Czytałam kilka powieści Ahern, wiedziałam, że autorka nie
unika tematów trudnych, ani eksperymentów z formą, a także włączania do swoich
książek elementów fantastyki. Ale do tej
pory były to tylko powieści. Głos to zbiór opowiadań, których wspólnym mianownikiem
są kobiece emocje. Opowiadań zupełnie realistycznych, ale też metaforycznych; takich, których bohaterkami
mogłyby być nasze koleżanki albo sąsiadki, a także takich, które dzieją się w alternatywnej
rzeczywistości.
Trzydzieści opowiadań i znacznie więcej niż trzydzieści kobiecych
bohaterek to zestaw różnych aspektów
życia i emocji. Pojawia się praca i rodzący je stres oraz szklany sufit, związki, emocje
wynikające z funkcjonowania w
społeczeństwie (zazdrość, porównywanie się i szufladkowanie) oraz to, co często
siedzi w kobiecie (poczucie winy u nie
aż tak perfekcyjnych matek, wrażenie znikania osób starszych, ciągłe wracanie
do momentów trudnych lub niemożność wyzbycia się barier powodowanych wydarzeniem
z przeszłości).
Opowiadania są krótkie,
często z prostymi metaforami i elementami baśni (kobieta siedząca na półce
obok innych trofeów swego męża, kobieta ze skrzydłami, którym chroni dzieci) lub zupełnie innej rzeczywistości
(świat, który obraca się wokół podziałów na różowe i niebieskie, polityka bez
kobiet, bo mówią po kobiecemu i nie mogą decydować o męskich sprawach). Forma, którą wykorzystuje Ahern waha się pomiędzy opowiadaniem, przypowieścią, a bajką
terapeutyczną. Bo rzeczywiście jasno widać możliwość wykorzystania tych form w
pracy biblioterapeutycznej. Zinstytucjonalizowanej lub samodzielnej. Znajdzie się
tu coś dla kobiet dojrzałych, które zostają zepchnięte z powszechnego widoku, nie są tak piękne,
atrakcyjne zawodowo, zatem znikają. Znajdzie się coś dla utrudzonych matek i żon, które mogą literacko wejść w buty męża i zobaczyć jego codzienności
obowiązki, które wpływają na zachowanie w domu. Dla zabieganych perfekcjonistek, które wiecznie analizują i
tych, które podglądają sąsiadów, bo trawa u nich bardziej zielona.
Opowiadania mogą dać do myślenia i przydać
się w pracy nad własnymi emocjami. Bo wśród
tych wielu kobiet nie jest trudno znaleźć
taką, która jest podobna do nas. Choć nie zawsze łatwo się to tej identyfikacji
przyznać. Pisarka oddała bohaterkom głos,
pozwoliła im na szept, obniżenie głosu by brzmieć bardziej profesjonalnie. Pozwoliła
na tytułowy krzyk, wrzask, grzmienie, na
wyzwolenie głosu i ryk (tytuł oryginalny książki to „Roar”). Być może to też jej osobiste wyzwolenie i chęć
wyjścia z szufladki autorki powieści obyczajowej dla kobiet, w którą czasem
jest pakowana. Czytając te książkę miałam
wrażenie, że choć może nie jest to literackie dzieło, to jest to książka
potrzebna i dającą się wykorzystać w różnych działaniach i pracy. By w krzyku bohaterek usłyszeć swój głos, głos czytelniczki.
Cecelia Ahern, "Głos". Przeł. Jerzy Malinowski. Wyd. Muza. Warszawa 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz