Mam z ta książką problem. Z jednej strony Alfonso Signorini opisał życie Marii Callas w sposób
frapujący, czyta się łatwo i szybko, bohaterka jest ciekawa, jak to
kobieta i artystka... ale! Pisząc o Marii Callas pisze się o historii
opery (jakkolwiek egzaltowanie to brzmi, taka jest prawda), oderwanie
Callas od życia scenicznego pozbawia ją i jej losy niezwykle istotnej głębi.
Zachwyceni czytelnicy tej książki (a może przede wszytkami czytelniczki)pisali, że Callas pokazana jest w tej opowieści jako charyzmatyczna kobieta,
przeżywająca ogromną miłość do Onasissa, rozpaczająca po utraconym
dziecku i pełna kompleksów z powodu swego wyglądu. Można oczywiście napisać
historię o wielkiej miłości, o dziewczynie, która pracą doszła na szczyt, o
rwanym uczuciu do milionera, które mimo burz trwało do śmierci. To wszystko byłoby niezłą historią, jednak w przypadku powieści o Callas zabrakło mi artystki, divy, jej życia na scenie, które tak bardzo łączyło
się z codziennością. Autor tylko wspomina o Renacie Tebaldi, z którą Callas
bardzo poważnie rywalizowała i ta rywalizacji, tak jak moment utraty
głosu, były doświadczeniami, których starając się najpełniej zbudować postać, nie powinno się pomijać. O artystycznych bataliach i przeżyciach z nimi związanymi bardzo ciekawie
pisał Stelios Galatopoulos, pisał też sporo o samym śpiewie Callas,a u Signoriniego po prostu zabrakło muzyki. W opowieści o śpiewaczce zabrakło muzyki!
Wypróbowanym sposobem na książkę biograficzną jest ten, który nakazuje zrzucać z cokołów wielkie postaci i pokazywać ich ludzkie oblicza. Niech i tak będzie, bo ciągłe stanie na koturnach bywa meczące, ale przy tym odbrązawianiu nie można zapominać o powodzie sławy bohatera. Callas bez opery nikogo by nie zainteresowała! Autor przywołuje sformułowanie -"jestem Callas, chciałbym być Marią". Otóż sama Maria nikogo nie fascynuje! Maria mogłaby stać się bohaterką kolejnej obyczajówki, ale jej życie, choćby najbardziej burzliwe i niesamowite, dlatego porywa i intryguje, że jest życiem "la Callas". I tego operowego świata w świecie Callas z powieści mi zabrakło. Książka napisana trochę jak udowodnienie tezy z tytułu, więc jeśli oczekuje się od niej po prostu historii, trochę obszarpanej z kontekstu, może się podobać.A jeśli czytelnik posłucha po lekturze nagrań Callas, to chwała autorowi...
Wypróbowanym sposobem na książkę biograficzną jest ten, który nakazuje zrzucać z cokołów wielkie postaci i pokazywać ich ludzkie oblicza. Niech i tak będzie, bo ciągłe stanie na koturnach bywa meczące, ale przy tym odbrązawianiu nie można zapominać o powodzie sławy bohatera. Callas bez opery nikogo by nie zainteresowała! Autor przywołuje sformułowanie -"jestem Callas, chciałbym być Marią". Otóż sama Maria nikogo nie fascynuje! Maria mogłaby stać się bohaterką kolejnej obyczajówki, ale jej życie, choćby najbardziej burzliwe i niesamowite, dlatego porywa i intryguje, że jest życiem "la Callas". I tego operowego świata w świecie Callas z powieści mi zabrakło. Książka napisana trochę jak udowodnienie tezy z tytułu, więc jeśli oczekuje się od niej po prostu historii, trochę obszarpanej z kontekstu, może się podobać.A jeśli czytelnik posłucha po lekturze nagrań Callas, to chwała autorowi...
Callas, największa Tosca stulecia, jak o niej mówiono, śpiewała przejmująco
"vissi d'arte, vissi d'amore". I życie miłością Signiorini opisał,życia sztuką
trochę zabrakło.
Alfonso Signorini, "Zbyt dumna, zbyt krucha". Wyd. Świat Książki. Warszawa 2012.
Książkę mam na swojej półce gdyż interesuje mnie ta kobieta pełna namiętności :)
OdpowiedzUsuńKobieta rzeczywiście niezwykła! choć moim pełniej jako artystkę przedstawił ją Galatopoulos w "Boskim potworze". Co nie zmienia faktu,że książkę warto poznać. Dziękuję za komentarz:)
Usuń