Zwykle obyczajówki kończą się na "żyli długo i szczęśliwie"."Spacer nad rzeką" opowiada o tym, co dzieje się potem i dzięki temu książką wyróżnia się na tle podobnych gatunkowo powieści. Miłość Zosi, warszawskiej świetliczanki, i lekarza Pawła jest filmowa: szczęśliwa i szybka. Dziewczyna przy starszym od niej mężczyźnie odnajduje spokój i zaczyna budować rodzinę, o której marzyła od czasów dość smutnego dzieciństwa. To Paweł przekonuje żonę, by odpoczęła do zgiełku stolicy i zmieszała w jego rodzinnej Doktorówce w Kazimierzu Dolnym. Zosię zachwyca atmosfera domu i miasteczka, szybko odnajduje w Kazimierzu swoje miejsce i zadomawia się tam, mając nadzieję, że taki właśnie ciepły i radosny dom zapewni swemu dziecku. Jednak z czasem zaczyna poznawać rodzinne sekrety, a także tajemnie życia męża. Zosia coraz częściej trafia na ślady pierwszej żony lekarza, Julii. Niejasności związane z jej śmiercią, a także pojawiające się co chwilę fakty dotyczące wspólnego życia reporterki i lekarza sprawiają, że Zosia czuje się mniej pewnie. Do tego dochodzi jeszcze poznanie rodzinnej czarnej owcy rodziny, czyli brata Pawła, Mikołaja. Bo ta pozornie poukładana rodzina, ma swój sekret.
O ile czytelnik może znaleźć w książce pisane kursywą odrębne losy Julii, o tyle Zosia powoli poznaje prawdę, uświadamiając się przy okazji, jak niewiele wie o człowieku, z którym dzieli życie. Ponieważ to obyczajówka nie będzie trupów w szafie, męża Sinobrodego ani teściowej Borgii; będą za to ludzkie wybory, rodzinne dramaty i zamiecione pod dywan fakty. Zosia, postać momentami mdląco dobra i urocza, weźmie na siebie ciężar pogodzenia rodziny i wyjaśnienia spraw, które zbyt długo psują krew wszystkim jej członkom. Gdyby jej się to nie udało, mielibyśmy dość poważną, życiową historię rodzinną o zdradach, chowanych urazach i pogłębiających się podziałach. A że jest to kobieca obyczajówka, dostajemy krzepiącą historię ze szczęśliwym zakończeniem, dzięki któremu Zosia znajduje rodzinę, którą zawsze chciała mieć i nadzieję na życie spokojne i pełne ciepła.
Poza rodziną i znajomymi (w tym ciekawie kreśloną postacią przyjaciółki Zosi, oraz bardzo interesująco zapowiadającą się, a ginącą w odmętach fabuły Romką, lokalną artystką), odrębnym bohaterem książki jest Kazimierz. Opisywany z zachwytem i wyczuciem. Chce się tam pojechać... Właśnie ciekawe miejsce akcja oraz nie aż tak oczywista fabuła są zaletami tej powieści. Jest też naczelna wada bardzo wielu obyczajówkowych pozycji- dłużyzny, przegadanie, powtarzanie tych samym fraz i momentami drażniąca ckliwość... Naprawdę można było bez uszczerbku dla akcji i całkiem przyjemnego klimatu trochę te opowieść odchudzić, bo kto powiedział, że obyczajówki mają mieć po 500 stron? Mimo wszystko w ramach odpoczynku, relaksu i być może inspiracji do jesiennych eskapad, można przeczytać.
Poza rodziną i znajomymi (w tym ciekawie kreśloną postacią przyjaciółki Zosi, oraz bardzo interesująco zapowiadającą się, a ginącą w odmętach fabuły Romką, lokalną artystką), odrębnym bohaterem książki jest Kazimierz. Opisywany z zachwytem i wyczuciem. Chce się tam pojechać... Właśnie ciekawe miejsce akcja oraz nie aż tak oczywista fabuła są zaletami tej powieści. Jest też naczelna wada bardzo wielu obyczajówkowych pozycji- dłużyzny, przegadanie, powtarzanie tych samym fraz i momentami drażniąca ckliwość... Naprawdę można było bez uszczerbku dla akcji i całkiem przyjemnego klimatu trochę te opowieść odchudzić, bo kto powiedział, że obyczajówki mają mieć po 500 stron? Mimo wszystko w ramach odpoczynku, relaksu i być może inspiracji do jesiennych eskapad, można przeczytać.
Monika A. Oleksa. "Spacer nad rzeką". Wyd. Filia. Poznań 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz