niedziela, 28 października 2018

"Całe lato bez Facebooka" śledztwo i książki

Lato bez Facebooka brzmi jak wyrok. A co, jeśli bez dostępu do netu spędza się kilka lat? I to w mieście, które choć nazywa się Nowy Jork, nie jest TYM Nowym Jorkiem. Ma za to  prawie 200 rond i zerową przestępczość... Mieszkańców pewnie taki fakt cieszy, ale co z policjantami?  Zwłaszcza z policjantką Agathą Crispies (podobieństwo do TEJ Christie zamierzone)?   Gdy pozostali stróże prawa grają w rzutki albo robią na szydełku, ona próbuje krzewić swoją pasję-czytanie. Jednak  prowadzony przez nią na komisariacie klub czytelniczy nie cieszy się wielkim powodzeniem. Az tu nagle…nie, nie, nie zaczynają walić tłumy na książkowe spotkania.
Mamy trupa. Jednego, drugiego. Zbrodnie w mieście, w którym do tej pory  jedynym niebezpieczeństwem były radioaktywne wiewiórki, sprawia, że policja wreszcie ma co robić (poza graniem w rzutki i szydełkowaniem).  Agatha, wielbicielka pączków i literatury zaczyna śledztwo. Tyle tylko, że zamiast słynnych  "małych szarych komórek" ma komórki tłuszczowe i być może one nieco zaburzają jej zdolności śledcze. Ślady prowadza do Polki, której nazwisko dla amerykańskiej bohaterki i francuskiego autora jest fantastycznym tematem do żartów.  A to żadna pani Brzęczyszczykiewicz, zwykła Grzegorczyk!  Prowadząc swoje dochodzenie Agatha współpracuje z innymi policjantami, spotyka atrakcyjnego drwala (który chce być pierwszym w historii literatury autorem książek łączących poradnictwo psychologiczne z westernem), oraz usiłuje dbać o rozwój czytelniczy członków swojego klubu.  I choć może się wydawać, że  Crispies wolno kojarzy, mimo przekonania o własnej błyskotliwości,  nie dostrzega najprostszych związków, a na dodatek za bardzo rzuca się w oczy, zakończenie może zaskoczyć! Choć dla wielbicieli Christe może budzić skojarzenia z pewnym zabójstwem...  I wbrew temu, co autor sugeruje na ostatniej stronie (uwaga dla tych, którzy lubią wcześniej poznać nazwisko mordercy) to nie James Joyce zabił!


Ale, choć wszystko kręci się wokół afery kryminalnej, to  nie intryga jest w tej powieści najważniejsza. Tak jak O dziewczynce,która połknęła chmurę znów mamy do czynienia z nagromadzeniem absurdów i mnóstwem słownego komizmu (nie ma jednak takich jak w dziewczynce wzruszeń). Autor porusza w tej książce poważne tematy- np. rasizm i nasze  powszednie i powszechne uprzedzenia,  całość podana jest w bardzo lekkiej formie.  Dodatkowym wątkiem są książki i  walka policjantki o rozwinięcie czytelniczych zainteresowań swoich współpracowników. Choć nie popieram zmuszania ludzi do czytania, to ogniste perory wygłaszane  do zmuszonych do uczestniczenia w klubie mają w sobie siłę rażenia.W  książce jest z  całkiem sporo ładnych fraz o czytaniu.  A nawiązań do powieści z klasyki światowej  jest sporo, więc jeśli ktoś ma ochotę na  wyprawę do świata szalonych wyobrażeń  autora o literackich skojarzeń, niech wsiada do  wagonika tej  literackiej kolejki. Momentami książka, jak to na kolejce, traci szybkość, ale czyta się po prostu przyjemnie!  A absurdalnego poczucia humoru nigdy nie za dużo.  Bo rozrywkę płynąca z czytania tu przede wszystkim chodzi. I  zwolennikiem tej tezy jest chyba sam  Romain Puertolas.

 Romain Puertolas, "Całe lato bez Facebooka". Przeł. Maria Zawdzka-Strączek. Wyd. Wyd. Sonia Draga. Katowice 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz