środa, 1 lutego 2017

"Wieczorny wiatr" i kalejdoskop losów



Wielość postaci, mnogość wydarzeń, narrator, który wspomina czas przeszły, zaznaczając, że sporo opisywanych przez niego scen to tylko prawdopodobne zajścia. A jednak jest w tym jakiś urok.  Urok opisania czasu i wypełniających go wydarzeń, splatających się ze sobą losów ludzi z pozornie w innych światów.  Bo jest tu wątek południowoamerykański, irlandzki, rosyjski. Są historie, dzięki którym przenosimy się wraz  z synem rabina z Lublina do USA, jest romans rosyjskiej księżnej i Verdiego i losy  ich syna, który prowadzi nas od Szwajcarii, przez Włochy do Francji.  Wydarzenia z życia kilkunastu postaci fikcyjnych łączą się z wspomnieniami prawdziwych  ludzi, którzy tu pojawiają się jako epizodyczna postać na kolacji. I nikogo aż tak bardzo nie obchodzi to, że gość nazywa się Oskar Wilde.  

Autor z wielkim smakiem miesza miejsca geograficzne, wydarzenia historyczne, a przede wszystkim ludzkie emocje i losy.  Bohaterów jest dużo, siłą rzeczy czytelnik wybiera sobie te postaci, których losy najbardziej go interesują. W kolejnym tomie być może sytuacja skupi się na mniejszej liczbie bohaterów, a wydarzenia z Wieczornego wiatru będą czymś w rodzaju uwertury. Zobaczymy. To nie jest powieść, która czyta się z wypiekami na twarzy, ale losy bohaterów są ciekawe, bo autor cały czas twierdzi, że najciekawsze jest (nie)zwykłe ludzie życie. Jednak największą wartością opowieści jest język, przejrzysty, czasem dygresja, czasem lekko nostalgiczną woltą. Ciekawe, bo tak już dziś się nie pisze, a Jean D’Ormesson  (rocznik 1925) tworzy wyjątkowy wiatr, ożywczy wiatr historii i ludzkich losów.

Jean D’Ormesson, „Wieczorny wiatr”. Przeł.  Joanna Polachowska.  Wyd. Marginesy, Warszawa 2016.  

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz