Nie spodziewałam się, że Babcia Rabuś powróci! Pożegnanie z nią wydawało się dość ostateczne. Ale na szczęście dla wyobraźni Dawida Walliamsa nie ma rzeczy niemożliwych!
"Babcia Rabuś powraca" to także powrót do tego, czym kilka lat temu zachwycił mnie Walliams pierwszą Babcią: wyobraźni, humoru i umiejętności mówienia bez nadęcia o rzeczach ważnych. To także powrót do Bena, wnuczka rabusia, jego zakręconych na punkcie tańca rodziców oraz Raja: sklepikarskiego mistrza promocji (jego postać łączy Walliamsowe uniwersum, ale w drugiej części opowieści o Babci Raj ma naprawdę sporo do zrobienia!).
Londynem wstrząsa wieść o kradzieży maski Tutenchamona. Sposób działania przestępcy oraz jego dalsze wyczyny przywołują na myśl metody działania słynnej Babci. Ale przecież Babcia Bena odeszła ponad rok temu! Ben postanawia przyjrzeć się sprawie. Jemu, znacznie mniej dyskretnie, przygląda się strażnik sąsiedzki pan Parker (przy okazji brat wyjątkowo stereotypowej bibliotekarki). Jakby tego było mało, chłopiec ma zastąpić ojca w konkursie tanecznym. Czy da się rozwiązać zagadkę bezpardonowych kradzieży, zatańczyć układ, przy którym publiką wstrząśnie dreszcz, a przy okazji jeszcze poznać inną stronę osoby, która nikomu, ale to nikomu (!) nie kojarzy się z babcią rabusiem? Walliams to potrafi! Jest momentami szaleńczo, absurdalnie i zabawnie, ale bywa i bardzo wzruszająco (Walliams umie wywołać we mnie łzy, a niewielu to potrafi!). Poza zabawą i jazdą bez trzymanki z absurdem w plecaku i w przebraniu homara, mamy też opowieść o pokoleniach (nuty mądrości dojrzałego wieku i szczerości dzieci Walliams wygrywa bezbłędnie!) i spełnianiu marzeń- tych o byciu hydraulikiem i udziale w Tańcu największych sław. Bo to też trochę historia o tym, że marzenia nie mają wieku i ma je każdy, nawet ten, kto wydaje się, że ma wszystko.
Powrót Babci Rabusia jest też powrotem mojego zachwytu nad tym, co wyczynia Walliams w świecie fantazji i groteski. Przyznam, że przy niektórych książkach - np. „Gluciaku” (który co prawda jest fajowy językowo- jak zawsze czapki z głów przed tłumaczką Karoliną Zarembą) czuję, że jestem na nie za dorosła. Opowieści o babciach rabusiach biorę w całości. I chyba nawet ta druga podobała mi się ciut bardziej! Może to przez klejnoty koronne?
"Babcia Rabuś powraca" to także powrót do tego, czym kilka lat temu zachwycił mnie Walliams pierwszą Babcią: wyobraźni, humoru i umiejętności mówienia bez nadęcia o rzeczach ważnych. To także powrót do Bena, wnuczka rabusia, jego zakręconych na punkcie tańca rodziców oraz Raja: sklepikarskiego mistrza promocji (jego postać łączy Walliamsowe uniwersum, ale w drugiej części opowieści o Babci Raj ma naprawdę sporo do zrobienia!).
Londynem wstrząsa wieść o kradzieży maski Tutenchamona. Sposób działania przestępcy oraz jego dalsze wyczyny przywołują na myśl metody działania słynnej Babci. Ale przecież Babcia Bena odeszła ponad rok temu! Ben postanawia przyjrzeć się sprawie. Jemu, znacznie mniej dyskretnie, przygląda się strażnik sąsiedzki pan Parker (przy okazji brat wyjątkowo stereotypowej bibliotekarki). Jakby tego było mało, chłopiec ma zastąpić ojca w konkursie tanecznym. Czy da się rozwiązać zagadkę bezpardonowych kradzieży, zatańczyć układ, przy którym publiką wstrząśnie dreszcz, a przy okazji jeszcze poznać inną stronę osoby, która nikomu, ale to nikomu (!) nie kojarzy się z babcią rabusiem? Walliams to potrafi! Jest momentami szaleńczo, absurdalnie i zabawnie, ale bywa i bardzo wzruszająco (Walliams umie wywołać we mnie łzy, a niewielu to potrafi!). Poza zabawą i jazdą bez trzymanki z absurdem w plecaku i w przebraniu homara, mamy też opowieść o pokoleniach (nuty mądrości dojrzałego wieku i szczerości dzieci Walliams wygrywa bezbłędnie!) i spełnianiu marzeń- tych o byciu hydraulikiem i udziale w Tańcu największych sław. Bo to też trochę historia o tym, że marzenia nie mają wieku i ma je każdy, nawet ten, kto wydaje się, że ma wszystko.
Powrót Babci Rabusia jest też powrotem mojego zachwytu nad tym, co wyczynia Walliams w świecie fantazji i groteski. Przyznam, że przy niektórych książkach - np. „Gluciaku” (który co prawda jest fajowy językowo- jak zawsze czapki z głów przed tłumaczką Karoliną Zarembą) czuję, że jestem na nie za dorosła. Opowieści o babciach rabusiach biorę w całości. I chyba nawet ta druga podobała mi się ciut bardziej! Może to przez klejnoty koronne?
Dawid Walliams. "Babcia rabuś powraca". przeł. Karolina Zaremba. Wyd. Mała Kurka. 2023.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz