Takich książek nam potrzeba! Jeśli ktoś ma dzieci/chrześniaka/bratanicę/znajomego w wieku późnej podstawówki i chce im dostarczyć okazji do śmiechu oraz refleksji, niech się nie waha przy księgarskiej lub bibliotecznej półce. Ben ma jedenaście lat i rodziców wielbiących program Taniec najsławniejszych sław. Ma też babcię, u której spędza piątkowe wieczory. Nuuuuda! Bo Babcia gra w scrabble, czyta kryminały i na domiar złego zbyt często je kapustę. Ale pewnego dnia Ben znajduje w jej domu puszkę pełną klejnotów i... zaczyna się przygoda! Babcia okazuje się rabusiem, który ma na swoim koncie wiele zuchwałych kradzieży. Nie ukradła tylko klejnotów koronnych, ale od czego ma pomysłowego wnuczka? Ben, choć rodzice najchętniej widzieliby go na parkiecie w obcisłym kostiumie i z wypomadowanymi włosami, marzy, by zostać hydraulikiem, i zawzięcie studiuje system kanalizacji Tower. Bo najłatwiej wejść do skarbca drogą, na którą nikt poza szaleńcami by się nie zdecydował! To jest powieść przygodowa o napadzie stulecia, o spotkaniu z królową i olbrzymiej sile wyobraźni.
Nie jest łatwo jednoznacznie stwierdzić, o czym opowiada Babcia rabuś. To historia o przyjaźni babci i wnuczka (dziadkowie i wnuczęta z zasady się kochają, w tej książce jednak opisano niełatwą przyjaźń, która rodzi się z wzajemnej potrzeby bycia razem). Rzecz o docenieniu osób starszych i pielęgnowaniu wzajemnych relacji (jak zauważa Elżbieta II: „młodzi też będą kiedyś starzy”). Powieść pełna humoru sytuacyjnego i językowego oraz wzruszających, ale nie ckliwych scen. Powieść o rodzinie, o marzeniach, których nie wolno porzucać („Jeśli chcesz zostać hydraulikiem i o tym właśnie marzysz, nikt nie może ci tego odebrać. Rozumiesz? Jedyne, co możemy zrobić w tym życiu, to podążać za marzeniami. Inaczej marnujemy czas”.). Ale także bardzo mądra, pozbawiona moralizatorstwa opowieść o przemijaniu i śmierci. Dużo prostych, ważnych słów przemyconych przy okazji przygodowej historii.
David Walliams* na Wyspach Brytyjskich jest, a u nas staje się rozpoznawalnym twórcą literatury dziecięco-młodzieżowej. Każdy artysta chce być oryginalny i pewnie nie lubi porównań, jednak w przypadku tej powieści trudno nie wspomnieć twórczości Roalda Dahla. U Walliamsa znajdziemy podobny humor, taką samą prostotę w mówieniu o rzeczach ważnych i szalone pomysły fabularne. Czytając tę książkę, śmiałam się i wzruszałam. Polecam ją wszystkim, którzy tak jak Babcia rabuś twierdzą, że „życie to wielka radość"!
David Walliams, Babcia rabuś, przeł. Karolina Zaremba, Wyd. Mała Kurka, Piastów 2013.
*Polscy widzowie mogą znać go z serialu "Mała Brytania", którego jest także współscenarzystą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz