Pierwsze skojarzenie z "Otellem"? "Zielonooki potwór zazdrości". Zazdrości czysto ludzkiej, zazdrości o szczęście, kobietę, zaszczyty i władzę. Dopiero potem pojawia się wątek rasy i uprzedzeń. Tracy Chevalier zrównała zazdrość i dyskryminację w swojej książce, która jest właściwie dokładnym odwzorowaniem treści szekspirowskiego dramatu, jednak osadzoną w amerykańskiej szkole lat 70. I to szkole podstawowej, wśród jedenastolatków. Być może właśnie ze względu na wiek bohaterów jest to książka przede wszystkim przygnębiająca. Oczywiście nikt, kto zna angielski dramat nie spodziewa się lukru i szczęśliwego zakończenia, ale to, że sprawa zazdrości i uprzedzeń rozgrywa się w środowisku dzieci, które już gotowe są do knucia intryg i ostatecznych kroków jest jeszcze bardziej przejmujące. To właśnie czas i miejsce akacji są plusem tej książki.
Osei, syn dyplomaty z Ghany przeprowadza się z rodziną do Waszyngtonu. Na ostatni miesiąc przed końcem roku trafia do szkoły, w której nauczyciele trochę obawiają się reakcji pozostałych uczniów na nowego kolegę. Nie widzą w nim chłopaka, który mieszkał już w różnych krajach i może pomóc poszerzyć wiedze pozostałych uczniów. Widzą w nim tylko czarnego. Osei szybko zaprzyjaźnia się lubianą i doskonale uczącą się Dee, ta znajomość nie jest w smak ani Rodowi, który sam chciałby chodzić z Dee, ani Ianowi. Zaczyna się więc intryga, która doprowadza do oczywistego i tragicznego finału. Młodzi bohaterowie pozostawieni są właściwie sami sobie, nauczyciele pojawiają się tylko incydentalnie, niczym weneccy dożowie, ale bardziej niż tamci są niechętni nowemu i innemu uczniowi. Poza tym akcja jest przedstawiona prawie jeden do jego: nie ma nawet problemy z odszyfrowywaniem bohaterów, bo ich imiona jednoznacznie wskazują kto jest kim. Zamiast chusteczki mamy piórnik z truskawkami. Dodatkową postacią jest siostra głównego bohaterka walcząca o poszanowanie praw czarnoskórych, która przekonuje brata, by nie dał się gnębić.
Raz po raz słyszymy o wielkich tragediach w szkołach, o falach nienawiści, o sprawach, które w połączeniu z trudnym okresem dojrzewania urastają do wielkich rozmiarów i są przyczynami poważnych wypadków. Być może Tracy Chevalier chciała w swojej wersji Szekspirowskiej tragedii nawiązać do współczesności i tak jak Szekspir osadził swoją sztukę w Wenecji, tak ona cofnęła się o prawie pół wieku dając ten niby bezpieczny dystans.
Dla kogoś, kto zna "Otella" ta książka to przede wszystkim opowieść o emocjach niezależnych od wieku, po młodzieńczemu przejaskrawionych i intensywnych, dlatego też niebezpiecznych. Dla kogoś, kto lekturę Szekspira ma jeszcze przed sobą historia intrygi niosącej zło. Tyle tylko, że Jagon u Szekspira traci życie, tu Ian będzie tylko zawieszony w prawach ucznia. Czy to nadzieja na nawrócenie czy raczej pesymistyczna wizja nienawistnej i zazdrosnej passy?
Tracy Chevalier, "Ten nowy. Otello". Przeł. Urszula Gardner. Wyd Dolnośląskie. Wrocław 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz