo one nas napędzają do życia, może sięgnąć po tę książkę. A najlepiej pohyggować w bibliotece. Otoczenie bardzo hyggowe-nawet lampy są;)

Marie Tourell Soderberg, "Hygge. Duńska sztuka szczęścia". Przeł. Olga Siara. Wyd. Insignis. Kraków 2016.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz