II wojna światowa.Wokół Leningradu coraz bardziej zacieśnia się pierścień oblężenia. Mieszkańcy, którzy próbują żyć normalnie, z
czasem tracą nadzieję. Głód,
choroby, ulice na których nie ma już ani
ptaków, ani szczurów. A wśród
mieszkańców dwóch muzyków- kompozytor Dymitr Szostakowicz i dyrygent Karl
Iljicz Eliasberg. Szostakowicz, artysta, który komponując nie zwraca uwagi na życie codzienne, dopiero dzięki żonie
dostrzega niebezpieczeństwo. Z jednej strony chce komponować dla Leningradu i
jego mieszkańców, z drugiej zauważa, że sytuacja w mieście nie sprzyja pracy, a dla jego rodziny
wyjazd może być szansą nawet nie tyle na lepsze
życie, ci na przeżycie. Szostakowicz
wyjeżdża, a misja skompletowania orkiestry i wykonania dzieła spoczywa na
wątłych barkach dyrygenta. Eliasberg jest życiowym bohaterem drugiego planu- pełen
kompleksów mężczyzna nagle musi zapanować nad muzykami: nad grupą
wycieńczonych ludzi, którzy grają na
instrumentach. Musi zebrać siły, dać
muzykom motywację do pracy, osiągnąć efekt artystyczny, który
zadowoli kompozytora, jego samego i ludzi, dla których transmisja symfonii ma
być wielkim pocieszeniem i nadzieją. W
momencie gdy Szostakowicz opuszcza Leningrad,
Eliasberg jest jedynym w pełni
odpowiedzialnym za koncert artystą i staje się głównym bohaterem książki.
Jego zawodowe zmagania z
instrumentalistami przeplatają się z domowymi kłopotami-chorobą i śmiercią
matki, dokuczliwym głodem, słabnącym zdrowiem. Jednak, jak wiemy z historii-
koncert staje się wydarzeniem artystycznym i historycznym.
W książce jest kilku bohaterów drugoplanowych, którzy zapadają w pamięć- baletnica, która umie grać na pianinie i chce się przydać w orkiestrze, bo brakuje jej w codziennej szarości sztuki, mała wiolonczelistka, która bez względu na wojnę chce ćwiczyć i być doskonałym muzykiem. Wreszcie żona Szostakowicza- kobieta potrafiąca być i muzą i twardo stąpająca po ziemie matką, zatroskaną o los dzieci i żyjącego z głową w nutach męża. W oblężonym mieście łączą się historie tych, którzy bywając artystami nie przesyłają być ludźmi. Mieszkańcy Leningradu, miasta umierającego na ich oczach, starają się przetrwać, ale jednocześnie zachować resztki przedwojennej codzienności- poruszający jest fragment o tym, jak ludzie nie godzili się na wycinkę miejskich drzew twierdząc, że spalenie ich byłoby dowodem ich przegranej.
Czytając tę książkę rodzi się pytanie- czy w czasie wielkich historycznych tragedii sztuka jest potrzebna? Czy w momencie gdy brakuje jedzenia, opału, gdy mieszkańców trawią choroby, kogokolwiek interesuje symfonia? Logicznie myśląc-nie. Ale w czasach oblężenia logika upada i może właśnie wtedy, gdy życie jest tak tragiczne, muzyka jest w stanie dać odrobinę nadziei i otuchy; przypomnieć o czasach gdy słuchało się jej bezpiecznie i w skupieniu... Warta uwagi pozycja, bo łącząca w sobie elementy biograficzne (choć nie jest biografią ani Szostakowicza, ani Eliasberga) i historyczne z opowieścią o mieście. Do tego napisana przez autorkę kanadyjska, więc z pewnego dystansu.
W książce jest kilku bohaterów drugoplanowych, którzy zapadają w pamięć- baletnica, która umie grać na pianinie i chce się przydać w orkiestrze, bo brakuje jej w codziennej szarości sztuki, mała wiolonczelistka, która bez względu na wojnę chce ćwiczyć i być doskonałym muzykiem. Wreszcie żona Szostakowicza- kobieta potrafiąca być i muzą i twardo stąpająca po ziemie matką, zatroskaną o los dzieci i żyjącego z głową w nutach męża. W oblężonym mieście łączą się historie tych, którzy bywając artystami nie przesyłają być ludźmi. Mieszkańcy Leningradu, miasta umierającego na ich oczach, starają się przetrwać, ale jednocześnie zachować resztki przedwojennej codzienności- poruszający jest fragment o tym, jak ludzie nie godzili się na wycinkę miejskich drzew twierdząc, że spalenie ich byłoby dowodem ich przegranej.
Czytając tę książkę rodzi się pytanie- czy w czasie wielkich historycznych tragedii sztuka jest potrzebna? Czy w momencie gdy brakuje jedzenia, opału, gdy mieszkańców trawią choroby, kogokolwiek interesuje symfonia? Logicznie myśląc-nie. Ale w czasach oblężenia logika upada i może właśnie wtedy, gdy życie jest tak tragiczne, muzyka jest w stanie dać odrobinę nadziei i otuchy; przypomnieć o czasach gdy słuchało się jej bezpiecznie i w skupieniu... Warta uwagi pozycja, bo łącząca w sobie elementy biograficzne (choć nie jest biografią ani Szostakowicza, ani Eliasberga) i historyczne z opowieścią o mieście. Do tego napisana przez autorkę kanadyjska, więc z pewnego dystansu.
Sarah Quigley, "Dyrygent".
Przeł. Bogumiła Nawrot. Wyd. Marginesy 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz