czwartek, 10 stycznia 2019

"Łzy pajaca" melo-kryminał: emocje,śmierć i opera


Arnoldoi Vezzi  jest najbardziej znanym tenorów lat 30. Uwielbia go cały operowy świat i sam Duce. Znany jest z cudownego głosu, umiejętności aktorskich i...fochów . Znalazłoby się więc paru, którzy go nie lubią i są skłonni go zamordować. Ale kto to zrobił? I to na moment przed jego wejściem na scenę w roli Cania w "Pajacach". Sprawę ma rozwikłać komisarz Luigi Alfredo Ricciardi. Policjant rzeczowy, zamknięty w sobie. Elegancji arystokrata, który ma  niezwykły dar- widzi ofiary w ostatniej chwili ich życia. Jednak bardziej niż nadprzyrodzone moce, potrzebne będą tu  typowe zdolności śledcze. Riccardi stara się więc poznać życie ofiary (a przy okazji jego fascynującą żonę), a przede wszystkim  zrozumieć świat opery, co jest dla niego bardzo trudne, bo opery nie lubi.  Nieoczekiwanie przewodnikiem po tym świecie staje się ksiądz-meloman, który doskonale zna nie tylko libretta oper, ale także  ploteczki ze świata muzyki.  Informacje o  śpiewakach, a także streszczenia dzieł granych na scenie  neapolitańskiego teatru San Carlo będą bardzo przydatne. Bo, jak to często w zbrodni i operze bywa,  najważniejsze są emocje.  

 "Łzy pajaca" to kryminał w starym stylu. I to nie tylko dlatego, że  jest typowym kryminałem retro z próbą powrócenia do atmosfery i nastrojów Neapolu lat 30. Przede wszystkim dlatego, że akcja toczy się w swoim tempie,  skupiając w największej części na wątku kryminalnym, a nie życiu osobistym komisarza.  Czytelnik może próbować rozwiązać zagadkę,  do której rozwikłania bardziej niż niezwykle zdolności śledczego i głosy z zaświatów, przyda się znajomość osi dramatycznych  dzieł werystów.   Sięgnęłam to tę książkę właśnie przez nawiązania do opery i przyznam, że autor świetnie  wykorzystał  operowe wątki. Z resztą wybrane przez niego tytuły- "Rycerskość wieśniacza" i "Pajace" to przecież historie kryminalne, więc mamy do czynienia nie tylko  (jak w przypadku "Pajaców" z teatrem w teatrze), ale kryminałem w kryminale.  Nastrój, bohater, oszczędny sposób pisania i prowadzenia narracji i te operowe smaczki przekonały mnie do tej propozycji i czytałam naprawdę z duża przyjemnością.  Tym bardziej, (informacja zupełnie użytkowa)  że czcionka wyjątkowo dobra do czytania. 

I jeszcze  słowo o okładce, która jest wyjątkowo klimatyczna i świetnie odpowiada  temu co w środku. I sama w sobie jest operowym smaczkiem. Bo spogląda z niej na nas Enrico Caruso. Nie dość, że król tenorów początku XX wieku, to jeszcze postać  bardzo związana z Neapolem (tam się urodził i tam zmarł, bo krwotoku w nowojorskiej MET). I dlatego to w jego interpretacji  najbardziej znana aria z "Pajaców", której książkowy tenor nie zdążył zaśpiewać...  A tak na marginesie- uwielbiam tę arię!

   
Maurizio de Giovanni, "Łzy pajaca". Przeł. Maciej A. Brzozowski. Wyd. Noir sur blanc. Warszawa 2018. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz