Kiedy ukazała się "Opowieść dla przyjaciela" Haliny Poświatowskiej mówiono, że tytułowy przyjaciel to tylko figura, wymyślony adresat monologu autorki. Ale przyjaciel istniał naprawdę i był nim Ireneusz Morawski, literat, muzyk, wieloletni działacz związku niewidomych. Postać tajemnicza, która ukrywała swoje relacje z poetką, osoba, która dopiero pod koniec życie zdecydowała się na napisanie wspomnienia o nim i Halinie P. (pierwsza publikacja tekstu miała miejsce w książce Marioli Pryzwan "Haśka" ). Teraz, po kilku latach od śmierci Morawskiego i ponad półwieku od śmierci Poświatowskiej ukazały się listy, które Morawski pisał do Haliny najpierw do Częstochowy, potem do USA, listy będące świadectwem niezwykłej więzi tych ludzi. Czy miłości? Słowo "kocham" jest zapisane czarno na białym, ale to nie tylko uczucie dwojga młodych ludzi, to też listy dwójki literatów przerzucających się nowinami ze świata artystycznego (pojawia się Miłosz, Śliwiak, Szymborska), dwójki autorów, cytujących i nawiązujących w listach do ulubionych poetów, ale też niezwykle sprawnych językowo korespondentów, tworzących neologizmy i piękne, poetyckie zdania.
O ile listy Haliny wyszły już wiele lat temu, o tyle ten tom listów, jest wyjątkowym rarytasem, który wiele dziesięcioleci czekał na publikację. Halina, już korespondując z Ireneuszem, proponowała mu, by listy wydać, ze względu na ich wartość literacką, a nawet informowała, że jej matka już je przepisuje i przygotowuje do druku. Wtedy Morawski się nie zgodził i przez lata odmawiał publikacji zwłaszcza ze względu na swoją żonę. Po jego śmierci, właśnie żona zdecydowała, że te teksty powinny być wydane, aby przede wszystkim pokazać talent epistolarny Morawskiego, który publikował swoje opowiadania w pismach i antologiach, ale nie ma ani jednej autorskiej książki. Poza tym, po zerwaniu z Haliną przestał udzielać się literacko, skupiają
się na działalności dla niewidnych, tak więc ten tom listów jest po prostu dowodem jego talentu.Opracowania listów, opatrzenia ich przypisami, zaznaczenia skreśleń (Poświatowska zrobiła coś w rodzaju autorskiej korekty słanych przez Morawskiego listów) podjęła się Mariola Pryzwan, która twórczością i życiem Poświatowskiej zajmuje się ponad 20 lat, a z samym Morawskim łączyła ją długoletnia przyjaźń. Listy Morawskiego nie są lekturą łatwą i lekką. Nawiązania do poetów klasycznych i współczesnych, czasem dość skomplikowana składnia, wielka szczerość i sporo poezji (ale także humoru). To dokument epoki oraz dokument niejednoznacznego uczucia, które łączyło niewidomego początkującego pisarza z chorą na serce poetką, której pierwszy tomik poetycki robił trochę zamieszania w światku literackim. To opowieść ludzi zmagających z przeciwnościami, ale głodnych życia, emocji, poszukujących kogoś, kto wysłucha, pogłaszcze, pokocha..."Na świecie jest za ciasno, żebym mógł zapomnieć Ciebie- Moją Drugą
Samotność, do której muszę uciekać, kiedy jestem naprawdę sam po raz
nieprzeliczony."
Choć sam Morawski po latach nie nazywał tego, co łączyło go z Haliną miłością, to są listy miłosne. Listy, w których adresat i nadawca wymieniają się sobą "w papierku". Listy, w których zamyka się ich trudna do opisania relacja, bo to co prawdziwe zwykle jest trudne do nazwania. Listy, przy których lekturze można się wzruszyć, uśmiechnąć. Można zatęsknić za czasami, gdy tak pięknie pisano do siebie na prawdziwych kartkach. Poświatowska zakochała się potem (szczęśliwie)w Janie Adamskim, Morawski się ożenił... To, co dostajemy w książce to kolejna historia o miłości z pełnokrwistymi bohaterami. Bohaterami i uczuciami zamkniętymi w kopertach.
"Czas to jest Życie Twoje i Moje. Dlaczego nie chcesz uwierzyć w nasze?
-Strach-powiadasz-co dalej? W dłoniach naprawdę przerażonych może
wytrzymać tylko nieufność. Tak mało. Stanowczo za mało, żeby
wytrwać.Stawki należy podnieść do maksimum. Gramy oboje o
Najwięcej."
Ireneusz Morawski, "Tylko mnie pogłaszcz...". Oprac. Mariola Pryzwan. Wyd. Prószyński i S-ka.Warszawa 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz