Arnoldoi Vezzi jest
najbardziej znanym tenorów lat 30. Uwielbia go cały operowy świat i sam Duce.
Znany jest z cudownego głosu, umiejętności aktorskich i...fochów . Znalazłoby się
więc paru, którzy go nie lubią i są skłonni go zamordować. Ale kto to zrobił? I to na
moment przed jego wejściem na scenę w roli Cania w "Pajacach". Sprawę ma
rozwikłać komisarz Luigi Alfredo Ricciardi. Policjant rzeczowy, zamknięty w
sobie. Elegancji arystokrata, który ma
niezwykły dar- widzi ofiary w ostatniej chwili ich życia. Jednak
bardziej niż nadprzyrodzone moce, potrzebne będą tu typowe zdolności śledcze. Riccardi stara się
więc poznać życie ofiary (a przy okazji jego fascynującą żonę), a przede wszystkim zrozumieć świat opery, co jest dla niego bardzo trudne, bo opery nie lubi. Nieoczekiwanie przewodnikiem po tym świecie
staje się ksiądz-meloman, który doskonale zna nie tylko libretta oper, ale
także ploteczki ze świata muzyki. Informacje o
śpiewakach, a także streszczenia dzieł granych na scenie neapolitańskiego teatru San
Carlo będą bardzo przydatne. Bo, jak to często w zbrodni i operze bywa, najważniejsze są emocje.
"Łzy pajaca" to kryminał w starym stylu. I to nie tylko dlatego, że jest typowym kryminałem retro z próbą powrócenia do atmosfery i nastrojów Neapolu lat 30. Przede wszystkim dlatego, że akcja toczy się w swoim tempie, skupiając w największej części na wątku kryminalnym, a nie życiu osobistym komisarza. Czytelnik może próbować rozwiązać zagadkę, do której rozwikłania bardziej niż niezwykle zdolności śledczego i głosy z zaświatów, przyda się znajomość osi dramatycznych dzieł werystów. Sięgnęłam to tę książkę właśnie przez nawiązania do opery i przyznam, że autor świetnie wykorzystał operowe wątki. Z resztą wybrane przez niego tytuły- "Rycerskość wieśniacza" i "Pajace" to przecież historie kryminalne, więc mamy do czynienia nie tylko (jak w przypadku "Pajaców" z teatrem w teatrze), ale kryminałem w kryminale. Nastrój, bohater, oszczędny sposób pisania i prowadzenia narracji i te operowe smaczki przekonały mnie do tej propozycji i czytałam naprawdę z duża przyjemnością. Tym bardziej, (informacja zupełnie użytkowa) że czcionka wyjątkowo dobra do czytania.
I jeszcze słowo o okładce, która jest wyjątkowo klimatyczna i świetnie odpowiada temu co w środku. I sama w sobie jest operowym smaczkiem. Bo spogląda z niej na nas Enrico Caruso. Nie dość, że król tenorów początku XX wieku, to jeszcze postać bardzo związana z Neapolem (tam się urodził i tam zmarł, bo krwotoku w nowojorskiej MET). I dlatego to w jego interpretacji najbardziej znana aria z "Pajaców", której książkowy tenor nie zdążył zaśpiewać... A tak na marginesie- uwielbiam tę arię!
Maurizio de Giovanni, "Łzy pajaca". Przeł. Maciej A. Brzozowski. Wyd. Noir sur blanc. Warszawa 2018.
"Łzy pajaca" to kryminał w starym stylu. I to nie tylko dlatego, że jest typowym kryminałem retro z próbą powrócenia do atmosfery i nastrojów Neapolu lat 30. Przede wszystkim dlatego, że akcja toczy się w swoim tempie, skupiając w największej części na wątku kryminalnym, a nie życiu osobistym komisarza. Czytelnik może próbować rozwiązać zagadkę, do której rozwikłania bardziej niż niezwykle zdolności śledczego i głosy z zaświatów, przyda się znajomość osi dramatycznych dzieł werystów. Sięgnęłam to tę książkę właśnie przez nawiązania do opery i przyznam, że autor świetnie wykorzystał operowe wątki. Z resztą wybrane przez niego tytuły- "Rycerskość wieśniacza" i "Pajace" to przecież historie kryminalne, więc mamy do czynienia nie tylko (jak w przypadku "Pajaców" z teatrem w teatrze), ale kryminałem w kryminale. Nastrój, bohater, oszczędny sposób pisania i prowadzenia narracji i te operowe smaczki przekonały mnie do tej propozycji i czytałam naprawdę z duża przyjemnością. Tym bardziej, (informacja zupełnie użytkowa) że czcionka wyjątkowo dobra do czytania.
I jeszcze słowo o okładce, która jest wyjątkowo klimatyczna i świetnie odpowiada temu co w środku. I sama w sobie jest operowym smaczkiem. Bo spogląda z niej na nas Enrico Caruso. Nie dość, że król tenorów początku XX wieku, to jeszcze postać bardzo związana z Neapolem (tam się urodził i tam zmarł, bo krwotoku w nowojorskiej MET). I dlatego to w jego interpretacji najbardziej znana aria z "Pajaców", której książkowy tenor nie zdążył zaśpiewać... A tak na marginesie- uwielbiam tę arię!
Maurizio de Giovanni, "Łzy pajaca". Przeł. Maciej A. Brzozowski. Wyd. Noir sur blanc. Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz