sobota, 5 stycznia 2019

"Zjeżona" henizm nasz powszedni

Henia jest wyznawczynią henizmu, czyli prądu, który nakazuje czekać na tzw. lepsze jutro, nie wychylać się, nie zmieniać i nie wierzyć w siebie. Pewnie dlatego, mimo pełni dorosłości, nie umie szczerze pogadać z rodzicami (typowymi przedstawicielami mieszczan zza szczelnie zasłoniętych firanek), pokazać w pracy na co naprawdę ją stać, a przede wszystkim ostatecznie ułożyć  spraw z Waldkiem, chłopakiem (od siedmiu boleści). "Zjeżona " to opowieść o kobiecie, która przestaje być dziewczynką, o marketingowcu, który nie będzie więcej popychadłem, o przyjaciółce, która nie będzie już tą brzydszą i o córce, która nie będzie taka, jak wszyscy oczekują. Ale zanim ta zmiana, której oczekują wszyscy czytelnicy, nastąpi, Henia będzie musiała swoje przeżyć (wypucować, wypić, odcierpieć, przemyśleć) i przejść ( także ulicami Poznania).

Anna Kapczyńska nawiązuje w swojej powieści do pierwszej (najlepszej!) części przygód Bridget Jones, która podobnie jak Henia, zmagała się z rodzinnymi oczekiwaniami, pomysłami przyjaciół i wyzwaniami kariery. Po tej książce Fielding zaczął się wielki boom na podobne bohaterki literackie, które z czasem stały się coraz bardziej zajęte karierą u diabła, co ubiera się u Prady, a potem zaczęły masowo wyjeżdżać na południe... Henia przypomina starą, dobrą Bridget swoją bezpretensjonalnością i dystansem. A Kapczyńska opowiada o bohaterce bardzo dowcipnym językiem i stylem,  który jest świetnym połączeniem humoru, bystrego oka i ironii,  pomieszanych ze szczyptą absurdu. Takiego stylu brakuje bardzo wielu tzw. babskim obyczajówkom, w których narracja jest bardziej sprawozdaniem niż posiadającym jakikolwiek charakter opisem sytuacji, osób i miejsc.
Kapczyńska, mająca za na koncie kilka sztuk teatralnych, świetnie czuje się w dialogu, a pierwszoosobowa narracja Heni bywa miejscami echem kabaretowego monologu. I to sprawia, że książkę bardzo szybko i przyjemnie się czyta. Choć raczej wiadomo, jak ta opowieść się skończy, to frapują też drogi, które poprowadzą Henię do zmiany. I będą to drogi dość kręte i nie tak jasne. Drogi jeżyckie. Bo autorka miejscem i bohaterem powieści czyni też poznańskie dzielnice: Winogrady, Polankę, Sołacz... Wśród najbardziej literackich, nie tylko poznańskich, a szerzej polskich dzielnic, prym wiodą Jeżyce. Ale te z Kapczyńskiej nie są tak urocze i romantyczne, jak Jeżyce z Musierowicz. Henia przechadza się po tej dzielnicy, czasami zbyt drobiazgowo opisując jak przeszła z punktu A do punktu B (wtedy, niestety,  mamy sprawozdanie zamiast narracji) i opisując miejsca, które odwiedziła. Dla część czytelników może o być rodzaj literackiego przewodnika po poznańskich ulicach i lokalach, dla drugiej części (do której się zaliczam) niewiele wnosząca sprawozdawczość, która rozciąga historię. Nie mniej jednak jeśli ktoś chciałby zrobić sobie wycieczkę śladami Heni (tak jak wędrowały czytelniczki Musierowicz), ma spore pole do popisu.

"Zjeżona" to książka, która może dać do myślenia. Przede wszystkim dlatego, że sporo z nas ma w sobie coś z Heni i prawdopodobnie dlatego  zachowanie Heni tak na początku drażni (zachowanie, bo sama Henia bardzo szybko zyskuje sympatię- pewnie także dlatego, że tak do nas samych podobna). Henia nie jest kimś, kto wymaga wielkiej życiowej rewolucji (i wyjazdu na południe). Jest kimś, kto powinien coś zmienić, a przede wszystkim uświadomić sobie potrzebę tej zmiany. I pewnie przez ten dość długo trwający okres nabierania samoświadomości i osobistego poczucia chęci zmiany, jeszcze bardziej lubimy Henię. Bo nie zmienia się na pstryknięcie palcami. Bo do zmian dochodzi dzięki własnym wyborom i radom życzliwych osób (m. in. świetnej babci!). Bo ostatecznie wie, że sama da sobie radę, a wsparcie i dobre słowo mogą przyjść z miejsc, skąd się ich człowiek nie spodziewa (z jeżyckiej speluny lub źle zaciągniętej firanki). "Zjeżona" ma happy end, taki wymóg gatunku. Ale czytelnik ma z tą książką (w której sporo o gastronomii) happy hour i za to Kapczyńskiej dzięki! 

Anna Kapczyńska, "Zjeżona". Wyd. Videograf. Chorzów. 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz