"Nie zakocham się tej wiosny już w nimi. (...) Zakochałem ja się zimą już wcześniej". Przybora oczywiscie :)
Każda pora roku może być porą miłości- piosenkowa wiosna, gorące lato, barwna jesień i śnieżna zima. Cztery pory roku, cztery bardzo różne bohaterki, cztery rożne opowieści o miłości, która stanowią oddzielne opowieści, łączące się tylko kilkoma punktami. Malwina Ferenz zaprosiła czytelniczki do Wrocławia i pozwoliła nam przebywać tam przez cały rok. Wrocław jest miastem przyjaznym i u wielu osób wywołującym dużo dobrych skojarzeń i wspomnień (robiłam tam podyplomówkę, więc mi kojarzy się bardzo dobrze), ale historie opisane przez autorkę mogłyby zdarzyć się wszędzie... Ale dzieją się tam, gdzie "mkną po szynach niebieskie tramwaje", a autorka ma dla swojego miasta bardzo wiele sympatii, która udziela się czytelnikom. Lecz zanim ruszymy do Wrocławia, poczytajmy...
Powieść zaczyna się latem, gdy gdy świeżo upieczona absolwentka liceum szuka pomysłu na studia i zastanawia się nad tym, czy kiedyś się zakocha. Jak można się spodziewać, stanie się to tego lata, a jej tajemniczy wybranek z internetu zaskoczy bardziej, niż Kaśka może się spodziewać. Jesień to opowieść o Anieli, żonie i matce, która promieniuje optymizmem. I tego usposobienia nie zmieni nawet aresztowanie męża, informacja o jego zdradzie i strata pieniędzy. To z pewnością bardzo poruszająca historia i temat bardzo rzadko poruszany w tzw. kobiecej obyczajówce- bycie żoną malwersanta i skrajne towarzyszące temu emocje... Zimowa historia Magdy to z kolei opowieść o kobiecie, która po degradacji w pracy postanawia otworzyć swój, bardzo oryginalny, interes. I choć nastawia się na pomoc innym, to u jej drzwi pojawi się mężczyzna, który kiedyś był dla niej ważny, a teraz może zmienić jej życie. Julia jest bohaterką wiosennej opowieści, kobietą która ma prawie wszystko- wspaniałego męża, wysokie stanowisko, apartament i pieniądze. Postronnym wydaje się, że pełni szczęścia prężnej dyrektorce banku brakuje dziecka, ale w głębi serca Julia czuje, że powinna coś w życiu zmienić i nie odnosi się to wcale do powiększenia rodziny.
Mamy w książce Malwiny Ferenz miłość nastoletnią, oczekującą i niewinną, mamy dwie wystawione na ciężkie próby miłości małżeńskie (te historie zainteresowały mnie najbardziej), mamy też historię o tym, że czterdziestka to dobry moment by przewartościować swoje życie. Bohaterki są sympatyczne, psychologicznie prawdopodobne, a to, że ich historie trwają po kilkadziesiąt stron (a nie kilkaset) jest w moich oczach dużym plusem, bo nie naraża opowieści na rozwlekłość. Historie łączy kilka punktów, które pokazują, że nawet w dużym mieście sieci powiązań są mocne Np. mąż Julii uczy Kaskę historii, a matka Magdy zna Anielę. To, że historie nie zapętliły się ciaśniej wcale mi w czytaniu nie przeszkadzało i pozwoliło chwilkę podumać nad każdą opowiedzianą historią i bohaterka. Książkę czyta się lekko i przyjemnie, Ferenz pisze z humorem, często pewne wątki czy ciekawostki dot. Wrocławia rozwijając w przypisach (szczerze mówiąc nie pamiętam, czy w jakiejś innej książce autorka była tak aktywna w przypisach). Powieść z dobrym, choć nie jednoznacznie cukierkowym, zakończeniem. I to aż czterokrotnym. Pokazująca, że każda pora roku i każda pora życia może być dobra na zmiany, oderwanie się rutyny i, oczywiscie, miłość.
Nowa książka tej autorki niebawem na półkach, chętnie przeczytam!
Malwina Ferenz, "Pora na miłość. Wyd. Filia. Poznań 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz